Reklama

Były menedżer pozywa Enrique Iglesiasa

Fernan Martinez, były menedżer Enrique Iglesiasa, pozwał słynnego wokalistę do sądu. Domaga się 4.5 mln dolarów odszkodowania z tytułu niezapłaconych należności. Sprawa została wniesiona do sądu w Miami pod koniec zeszłego roku.

Martinez zajmował się sprawami Iglesiasa przez blisko trzy lata, od kwietnia 1997 do marca 2000 roku. Obowiązywała ich ustna umowa. Podobno według niej Martinez miał otrzymać 15 procent wpływów ze sprzedaży płyt i 10 procent zysków z koncertów.

W czasie ich współpracy Enrique podpisał kontrakt na sześć albumów z wytwórnią Universal. Ma dostać za to zawrotną sumę 57 mln dolarów. Fernan Martinez twierdzi, że od tej kwoty należy mu się 15 procent. Ponadto żąda 300 tysięcy dolarów, które mają pokryć nakłady poniesione na podróże.

"To było jedyne możliwe rozwiązanie. Nie chciałem tego robić, ale nie widziałem innej drogi uzyskania należnych mi pieniędzy" - powiedział Martinez.

Reklama

Jego związki z rodziną Iglesiasów nie ograniczają się tylko do Enrique. Wcześniej przez 10 lat pracował dla jego ojca, słynnego Julio. Później dopiero pomógł w karierze jego synowi. Ten odwdzięczył mu się wyrzuceniem z pracy w marcu 2000 roku.

Dla menedżera było to ogromne zaskoczenie. "Stanowiliśmy doskonały zespół, niczym małżeństwo" - wspomina Martinez.

Zia Modabber, adwokat Iglesiasa-juniora, twierdzi, że zarzuty menedżera są bezpodstawne.

Billboard
Dowiedz się więcej na temat: Enrique Iglesias | procent | menedżer
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy