Reklama

Kociak ery disco: Kultowa Zdzisia

Kochają ją i raperzy, i geje. Dla rzeszy wyznawców jej czule zdrabniane imię roztacza nieziemski blask. Blask Alei Gwiazd - przed Wami Zdzisława Sośnicka.

Ostentacja, szok i styl. Zdzisława Sośnicka rzadko używała półśrodków. Była diwą, która nieprzeciętny talent połączyła ze scenicznym sprytem. Status ikony przyniosły jej zarówno brawurowe wykonania nieśmiertelnych opolskich szlagierów, jak i ściśle kontrolowany wizerunek pierwszej trendsetterki PRL.

Wspinaczkę na szczyty szoł-biznesu rozpoczęła jeszcze w liceum, zdobywając II nagrodę na Konkursie Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.

Reklama

Potem było już tylko lepiej. Choć za "Dom, który mam" nie otrzymała na Opolu'71 żadnego wyróżnienia, publiczność widziała narodziny gwiazdy. Trzy miesiące później zachwycająca świeżością kaliszanka zgarnęła cztery nagrody w Sopocie, a jej debiutancki album musiano tłoczyć trzy razy, by zaspokoić popyt.

"Zdzisława Sośnicka" sprzedała się w 750 tys. egzemplarzy - a to był jedynie początek. Kolejne lata przyniosły pierwszą metamorfozę: uśmiechniętą dziewczynę z sąsiedztwa zastąpił kociak ery disco. Płyty z tego okresu, "Moja muzyka" i "Odcienie samotności", do dziś są wzorem, jak twórczo przeszczepiać na rodzimy grunt zachodnie mody. Pełne najnowszego soulowego groove'u, obok coverów Kiki Dee, Roda Stewarta i Donny Sumer, zawierały też szczególną nutę melancholii.

Psychodeliczna "Julia i ja" była analizowana na wszelkie sposoby, bo enigmatyczny tekst o kosmicznej wędrówce przywodzi na myśl narkotyczne wizje.

W lata 80. weszła jako Smutna Księżniczka z "Akademii Pana Kleksa", by wydanym zaraz potem albumem "Realia" określić syntetyczne brzmienie dekady, którego szczyt wyznacza nieśmiertelna "Aleja gwiazd" z '87 r.

To również czas najbardziej kosmicznego image'u piosenkarki, która z polskiej Diany Ross zmieniła się w seksowną blond żyletę w połyskliwych kreacjach z obowiązkowo watowanymi ramionami. Nic dziwnego, że ten wamp nie odnalazł się w skromnych latach 90., i że po nagraniu godnej Barbry Streisand płyty "Musicale" zamilkł na długie lata.

Dopiero gdy "Julia i ja" została owacyjnie przyjęta na jubileuszu Opola, gwiazda znów poczuła motywację do pracy. W 1998 r. wydała ostatnią jak dotąd płytę "Magia serc", która sprzedała się w imponujących 80 tysiącach egzemplarzy.

Dziś Zdzisława Sośnicka milczy, zadowalając się statusem żywej legendy z oddali swej konstancińskiej rezydencji. Musi śmiać się w duszy, widząc jak estetyka lat 80. święci tryumfy w muzyce i modzie, a hiphopowi producenci szukają sampli w jej oryginalnym, rodzimym soulu (sam Tede w "Jak żyć" posiłkował się samplem piosenki "Ludzie mówią" z płyty "Zdzisława Sośnicka 2"). Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Jan Mirosław

Machina
Dowiedz się więcej na temat: kociaki | Zdzisława Sośnicka | kociak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy