Reklama

Koniec Boyzone... na pewno?

Winę za rozpad grupy Boyzone ponoszą Ronan Keating i Louis Walsh, menedżer zespołu - tak przynajmniej twierdzi Mikey Graham, jeden z członków popularnego irlandzkiego boysbandu. Opinię swą wygłosił on niedawno podczas wywiadu dla brytyjskiej stacji radiowej BBC Radio 1.

Winę za rozpad grupy Boyzone ponoszą Ronan Keating i Louis Walsh, menedżer zespołu - tak przynajmniej twierdzi Mikey Graham, jeden z członków popularnego irlandzkiego boysbandu. Opinię swą wygłosił on niedawno podczas wywiadu dla brytyjskiej stacji radiowej BBC Radio 1.

"To koniec. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek się zejdziemy. Ronan stwierdził za namową Loiusa, że nie ma już zamiaru z nami koncertować, pomimo że oferowano nam w sumie cztery miliony dolarów!" - powiedział rozżalony Mikey.

Z opinią tą nie zgadza się jednak sam Keating, twierdząc, że zupełnie nie ma pojęcia, o co chodzi jego kolegom.

"Nie wiem, co się z nimi dzieje! Wyprawiają coś, o czym nie mam zielonego pojęcia. Chciałbym jeszcze z nimi zaśpiewać, ale jeśli oni nie chcą, to nie. Zaczekam na kolejne oświadczenie dla prasy. Może to wyjaśni, o co im chodzi" - powiedział wokalista w wywiadzie dla polskiego magazynu "Halo!".

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Boyzone | Ronan | radio | Ronan Keating
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy