Reklama

D'Angelo: "Czarny mesjasz" z bogatą kartoteką

Na trzeci album swojego idola fani musieli czekać prawie 15 lat (polscy sympatycy wokalisty od 13 stycznia mogą cieszyć się fizyczną wersją "Black Messiah"). Dlaczego tak długo? Złożyło się na to wiele powodów.

O najnowszym albumie D'Angelo (Michael Eugene Archer) powstało już sporo tekstów. O tym jak ważna i wyczekiwana była to płyta, świadczyć może fakt, iż nie potrzebowała ona żadnej promocji, aby zdobyć spory rozgłos. Wszystko to za sprawą odwołań do "czarnego mesjasza", którym, wbrew wielu opiniom, D'Angelo wcale się nie ogłasza. Muzyk jasno stwierdza, iż w przesłaniu chodzi o czarną społeczność.

Płyta wydana została specjalnie wcześniej i bez odpowiedniej promocji, gdyż miała ona oddać nastroje wokalisty, poruszonego protestami w Ferguson. Jak się okazało 14 lat poprawek i ciągłych zmian, zaowocowały albumem na wysokim poziomie, który dorównuje poprzednikom D'Angelo.

Reklama

Te powstały odpowiednio w 1995 ("Brown Sugar") oraz 2000 roku ("Voodoo"), stając się natychmiast po premierze niezwykle rozchwytywanymi pozycjami. Zwłaszcza album "Voodoo" cieszył się ogromną popularnością.

W Stanach w pierwszym tygodniu sprzedał się w nakładzie ponad 300 tys. egzemplarzy, a łącznie zakupiono go około 2 miliony razy. Z "Voodoo" związany jest też kontrowersyjny teledysk do utworu "Untitled (How Does It Feel)", w którym D'Angelo występuje całkowicie nago.


Wydawało się, że wokalista pójdzie za ciosem i w najbliższym czasie otrzymamy następną niezwykle interesującą pozycję. Jednak lata 2000-14 stały się ciągłym poprawieniem prawie gotowego materiału i... wywoływaniem skandali obyczajowych przez D'Angelo.

D'Angelo przestał koncertować i tylko sporadycznie pojawiał się gościnnie na płytach swoich znajomych (m.in. u Commona). Plotki o jego nowym materiale pojawiały się w mediach regularnie. Pierwsza wzmianka pochodzi już z 2002 roku, a następnie otrzymywaliśmy kolejne informacje o dopracowywaniu piosenek.

Wiadomości o płycie przerywały inne, dużo bardziej intrygujące komunikaty dotyczące działalności D'Angelo. W 2002 roku zaatakował on kobietę na stacji benzynowej. Wokalistę uspokoiła dopiero policja za pomocą gazu pieprzowego. Trzy lata później muzyk został złapany za jazdę po pijanemu niedaleko swojego domu w Virginii. Również w 2005 roku skazano go na trzy lata w zawieszeniu za posiadanie kokainy.

Wiele osób zaczęło zastanawiać się, czy D'Angelo wpadł w nałogi i czy nowa płyta kiedykolwiek w ogóle powstanie. W 2008 roku jego menedżer stwierdził, że wokalista jest już w świetnej formie. Niestety nie potwierdził tego dwa lata później, gdy zrobił jedną z głupszych rzeczy w swoim życiu. W marcu 2010 roku muzyk został aresztowany w Nowym Jorku, po tym jak wziął policjantkę w cywilu za prostytutkę i zaproponował jej 40 dolarów za jej usługi. Wszystko skończyło się wizytą w areszcie i zarzutami o nakłanianie do prostytucji.

Na całe szczęście D'Angelo otrząsnął się ze swoich złych zwyczajów i powoli wracał do formy. W 2012 roku ponownie ruszył w trasę koncertową, a dwa lata później dał fanom to, na co czekali od ponad dekady, najnowszy album. Czy warto było czekać? Większość bez zastanowienia odpowie, że na pewno.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: D'Angelo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy