Mam talent
Reklama

Przed finałem "Mam talent" typujemy faworytów!

Kto zgarnie 300 tysięcy złotych? Czy "Mam talent" wygra ktoś z "X Factor"? Przed finałem czwartej serii programu (sobota, 26 listopada) analizujemy szanse kandydatów do zwycięstwa. Wszystkich dziesięciu.

Z pierwszych trzech edycji TVN-owskiego show dowiedzieliśmy się, że widzowie najbardziej cenią: perfekcjonizm i oryginalność (Mellkart Ball), pasję, żar w oczach i przyjazną osobowość (Marcin Wyrostek) oraz ckliwe historie i nieprzesadnie zaawansowany wiek (Magda Welc).

Uczestnik, który dysponuje jak nawiększą liczbą wymienionych cech automatycznie sytuuje się w roli faworyta programu.

Po trzech latach i wielu zagranicznych edycjach wiemy również, że finał wygrywa z reguły uczestnik, który wygrał wcześniej swój półfinał. A to zawęża nam grono najbardziej prawdopodobnych zwycięzców do pięciu.

Nie bez znaczenia są również gusta jury. Bodaj nigdy nie zdarzyło się, by uczestnik skrytykowany przez jurorów okazał się ostatecznym zwycięzcą.

Mając powyższe na uwadze, sprawdźmy, kto jest teorytecznie najbliżej wspomnianych 300 tysięcy złotych.

Reklama

Mira Art (do finału weszły z 1. miejsca)

Wbrew pozorom ich największymi atutami nie są talent i umiejętności. Owszem, posiadają je, ale nie to rozkochało w tym podniebnym duecie widzów. Dziewczyny zauroczyły pięknym, bajkowym show - muzyką, charakteryzacją, scenografią; to wszystko układało się w spójną, pełną gracji opowieść. Zatem sukces Mira Art w dużej mierzy zależy od czynników "pozaakrobatycznych" i "pozachoreograficznych".

"Taki powietrzny Mellkart Ball" - stwierdził Marcin Prokop i miał dużo racji. Dziewczyny potrafią przykuwać uwagę swoimi figurami, wiedzą też, na czym polega robienie show.

Na korzyść Mira Art będzie działał też fakt, że mamy aż siedmiu wokalnych uczestników finału - będą się bardzo wyróżniały na tle tego konkursu śpiewania.

Szanse na zwycięstwo: wysokie.

Zobacz półfinałowy występ Mira Art:


Marta Podulka i Kacper Sikora (weszli z pierwszych miejsc)

Marta i Kacper nie występują w duecie, ale postanowiliśmy przedstawić ich razem. To najlepiej śpiewający wokaliści w czwartej edycji "Mam talent" - mają imponującą skalę, luz, potrafią wydobywać z utworów emocje, są bardzo zaawansowani technicznie. No i oboje dali się wcześniej poznać w "X Factor". To że widzowie ich kojarzą, od początku jest ich handicapem. Przypomnieć tu należy losy Gienka Loski, który odpadł z "Mam talent", a następnie wygrał "X Factor". Czy teraz będziemy mieli lustrzane odbicie tej sytuacji?

Szanse na zwycięstwo: bardzo wysokie.

Ania Dudek (do finału weszła decyzją jurorów)

Kolejna uczestniczka "X Factor", która postanowiła spróbować swoich sił w "Mam talent". Ania Dudek dysponuje bardzo przyjemnym, ciepłym głosem i doskonale odnajduje się w soulowych klimatach. Zepsuła w półfinale przebój Rihanny, nie jest więc uczestniczką, która jak burza przemierzała przez kolejne etapy programu. Bardzo trudno będzie jej zaimponować bardziej niż Podulka i Sikora.

Szanse na zwycięstwo: niewielkie.

Lena Romul (weszła z 1. miejsca)

Lena ma tę przewagę nad pozostałymi wokalistami, że jest również multiinstrumentalistką. A to podoba się widzom, którzy wbrew Robertowi Kozyrze, oddali w drugim półfinale najwięcej głosów właśnie na nią. Kluczowe znaczenie będzie miał tutaj dobór repertuaru - Adele to był strzał w dziesiątkę. Na przeszkodzie może natomiast stanąć introwertyczna osobowość Leny (w poprzedniej edycji widzowie woleli otwartego i pogodnego Kamila Bednarka od zamkniętego w sobie Piotra Lisieckiego).

Szanse na zwycięstwo: przeciętne.

Tomasz Piotrowski (wszedł decyzją jurorów)

Czy można wyciągnąć coś więcej z niszowej dyscypliny, jaką jest taniec z poi? Po efektownym ognistym show w półfinale trudno sobie wyobrazić, by wymyślił Piotrowski coś, co przyklei nosy Polaków do telewizorów, rzuci na kolana i tak dalej. A ponieważ nawet ognisty show nie wystarczył do zajęcia pierwszego miejsca, jego szanse na zwycięstwo są raczej minimalne.

Piotr Karpienia (wszedł z 1. miejsca)

"Masz nieprawdopodobny głos" - powiedziała mu Agnieszka Chylińska.

Widzowie lubią dojrzałych facetów z gitarą. Karpienia to rockandrollowiec, a w jego występach nie ma cienia fałszu (nie w sensie wokalnym, a w kontekście wielu uczestników silących się na bycie kimś, kim nie są). Po tym jak zagrał i zaśpiewał Kings Of Leon i U2 wiemy mniej więcej, czego się po nim spodziewać. I ta przewidywalność może zadziałać na niekorzyść Karpieni.

Szanse na zwycięstwo: przeciętne.

Sound'n'Grace (weszli decyzją jurorów)

Sprawdź profil Sound'n'Grace w serwisie Muzzo.pl!

Pierwszy w historii polskiej edycji "Mam talent" chór gospel w finale programu. Pięknie wyglądała ich radość, gdy Agnieszka Chylińska ogłosiła, że to właśnie oni przechodzą dalej. Ten "team spirit" to największy atut Sound'n'Grace - widać, jak bardzo zespół cieszy się śpiewaniem, i cieszy się sobą. To może być czarny koń finału. A nawet jeśli nie, to cierpiący na niedobór utalentowanych grup wokalnych "X Factor" przyjmie ich z otwartymi ramionami.

Szanse na zwycięstwo: są.

Olaf Bressa (wszedł decyzją jury)

Widzowie kochają dzieci, dlatego nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli Olaf znajdzie się wysoko. Tym bardziej, że na scenie czuje się świetnie i niewątpliwie ma zadatki na showmana. Jurorzy i prowadzący w półfinale trochę znęcali się nad Olafem, dyskutując o jego mutacji, ale trzeba przyznać, że nawet w trakcie dojrzewania talent Bressy jest widoczny i słyszalny, i nie zanosi się na to, by miał zatracić swoje atuty. Obecność Olafa w finale prowokuje na nowo pytania o sens uczestnictwa dzieci w programach typu talent show. Czy to dobre dla ich rozwoju? Czy nie nakłada się na nie zbyt wielkiej presji? Czy nie odbiera się im dzieciństwa? I tak dalej.

Szanse na zwycięstwo: może być wysoko, ale raczej nie wygra.

Marcin Muszyński (wszedł decyzją jury)

Iluzjoniści nie wygrywają "Mam talent" ani w Polsce, ani na świecie, ponieważ w epoce YouTube widzieliśmy już wszystkie szokujące i niesamowite sztuczki, iluzje. Kiedy Marcin Muszyński wchodzi do wielkiego pudła i dopiero potem jest przekrawany na pół, to każdy z ponad czterech milionów widzów wie, że nie jest to zwyczajne pudło, tylko tak skonstruowana rzecz, by nogi można było gdzieś tam schować. Jeśli Marcin chce wygrać, musi zrobić coś, po czym wszyscy będą wybałuszać oczy i z niedowierzaniem kręcić głowami. Nie sądzę, byśmy mieli tego doczekać.

Szanse na zwycięstwo: minimalne.

"Może wydam wam się odrobinę dziwnym facetem, bo mniej zastanawiam się, kto wygra kolejną edycję naszego programu, a bardziej frapuje mnie, co wygrany zrobi z tym sukcesem" - pisze na swoim blogu reżyser "Mam talent", Wojciech Iwański.

Uważam, że zdrowsze byłoby zamknięcie postrzegania "Mam talent" w ramach "Mam talent". To przecież program rozrywkowy, a nie warsztaty artystyczne. Czy od zwycięzców "Jeden z dziesięciu" oczekujemy, że napiszą encyklopedię, że wydadzą mądrą książkę? Jeżeli będziemy zamartwiać się, co Kacper Sikora czy Marta Podulka zrobią ze swoim zwycięstwem, to popsujemy sobie całą przyjemność z oglądania efektownego i stojącego na wysokim poziomie konkursu karaoke.

Michał Michalak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: talenty | Marta Podulka | Mam Talent | TVN SA | finał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy