Reklama

Krótki poradnik prowokatora

Zazdrościsz Dodzie popularności? Nie możesz zrozumieć, dlaczego publiczność wciąż spija każde słowo zesłane światu przez Michała Wiśniewskiego? Uważasz, że sam robisz dobrą muzykę i ktoś mógłby się w końcu tobą zainteresować? A może kiedyś już byłeś na świeczniku, lecz nie potrafisz na niego wrócić? Ten poradnik jest właśnie dla ciebie.

Nie bez przyczyny pojawiły się tu przykłady byłej żony Radosława Majdana oraz Michała Wiśniewskiego. Oni sztukę prowokacji opanowali do perfekcji. Podobnie jak na Zachodzie Madonna czy Marilyn Manson. Prowokacje mogą być bardziej lub mniej subtelne, cel jest jednak jeden: przyciągać uwagę. Choć cynik uznałby zapewne, że chodzi tylko o to, by zarobić. Ale do rzeczy.

Po pierwsze, załóż bloga. Musisz się jakoś komunikować ze światem, twoje prowokacyjne myśli muszą znaleźć masowe ujście. Nie możesz czekać, aż ktoś zechce z tobą przeprowadzić wywiad. Nie będziesz również wysyłał mediom maili ze swoimi przemyśleniami, bo będzie to pretensjonalne, a nawet infantylne. Dzięki blogowi to ty decydujesz, kiedy i co chcesz przekazać, nie jesteś od nikogo zależny.

Reklama

"Nie mogę sobie podymać - nie ma kiedy... z własną żoną" - to oczywiście cytat z blogu Michała Wiśniewskiego. Blog bez tabu, przyprawiony nutką wulgarności to w jego przypadku doskonała recepta na stałe podtrzymywanie zainteresowania swoją skromną osobą.

Kiedy już będziesz bloga posiadał, pamiętaj o częstych i regularnych wpisach. Skuteczna prowokacja, czyli podchwycona i nagłośniona przez media, musi za sobą nieść kolejne, coraz większego kalibru. Jeżeli twój blog zacznie być w końcu odwiedzany, dopilnuj, żeby się zbyt szybko nie znudził.

Wie o tym Sara May, która dzień w dzień raczy nas kolejnymi barwnymi wpisami w swoim internetowym zakątku. To nie szkodzi, że nie wiesz, kim jest Sara May. Gwarantuję, że jeszcze miesiąc, dwa jej intensywnego blogowania i będzie ci się śniła po nocach. Wokalistka pisała np. o tym, jak bardzo upodobała sobie męskie pośladki - "Na pierwszy rzut lecę na tyłeczek - na sexy tyłeczek. Nie będę ukrywać". Innym razem analizowała słabą postawę naszych skoczków narciarskich. I strach przyznać, ale wychodziło jej to nie najgorzej.

Pisz o ludziach bardziej znanych od siebie (lub przynajmniej tak samo znanych). Sara pisała już o Małyszu, Dodzie, Edycie Górniak, Michale Wiśniewskim, nawet Stachurski się załapał. Krytykuj ich, możesz nawet zwyzywać. Jeżeli znasz jakieś szczegóły z ich życia intymnego, podziel się nimi. Jeżeli takich nie znasz, zmyślaj, ale odłóż pieniądze na ewentualny przegrany proces o naruszenie dóbr osobistych (kolejna rada - zatrudnij prawnika).

Pisz również o sobie. Im bardziej intymnie, tym lepiej (patrz: Wiśniewski). Tutaj prowokacje mogą przebiegać różnymi ścieżkami, dopasuj je do własnej osobowości. Pamiętaj jednak, że powinien wystąpić przynajmniej jeden z następujących motywów: seks, zbrodnia, narkotyki, alkohol, samobójstwo, zdrada. Jeżeli w twoim życiu nic takiego nie miejsca, nie załamuj się, pisz o tych samych rzeczach u innych ludzi (znanych lub bliskich).

Jednak wbrew pozorom nie samym blogiem żyje prowokator, więc przejdźmy do bardziej aktywnych form szokowania niż stukanie w klawisze. Kiedy ktoś wreszcie zdecyduje się podsunąć ci mikrofon pod nos, nie opowiadaj banałów. Bądź kontrowersyjny i precyzyjny. Poczytaj wywiady z Maciejem Maleńczukiem i wyciągnij wnioski.

Na pytanie o plany na przyszłość, odpowiedz pikantną opowiastką o tym, jak to zdradzisz partnera, ponieważ cię już nudzi. Dziennikarz weźmie to za żart, a ty masz pewność, że twoja wypowiedź pojawi się tu i ówdzie. Jeśli chodzi zaś o samą zdradę, nie jest to najgłupszy pomysł. Kiedy Radosław Majdan rzekomo oszukiwał żonę, a ona w telewizji oświadczyła, że z nimi już koniec, zupełnym przypadkiem zbiegło się to z premierą jej nowego albumu, który sprzedał się doskonale.

Jednak zanim zdradzisz, pamiętaj o kilku podstawowych zasadach dotyczących związków:

Twój życiowy partner powinien być znany w show-biznesie. Nie ma nic gorszego niż anonimowy partner (anonimowa kochanka lub kochanek jeszcze ujdą). Jeżeli jesteś kobietą, twój partner powinien być dużo starszy, jeżeli jesteś mężczyzną, niech twoja partnerka będzie dużo młodsza. Piotr Rubik i Agata Paskudzka to idealny przykład. Ile okładek kolorowych czasopism zaliczyłby blondwłosy kompozytor, gdyby miał kobietę w swoim wieku?

Zdradzajcie się lub przynajmniej udawajcie, że to robicie. Rozchodźcie się i schodźcie na nowo. Zróbcie z tego serial, nie poprzestawajcie na pojedynczych epizodach. Wspomniana już była żona Radosława Majdana potrafiła jednego dnia wynieść jego rzeczy z domu (dziwnym trafem znaleźli się tam fotoreporterzy), a następnego wziąć bramkarza na namiętną randkę. Jeżeli media zaczną o was mówić jako o najszczęśliwszej parze show-biznesu, znaczy to, że znajdujecie się albo za chwilę znajdziecie na równi pochyłej medialnego zainteresowania. Gdyby nie nowa płyta Anity Lipnickiej i Johna Portera nikt by się już ich szczęściem nie zajmował.

Kolejna sprawa to używki. Alkoholizm, narkomania połączone z dzikimi imprezami (czy nawet orgiami), są jak najbardziej wskazane. Jeżeli nie chcesz się aż tak bardzo poświęcać dla kariery, puść w obieg plotki na temat swoich nałogów. Dla wzmocnienia efektu, możesz się dać "przypadkowo" sfotografować z nosem ubrudzonym mąką lub proszkiem do prania. Zaleca się, by był to proszek biały.

Pete Doherty, obecnie wokalista grupy Babyshambles, wcześniej The Libertines, byłby anonimowy, gdyby nie dwa fakty: ma w życiorysie burzliwy związek z supermodelką Kate Moss (patrz: podstawowa zasada związków) oraz non stop przyłapywany jest na ćpaniu. Za kulisami, na imprezie, na dworcu, na łące, na siedząco, na stojąco, na leżąco - każda odmiana ćpania Doherty'ego jest skrupulatnie odnotowywana przez brytyjskie bulwarówki, co wprost proporcjonalnie przekłada się na jego popularność. Zatrważająca zależność między ilością wciągniętej kokainy a sprzedanymi egzemplarzami płyt zauważalna jest również u Amy Winehouse, choć ani jej ani nawet Dohertemu talentu odmówić nie można.

Na koncertach nawet nie próbuj szokować. Szkoda twoich sił. Dziś historia zna już takie przypadki, jak obnażone pośladki Skiby, symulacja stosunku w wykonaniu Akona czy "krzyżująca się" na scenie Madonna. Nie przebijesz ich, naprawdę szkoda czasu.

Jeżeli ktoś postanowi docenić cię za twoją muzykę i wręczyć ci publicznie nagrodę, zrób z tego coś spektakularnego. Jak choćby Agnieszka Chylińska, która odbierając Fryderyka w 1997 roku, wykrzyczała ze sceny: "Nauczyciele! Fuck off! Nienawidzę was!". Minęło jedenaście lat, a wciąż się o tym wspomina.

Tak jak o Adrienie Brodym, który otrzymując Oscara, namiętnie wycałował w 2003 roku wręczającą mu go Halle Berry. Weź z nich przykład, zamiast dukać z kartki podziękowania dla wszystkich księgowych w wytwórni płytowej.

Nie tylko słowa mogą być twoim orężem w walce o popularność - pamiętaj również o wyglądzie. Tutaj wachlarz rozwiązań jest niemal nieskończony: piercing, tatuaże, ekstrawagancko farbowane włosy, wyzywające kostiumy. Brak bielizny również bywa skuteczny. Tutaj niekwestionowanym ekspertem jest Britney Spears.

Prowokacja wizualna może przenikać się z prowokacją słowną. Możesz powiedzieć mediom, że nie masz na sobie majtek, mimo że tak naprawdę są dokładnie tam, gdzie być powinny. Możesz też nie mieć majtek, dać się bez nich sfotografować, a następnie oświadczyć, że majtki były na swoim miejscu. Jest też opcja następująca: masz na sobie majtki i oświadczasz wszystkim, że tak właśnie jest. Wtedy ludzie staną się podejrzliwi i zaczną dowodzić, że tak naprawdę majtek nie nosisz.

Każda z tych możliwości jest dobra, ponieważ to właśnie ty i twoje majtki są głównymi tematami nagłówków następnego dnia.

Drogi artysto. To, co przeczytałeś, to tylko wierzchołek góry lodowej. Prowokować można na tysiące różnych sposobów, nie bez przyczyny postrzega się prowokację jako sztukę. Niektórzy wykonawcy na dobre zaniedbali muzykę, by móc się w pełni oddać tworzeniu kontrowersji wokół siebie. Inni potrafią godzić jedno z drugim, dzięki czemu ich płyty i koncerty cieszą się gigantycznym zainteresowaniem.

Jeżeli wierzysz, że twoja muzyka jest się w stanie sama obronić, być może masz rację. Jeśli jednak za kilka lat nadal będziesz nakłuwał tę szmacianą laleczkę do złudzenia przypominającą pewną blondwłosą wokalistkę, pretensje możesz mieć tylko do siebie.

Michał Michalak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: krótka | partner
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy