Reklama

De Mono: Andrzej Krzywy odpowiada

Wokalista De Mono Andrzej Krzywy zdecydował się po raz pierwszy zabrać głos na temat sądowego sporu z byłymi muzykami tej grupy. "Boję się, że już może być za późno, aby nasze relacje wróciły do tego, co było kiedyś" - komentuje.

Przypomnijmy, że konflikt dotyczy prawa do używania nazwy zespołu De Mono. Kilka dni temu swoje racje w rozmowie z serwisem PAP Life przedstawił Marek Kościkiewicz, założyciel De Mono, który z zespołu odszedł w 1996 roku. W tym samym medium zdecydował się wypowiedzieć Andrzej Krzywy, odpowiadając na zarzuty dawnego kolegi.

"Zdecydowałem się odezwać, bo Marek Kościkiewicz porusza tę sprawę w mediach i ciągle dokłada nowe szczegóły. One coraz bardziej wykrzywiają rzeczywistość. Do tej pory nie wypowiadałem się na ten temat, bo wyszedłem z założenia, że tłumaczą się winni" - wyjaśnia Andrzej Krzywy.

Marek Kościkiewicz opowiada, że wraz z innymi byłymi członkami De Mono (m.in. Robert Chojnacki i Darek Krupicz) bezskutecznie próbował dojść do porozumienia na drodze pozasądowej. Trzy lata temu jednak złożył wniosek o sądowy nakaz zaprzestania grania przez Andrzeja Krzywego i resztę zespołu pod nazwą De Mono.

Reklama

"Najpierw sąd okręgowy, a potem sąd apelacyjny ten wniosek odrzuciły jako bezzasadny. O tym Marek w rozmowie z prasą nie wspomina..." - odpowiada Krzywy.

"Nieprzerwanie przez te wszystkie 24 lata gram i śpiewam w tym zespole. Nie odbył się ani jeden koncert bez mojego udziału. Dlatego teraz, gdy czytam, że odszedłem z De Mono i że nie mam prawa występować pod tą nazwą, to skóra mi cierpnie, bo to są bzdury wyssane z palca, które chętnie podchwytuje kolorowa prasa. Informuję, że z zespołu nigdy nie odchodziłem i nieprzerwanie gramy od 1987 roku" - dodaje.

Wokalista (razem z basistą Piotrem Kubiaczykiem grającym w zespole od początku) wytoczył proces przeciwko Kościkiewiczowi za - jego zdaniem - bezprawne posługiwanie się nazwą De Mono. Przypomnijmy, że gitarzysta skrzyknął muzyków występujących niegdyś w De Mono (m.in. Robert Chojnacki, Darek Krupicz i Wojtek Wójcicki) i zaczął występować jako De Mono z nowym wokalistą.

"To jest nielegalne, ponieważ firma Sony, która jest obecnie dysponentem praw do znaku towarowego De Mono udzieliła wyłącznie mnie i Piotrowi Kubiaczykowi zgody na granie pod tym szyldem" - wyjaśnia Krzywy.

"Sprawa toczy się tego, kto może występować pod nazwą De Mono. My nie zabraniamy Markowi ani nikomu innemu grać naszych utworów. On może organizować koncerty i śpiewać przeboje zespołu, ale niech robi to pod własnym nazwiskiem czy jakąś inną nazwą, a nie pod nazwą De Mono".

Wokalista ujawnia, że podczas spotkania mającego doprowadzić do ugody Kościkiewicz miał zaproponować, by zespół De Mono wypłacał mu co miesiąc do końca życia 18 tys. zł.

"Nie wiem jak to nazwać, bo nie jestem prawnikiem, ale to było coś na kształt haraczu. Jednocześnie Marek bardzo wyraźnie powiedział, że granie w zespole De Mono go nie interesuje" - mówi Andrzej Krzywy.

Wokalista broni się też przed zarzutami Kościkiewicza, że ostatnia płyta De Mono "No Stress" została bardzo nisko oceniona przez krytyków, co szkodzi renomie zespołu. "De Mono jest dla nas bardzo ważne i przykro nam, że lata pracy na jego pozycję i uznanie są niweczone" - mówił Kościkiewicz.

"W polemikę dotyczącą wartości artystycznej utworów De Mono nie wchodzę, bo nasze piosenki oceniają słuchacze i albo chcą ich słuchać albo nie. Na szczęście chcą. Płyta sprzedaje się bardzo dobrze. Ludzie chcą słuchać nowych piosenek na koncertach. Znają ich słowa i śpiewają je z nami" - odpowiada Krzywy.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: De Mono | Andrzej Krzywy | Marek Kościkiewicz | Robert Chojnacki | spór | proces | nazwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy