Reklama

Finał Coke Live

Drugi i ostatni dzień Coke Live Music Festival potwierdził, że imprezę tę można zaliczyć do wyjątkowo udanych. Największymi gwiazdami wieczoru byli Common i Rihanna.

Podczas pierwszych występów w drugim dniu festiwalu Coke Live frekwencja nie dopisywała zupełnie jak dzień wcześniej. Występy w namiotach Coke i Burn, z muzyką alternatywną i klubową, obserwowało po kilkanaście osób, a około stu osób zgromadziło się przy scenie głównej, aby posłuchać koncertu pop-rockowego wokalisty, Tomka Makowieckiego.

Po Makowieckim na scenie wszystkich czekała wyjątkowa atrakcja, jaką był premierowy występ Pauliny Przybysz z zespołu Sistars, ze swoim solowym projektem pod tajemniczą nazwą Pinnawela. Coraz liczniej gromadząca się publiczność z entuzjazmem przyjęła nowe utwory wokalistki. W tłumie można było nawet dostrzec dopingującą swoją siostrę, Natalię Przybysz, która później zaśpiewała z nią w jednym z utworów.

Reklama

Nowe propozycje Pauliny nie odbiegają stylistycznie od drogi obranej przez macierzysty zespół sióstr, Sistars. Solidna dawka r'n'b była zatem idealnym wstępem do pierwszej zagranicznej atrakcji wieczoru, Commona.

Podobnie jak koncerty odbywające się od godz. 20. na mniejszych scenach. Na scenie Burn grał bowiem zespół Mosqitoo łączący pop, r'n'b i house, a na Coke hiphopowcy Łona i Webber.

Występ Commona rozpoczął się na głównej scenie z niewielkim dziesięciominutowym poślizgiem. Raper ten jest ikoną gatunku, ale poza Stanami Zjednoczonymi nie jest powszechnie znany. A to dlatego, że ma przywilej nie należenia do skomercjalizowanego mainstreamu, a jego muzyka na całym świecie i tak ma grono zagorzałych fanów.

Koncert Commona na Coke Live udowodnił, że ma solidną bazę fanów także w Polsce. Tłumnie zgromadzona publiczność natychmiast poddała się dźwiękom jego muzyki tańcząc i wydając okrzyki za raperem, który na scenie pojawił się z samym DJ-em.

Na jego ostatnich płytach więcej jest tekstów na tematy społeczne i duchowe. Nie zabrakło więc przesłania także dla Polaków. Common zaapelował o tolerancję dla ludzi innych ras, czy o innych preferencjach seksualnych. Dodał też, że muzyka i tak łączy wszystkich, bez względu na dzielące granice i uprzedzenia.

Podczas godzinnego show Common zaprezentował też swoje umiejętności breakdance'owe i freestylowe. Choć w tych drugich na Coke Live przebił go nasz rodzimy O.S.T.R., który dzień wcześniej przez kilka minut freestylował na scenie Coke z prędkością karabinu maszynowego.

Fenomenalny popis umiejętności dał później DJ Dummy grający z Commonem, którego wirtuozerię można było nie tylko usłyszeć, ale też obserwować na płóciennych ekranach, udających telebimy. Podczas kilkuminutowego solo DJ w pewnym momencie miksował płyty tak szybko, jak O.S.T.R. freestylował.

Common podobnie jak Akon dzień wcześniej, zszedł do publiczności. A wcześniej zaprosił jedną z fanek na scenę, gdzie razem wykonali uwodzicielski taniec do przeboju "Come Close".

Kulminacyjny występ festiwalu na głównej scenie, którego gwiazdą była Rihanna miał rozpocząć się po godzinnej przerwie, ale wokalistka opóźniła wejście na scenę o blisko kolejne pół godziny. Zniecierpliwiona publiczność wygwizdała gwiazdę.

Jednak, gdy jej koncert już się rozpoczął, fani obdarzyli ją oklaskami i okrzykami radości i zaczęli bawić się w rytm jej pierwszego przeboju "Pon De Replay". Po nim Rihanna niespodziewanie zwolniła grając balladę "Rehab", ale na szczęście po niej znowu przyspieszyła śpiewając aktualny hit "Shut Up And Drive" i megahit "S.O.S.".

Na skutek skręcenia kostki Rihanna prawie przez cały występ siedziała na krześle, co zupełnie nie pasowało do wyjątkowo energicznej muzyki, którą prezentowała. Może dlatego publiczność była na początku dosyć statyczna. Sama wokalistka i tak ruszała się bardzo żywiołowo, a przede wszystkim zaskoczyła świetnym wokalem na żywo, wspomaganym przez dwie chórzystki.

Rihanna złożyła też hołd Bobowi Marleyowi śpiewając własną przeróbkę jego klasyka "Is This Love?". Dopiero gdy zabrzmiał balladowy przebój "Unfaithful" publiczność zaczęła śpiewać razem z nią. A już przy dźwiękach megahitu "Umbrella", zaśpiewanego na koniec zaledwie 45-minutowego show, fani nie tylko śpiewali, ale też zaczęli w końcu tańczyć. Jakież było zdziwienie i konsternacja, gdy okazało się, że to już jej ostatnia piosenka.

Rihanna wielokrotnie rozmawiała z publicznością. Po serii gwizdów przed jej występem zapytała na początku, czy wszyscy zamierzają się z nią dobrze bawić. Otrzymała twierdzącą odpowiedź i obietnica została spełniona. Wokalistka zapytała również kto już nabył jej najnowszy album i podziękowała Polakom za doprowadzenie go do statusu "Platynowej płyty".

Gorzej było poza sceną. Menedżer Rihanny nie był skłonny do udzielania zgody na wywiady oraz zakazał fotografowania i filmowania młodej wokalistki. Dla porównania pozostałe zagraniczne gwiazdy, a więc artyści samodzielnie tworzący swoją muzykę, rozmawiali ze wszystkimi chętnymi dziennikarzami, tak długo jak tylko było to możliwe.

Po występie Rihanny zakończonym pokazem fajerwerków, uczestnicy festiwalu udali się na mniejsze sceny, zwłaszcza na występ polskiego hiphopowego składu Molesta Ewenement, który opóźnił show czekając do końca koncertu Rihanny.

Ostatnie dźwięki festiwalu Coke Live zabrzmiały w klubowym namiocie Burn już nad ranem, podczas występu duetu Boogie Mafia.

Paweł Kasa, Kraków

Zobacz teledyski Rihanny Commona na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rihanna | show | muzyka | publiczność | finał | Live | coke live | coke
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy