Reklama

"Póki śmierć nas nie rozdzieli"

"Till Death Do Us Part" - takim opatrzony zostanie nowy album Deicide, legendy florydzkiego death metalu.

Następca przyjętego dość ambiwalentnie "The Stench Of Redemption" (2006) już powstaje w nie mniej legendarnym studiu "Morrisound" na Florydzie. Dziewiąta płyta ma być "najbardziej agresywna i dzika", tak przynajmniej twierdzi Earache Records, brytyjski wydawca Amerykanów.

Obecnie trwają prace nad partiami perkusji.

"Utwory będą miały złą i chaotyczną naturę i zawierać będą bogate aranżacje i riffy, dzięki którym Stench... był tak wspaniały. Nie będzie żadnej pomyłki - to Deicide. Materiał wydaje się pomostem między Stench...Legion i jest bez wątpienia kolejnym, logicznym krokiem dla Deicide" - oznajmił perkusista Steve Asheim, poza wokalistą Glenem Bentonem, dziś jedyny oryginalny członek zespołu.

Reklama

"Z tym, co robimy, idziemy coraz dalej. Gitary są nawet jeszcze bardziej złowieszcze. Perkusja jeszcze bardziej brutalna. Fani Deicide mogą być w szoku, jakie to jest szybkie, choć na pewno nie będą mieć z tym żadnych problemów" - dodał Asheim.

Koniec nagrań przewidziano na początek listopada.

"Till Death Do Us Part" ma się ukazać na początku 2008 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Deicide | nowy album | nie żyje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy