Reklama

Jaki był finał Open'era?

Na koniec festiwalu Open'er 2009 zrobiło się w Gdyni chłodno. Niższą temperaturę miały również niedzielne (5 lipca) występy, choć pojawiły się przecież wielkie gwiazdy.

Serię finalnych występów rozpoczął na scenie głównej raper O.S.T.R., który kolejne utwory przeplatał przydługimi wywodami na tematy wszelakie. Z przemów Ostrego mogliśmy się dowiedzieć, że lubi gandzię, polskie kobiety i żurek. Specjalnie dla gości z zagranicy raper w kilku językach próbował zareklamować polską marihuanę; branża jest mu zapewne wdzięczna. Inny wywód dotyczył polityków. Okazało się, że są to ku*wy i złodzieje i należy im pokazać środkowy palec. Dla nie-fanów Ostrego te perory były wyjątkowo ciężkostrawne.

Reklama

Lily Allen, która pojawiła się na Main Stage o godzinie 20, ukazała nam się w fioletowych włosach, granatowej sukience i odważnym makijażu. Brytyjka rozpoczęła nieco ospale, publiczność również reagowała bez przesadnego entuzjazmu. Dopiero w samym finale, kiedy wybrzmiewał singel "It's Not Fair", ludzie zaczęli spontanicznie tańczyć i trzeba przyznać, że jest to piosenka świetna do wesołego podrygiwania. Lily była zaskoczona dużą frekwencją na swoim występie - chyba pamiętała jeszcze pustki na jej koncercie podczas Coke Live w 2007 roku.

Jeszcze większą publiczność niż Allen przyciągnęli Kings Of LeonPlacebo. Podczas ich występów na samym przodzie przy barierkach zrobiło się niezwykle ciasno. Ochrona i ratownicy medyczni mieli pełne ręce roboty. Fani Placebo, bo oni tam dominowali, zajmowali swoje miejsca, jak tylko otworzono teren festiwalu. Choć to Caleb Followill został niedawno uznany najseksowniejszym rockmanem, w Gdyni największą euforię wśród fanek wzbudzał bez wątpienia Brian Molko z Placebo.

Oba zespoły wykonały swoją robotę bardzo dobrze. Były przeboje, były pozdrowienia. Wokalnie zarówno Molko jak i Followill spisali się nieźle, zwłaszcza ten pierwszy. Zabrakło jednak czegoś ekstra. Wydarzenia. Popisów. Spontanicznych zachowań. Instrumentalnych szaleństw. Takich koncertów jak w Gdyni oba zespoły zagrają w tym roku jeszcze kilkadziesiąt. Nie trzeba daleko szukać, by pokazać kontrprzykład - Faith No More pokazali w sobotę, jak wygląda koncert wyjątkowy i niepowtarzalny.

Na koniec festiwalu wystąpiła słynna brytyjska grupa The Prodigy. Przed tym koncertem na telebimach pojawiły się ostrzeżenia - o możliwych atakach epilepsji i równie możliwej utracie słuchu. Brzmi groźnie, prawda? I taki też jest ten zespół. Groźny, momentami agresywny i rozkrzyczany za sprawą Keitha Flinta i Maxima Reality'ego, którzy tradycyjnie zadbali o kontakt z publicznością. Na Open'erze wybrzmiały przeboje takie jak "Voodoo People", "Firestarter" czy "Smack My Bitch Up". Pulsująca, rave'owa muzyka nie trafiła do wszystkich, ale jak już znalazła odbiorcę, to pochłaniała go bez reszty.

Cztery dni Open'era to sukces organizatorów, bez dwóch zdań. Udało się ściągnąć rekordową liczbę widzów (ponad 60 tysięcy każdego dnia) i mnóstwo uznanych artystów. Jak dowiedział się nieoficjalnie portal INTERIA.PL, pojawił się już brawurowy pomysł, by festiwal wydłużyć w przyszłym roku o kolejny dzień!

Michał Michalak, Gdynia

Sprawdź nasz raport specjalny na temat festiwalu Open'er 2009.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Open'er | raper | Placebo | ostry dyżur | Gdynia | finał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama