Reklama

Krzysztof Klenczon: Zbuntowany anioł

Polskim odpowiednikiem Johna Lennona nazywany był Krzysztof Klenczon, wraz z Sewerynem Krajewskim współtwórca ogromnego sukcesu Czerwonych Gitar. Co ciekawe, obaj muzycy obchodzili urodziny w odstępie niespełna dwóch tygodni. 14 stycznia przypada 70. rocznica przyjścia na świat nieżyjącego od 1981 roku Klenczona.

Krajewski (ur. 3 stycznia 1947 roku) z gitarą basową, liryczny, melancholijny, spokojniejszy. Klenczon z gitarą elektryczną, niepokorny, strzegący rockowego sznytu, tragicznie zmarły. Ten duet odpowiadał za największe sukcesy Czerwonych Gitar, w połowie lat 60. obwołanych przez prasę mianem "polskich The Beatles".

"Na buntowniczą (a przez to oczywiście kochaną przez fanów) naturę [Klenczona] spory wpływ miało jego pełne niepokoju dzieciństwo, które upłynęło pod znakiem ciągłego lęku o życie ukrywającego się przed bezpieką ojca - w czasie wojny żołnierza AK. Do czasu amnestii w 1956 r. mały Krzyś musiał wszędzie i wszystkim mówić, że jego tata nie żyje" - pisał Jerzy Skarżyński w książce "Niezapomniane płyty polskiego rocka".

Reklama

To ojcu poświęcił piosenkę "Biały krzyż", ten utwór dedykował walczącym o Polskę niepodległą.

Sukces "Pluszowych niedźwiadków"

Zanim doszło do współpracy Klenczona z Krajewskim w Czerwonych Gitarach, ten pierwszy - jako 20-latek - w duecie z kolegą ze studium nauczycielskiego w Gdańsku Karolem Warginem zdobył nagrodę na I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie w 1962 roku (wykonali piosenkę "Pluszowe niedźwiadki", znane też jako "Mały miś").

Posłuchaj tego występu:


Choć muzyką zainteresował się stosunkowo później - wcześniej na pierwszym miejscu stawiał sport. Z racji pobliskich jezior mazurskich (Klenczon urodził się w Pułtusku, a od 1945 roku mieszkał z rodziną w Szczytnie) było to żeglarstwo.

"Od samego początku zauważyłem, że umiejętnie łączył żeglarstwo z muzyką, to znaczy na wszystkich biwakach i spływach, w których uczestniczył. Zawsze był z gitarą. Podczas wieczornych ognisk zwykle śpiewał szanty, w wolnych chwilach komponował własne piosenki" - wspominał Wilhelm Szwerecki, licealny kolega Klenczona (cytat za stroną klenczon.com, wykorzystującą materiały z książki "Krzysztof Klenczon").

Telegram od ojca polskiego rock'n'rolla

Po sukcesie w Szczecinie Klenczon otrzymał telegram od Franciszka Walickiego, ojca polskiego rock'n'rolla i szefa Niebiesko-Czarnych, który poszukiwał gitarzysty do swojego zespołu. Dzień później był już w Gdańsku, gdzie swój matecznik mieli Niebiesko-Czarni. W tej grupie zadebiutował jako kompozytor (napisał m.in. "Licz do stu", "Bo to był zły dzień", "Gdy odlatują bociany") i odniósł pierwsze poważne sukcesy.

W Niebiesko-Czarnych występował do 1964 roku, by później dołączyć do grupy Pięciolinie, po niespełna pół roku przekształconej w Czerwone Gitary.

"Moje dążenia? Nowocześnie i głośno grać, śpiewać, komponować piosenki, które będą się podobały młodym ludziom... Lubię piosenki dynamiczne. Moje pierwsze piosenki były za słodkie" - mówił Klenczon w maju 1967 roku ("Jazz").

To on skomponował wiele przebojów Czerwonych Gitar, wśród nich m.in.: "Taka jak ty", "Historia jednej znajomości", "Nikt na świecie nie wie", "Biały krzyż", "Wróćmy na jeziora", "Kwiaty we włosach", "Powiedz stary, gdzieś ty był", "Jesień idzie przez park".

Zobacz Czerwone Gitary na Mazurach w piosence "Wróćmy na jeziora":


Z czasem zaczęła o sobie dawać znać różnica charakterów między Klenczonem a Krajewskim, skłaniającym się ku przebojowym, nastrojowym kompozycjom, chętnie dokładającym słowiańskie motywy. Klenczona coraz wyraźniej ciągnęło za to w stronę rock'n'rollowego brzmienia, co wyraźnie słychać już na drugiej płycie Czerwonych Gitar (m.in. "Nikt na świecie nie wie", "Nikt nam nie weźmie młodości", wcześniej "Historia jednej znajomości", "Kwiaty we włosach").

Konflikt nabrzmiał do tego stopnia, że podobno doszło do głosowania nad dalszą przyszłością zespołu. Pozostali muzycy zdecydowali, że Czerwone Gitary powinien opuścić Klenczon (według niektórych źródeł to właśnie jego ambicjonalne podejście sprawiło, że doszło do tej sytuacji).

"Zadecydowały, z całą pewnością, różnice w poglądach artystycznych Seweryna Krajewskiego i moich... Styl, w jakim będziemy grali, wyklaruje się później w czasie pracy nad piosenkami. Nie mogę go określić konkretnie, ponieważ nie mam zwyczaju segregowania mojej muzyki... Wzorować się na nikim z moich licznych ulubieńców zachodnich nie będę, bo według mnie nie ma to zupełnie sensu" - mówił w 1970 roku Klenczon ("Panorama").

Czerwone Gitary i "Kwiaty we włosach":


Po rozstaniu z Czerwonymi Gitarami powołał do życia formację Trzy Korony (w składzie był m.in. jego kuzyn Ryszard Klenczon, a menedżerem Andrzej Olechowski, późniejszy minister i kandydat na prezydenta). Do historii polskiej muzyki przeszedł w zasadzie tylko debiut zespołu "Krzysztof Klenczon i Trzy Korony" (1971) z takimi przebojami, jak "10 w skali Beauforta", "Nie przejdziemy do historii", "Port", "Spotkanie z diabłem", "Piosenka o niczym". Jednak solowa twórczość Klenczona najczęściej świadczyła o jego zagubieniu ("Kornika podróży" jako "kolejny przykład dyskusyjnej pogoni za przebojowością" - pisał Wiesław Królikowski w książce "Polski rock - przewodnik płytowy").

Zdaniem perkusisty Czerwonych Gitar Jerzego Skrzypczyka, najtrafniej Klenczona charakteryzuje tytuł jednego z artykułów jemu poświęconych - "Zbuntowany anioł". "Ten bunt dostrzec można było w jego charakterze i brzmieniu niektórych utworów, jak chociażby '10 w skali Beauforta', zaś anielskie usposobienie w piosenkach sentymentalnych, bardzo uczuciowych, jak 'Jesień idzie przez park', 'Gdy, kiedyś znów zawołam cię'" - mówił.

Posłuchaj piosenki "Nie przejdziemy do historii" Trzech Koron:


W połowie 1972 roku pożegnał się ze sceną koncertem "Nie przejdziemy do historii" (zagrali także Niebiesko-Czarni). Wkrótce wraz z rodziną wyemigrował do USA, jednak tamtejsze próby zaistnienia na rynku muzycznym były kompletnie nieudane. W 1978 i 1979 roku wystąpił jeszcze w Polsce.

Ze sceny zejść - niepokonany

25 lutego 1981 roku wraz z żoną Alicją wracał z koncertu charytatywnego w Chicago. Wówczas w ich samochód uderzył pijany kierowca. Ciężko ranny Klenczon trafił do szpitala w Chicago, gdzie po 40 dniach zmarł.

25 lipca 1981 roku odbył się pogrzeb w grobie rodzinnym w Szczytnie. Podczas ostatniego pożegnania Stan Borys, współpracownik Niebiesko-Czarnych, zaśpiewał utwór "Biały krzyż".

"Wydaje mi się, że na koncertach nie ma już tego entuzjazmu, tego przyjęcia, które było parę lat temu. Zresztą każda moda jest krótkotrwała i przemijająca. Wydaje mi się, że trzeba wiedzieć, kiedy odejść, żeby zostawić po sobie dobre wspomnienie" - tłumaczył Klenczon powody zejścia ze sceny w 1972 roku.

Zobacz występ Czerwonych Gitar na festiwalu w Sopocie (1968) w piosence "Biały krzyż":

Michał Boroń

Czytaj także:

Seweryn Krajewski: Geniusz i domator - tekst o drugim liderze Czerwonych Gitar na 65. urodziny

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy