Reklama

Polska w finale Eurowizji!

Isis Gee wystąpi w tegorocznym finale Eurowizji! Reprezentująca Polskę wokalistka znalazła się wśród dziesięciu najlepszych wykonawców pierwszego półfinału konkursu. Finałowy koncert odbędzie się w sobotę, 24 maja.

Gee wykonała utwór "For Life" bezbłędnie, wywołując aplauz belgradzkiej publiczności. Na fortepianie zagrał mąż Isis - Adam Gołębiowski, któremu artystka zadedykowała tę piosenkę.

"Chcę przekazywać ludziom swoją pozytywna energię, inspirować ich" - mówiła tuż przed występem Isis.

Wykonawcy z całej Europy zawitali w tym roku do Belgradu. Po raz pierwszy zaplanowano dwa półfinałowe koncerty (drugi odbędzie się w czwartek, 22 maja). Z każdego z nich do finału awansuje dziesięciu wykonawców - o tym, kto to będzie, decydują widzowie oraz jury, które przyznaje dwie "dzikie karty". Finałowy koncert odbędzie się w sobotę, 24 maja. Zagwarantowane miejsce mają w nim Serbia (ubiegłoroczny zwycięzca), a także: Niemcy, Hiszpania, Francja i Wielka Brytania.

Reklama

Wtorkowy, półfinałowy koncert rozpoczął się od muzyki klasycznej - belgradzka orkiestra wykonała utwór "Te Deum" francuskiego kompozytora barokowego Marca-Antoine Charpentiera. Później na scenę wybiegł chór dziecięcy, by po chwili ustąpić miejsca zespołowi ludowemu.

Jako pierwszy z uczestników konkursu zaprezentował się reprezentujący Czarnogórę Stefan Filipovic z utworem "Zauvijek volim te", co oznacza "Kocham cię zawsze". Filipovic już jako siedmiolatek występował w dziecięcych konkursach wokalnych. Jego eurowizyjna propozycja okazała się łatwo wpadającym w ucho popowo-rockowym utworem.

Zaraz po nim na scenie pojawił się Boaz Mauda z Izraela, wymieniany wśród faworytów półfinału. Utwór "Ke'ilo kan" pokazał to, z czego Mauda słynie, czyli imponującą barwę i skalę głosu.

Estończycy z kabaretowego zespołu Kreisiraadio zaprezentowali najbardziej poliglotyczny utwór konkursu - piosenka "Leto svet" zawierała fragmenty m.in. po serbsku, chorwacku, niemiecku i fińsku.

Zespół Kreisiraadio nie przypadł jednak do gustu publiczności zgromadzonej w Belgrade Arena - po ich występie dało się słyszeć głośne gwizdy niezadowolonych widzów.

Zupełnie odmienny utwór zaprezentowała Geta Burlacu z Mołdawii. Kompozycja "A Century Of Love" utrzymana była w stylistyce jazzowej, bo w takiej właśnie Burlacu czuje się najlepiej.

Oryginalnie zaprezentowała się belgijska grupa Ishtar. Ubrana w bajkową kreację wokalistka zespołu wyśpiewała utwór w języku... który nie istnieje, stworzonym na potrzeby piosenki "O julissi na jalini".

Azerbejdżan postawił na kontrast. Dwaj wokaliści, Elnur Husejnov i Samir Javadzadeh, pokazali na jednej scenie diabła i anioła, przebierając się za te dwie postacie. Piosenka "Day After Day" konfrontowała także dwa muzyczne światy - Elnur i Samir rozpoczęli swój utwór śpiewem klasycznym, a zakończyli go rockowo.

Tuż przed Isis Gee wystąpiła reprezentantka Norwegii - Maria Haukaas Storeng. Atutem Norweżki z pewnością okazał się jej 5-osobowy chórek, który przez niemal cały czas trwania utworu "Hold on, be strong" wspierał wokalistkę.

Reprezentująca Polskę Isis Gee wystąpiła w robiącej wrażenie błękitnej kreacji. Wokalistka wykonała utwór "For Life" na tyle udanie, że została nagrodzona gromkimi brawami zgromadzonej w Belgradzie publiczności. Na fortepianie zagrał ubrany w biały smoking mąż Isis. Na scenie pojawił się także żeński, smyczkowy kwartet.

Nie zdobył natomiast uznania reprezentant Irlandii - indyk Dustin, który spotkał się z głośnym buczeniem widowni. Dustin zapowiadał przed koncertem, że chce zjednoczyć zachód Europy ze wschodem. Poparł go w tym zamierzeniu sam Bob Geldof, który zachęcał do głosowania na irlandzkiego indyka.

Sirusho, wokalistka reprezentująca Armenię, zaprezentowała niezwykle rytmiczny utwór "Qele Qele", pokazując przy okazji spore możliwości wokalne.

Jako 16. wykonawca zaprezentował się fiński zespół Terasbetoni i było to najcięższe uderzenie wieczoru, budzące nieuniknione skojarzenia z zespołem Lordi, który dał Finlandii zwycięstwo w 2006 roku. Jednak w odróżnieniu od kolegów z Lordi, członkowie Terasbetoni wystąpili bez gumowych masek.

Rumuński duet Vlada i Nico dał widzom konkursu chwilę wytchnienia od szybkich dźwięków. Ballada "Pe-o margine de lume" była najbardziej romantycznym utworem pierwszego półfinału Eurowizji.

Jako przedostatni zaprezentował się Dima Bilan z Rosji, wielki faworyt - nie tylko wtorkowego koncertu, ale i całej Eurowizji. Przy utworze "Believe" pomagał mu sam Timbaland, uznawany obecnie za jednego z najlepszych producentów muzycznych na świecie.

W 2006 roku Bilan był o krok od zwycięstwa w Eurowizji. Ostatecznie zajął w Atenach 2. miejsce.

Pierwszy półfinał najpopularniejszego konkursu muzycznego w Europie zakończyła Kalomira reprezentująca Grecję. Występ wokalistki zostanie z pewnością zapamiętany dzięki ogromnej księdze, które pojawiła się w pewnym momencie na scenie. Po rozłożeniu księgi widzom ukazało się wyrastające z niej olbrzymie serce. Kalomira zaprezentowała również efektowny taniec bioder.

Jako gość specjalny na scenie pojawił się serbski tenisista Novak Dokovic, zwycięzca tegorocznego Australian Open. Dokovic pozdrowił zgromadzoną w hali publiczność i wyraził swoje uznanie dla wykonawców.

To oni zaśpiewają w sobotnim finale Eurowizji - oto zwycięska dziesiątka pierwszego półfinału konkursu:

Kalomira (Grecja)
Nico & Vlad Mirita (Rumunia)
Elvir Lakovic (Bośnia i Hercegowina)
Terasbetoni (Finlandia)
Dima Bilan (Rosja)
Boaz Mauda (Izrael)
Elnur Hüseynov i Samir Javadzadeh (Azerbejdżan)
Sirusho (Armenia)
Isis Gee (Polska)
Maria Haukaas Storeng (Norwegia)

Sprawdź nasz raport specjalny poświęcony Eurowizji 2008.

Dołącz do fanów Eurowizji w serwisie Muzzo.pl.

Zobacz teledyski Isis Gee na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eurowizja | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy