Reklama

Nergal: Jeśli Bóg mnie karze...

Adam "Nergal" Darski po raz pierwszy od wielu tygodni zdecydował się na udzielenie wywiadu. Chory na białaczkę artysta opowiada o swoim pobycie w szpitalu, o miłości do Dody, o śmierci i swoim stosunku (niezmiennie krytycznym) do chrześcijaństwa.

Po tym, jak znalazł się dawca szpiku kostnego, wokalista jest dobrej myśli co do swojego leczenia. Zaznacza jednak, że jego stan fizyczny jest fatalny - jak mówi "Przekrojowi", trudno mu nawet patrzeć w lustro.

Wokalista cieszy się, że dzięki jego chorobie i głośnym akcjom Dody zarejestrowało się tak wiele potencjalnych dawców szpiku. Nergal odniósł się przy okazji do kontrowersji związanych z programem "Misja specjalna", który alarmował, że polski szpik z fundacji DKMS trafia do Niemiec.

"Teraz boimy się, że nam szpik wykradną. No żesz ku...a mać! Jeżeli ma mi pomóc Niemiec, to wspaniale, potem ja pomogę jemu albo i jakiemuś czarnemu homoseksualiście z Jamajki. Przecież dążyliśmy do tego, żeby nie było granic" - irytuje się Nergal w rozmowie z "Przekrojem".

Reklama

Lider grupy Behemoth podkreśla, że choć w szpitalu stał się bardziej empatycznym i wrażliwym człowiekiem, to swojej opinii na temat chrześcijaństwa i Boga nie zmienił.

"Moim zdaniem wartości chrześcijańskie uwłaczają ludzkiej godności, obrażają moją inteligencję. Mówię o tym otwarcie i nic się tu nie zmieniło" - zaznacza Nergal.

"Jeżeli Bóg mnie karze albo wystawia na próbę, to za co karze te wszystkie małe dzieci, które leżą tu obok na oddziale i umierają? Zostawmy na moment Boga, Mickey Mouse i inne wytwory ludzkiej wyobraźni w szufladzie i skupmy się na sobie, na człowieku" - dodaje artysta.

Muzyk nie ukrywa, że pośród mnóstwa słów wsparcia, otrzymuje także mniej przyjemne sygnały.

"Ciągle dostaję e-maile w rodzaju: 'Za miesiąc cię już nie będzie, a Doda się bawi'. Nie rozumiem, jak ktoś może tracić swój czas, ten jedyny i niepowtarzalny, którego nigdy już się nie cofnie, na siedzenie w internecie i karmienie się cudzym życiem. Poziom frustracji i nieszczęścia w narodzie przelewa się na forach i anonimowych komentarzach w sieci, ale najczęściej to ich twórcy sami są winni swojej beznadziei" - krytykuje Nergal.

Przy okazji chwali tabloidy, że nie wykupiły zdjęcia, które zrobiono mu w szpitalu.

"Przez parę pierwszych tygodni zamieszanie robili głównie cholerni paparazzi. No ku...a, nawet zrobili mi zdjęcie! Na szczęście nikt go nie chciał kupić, co akurat było fajne. Pomyślałem sobie wtedy, że jeżeli te psie portale i tabloidy mają jakąś etykę, to nie jest jeszcze koniec świata" - śmieje się wokalista.

Sporo miejsca Nergal poświęcił Dodzie, nie stroniąc od takich określeń jak "miłość". Darski zdaje sobie sprawę, jak dużym zaskoczeniem była informacja o jego związku z Dodą.

"Łączymy się na jakichś dziwnych, często irracjonalnych zasadach. Z boku mój związek z Dorotką rzeczywiście może wydawać się dziwny, ale nam jest dobrze razem" - przekonuje w rozmowie z "Przekrojem".

Przypomnijmy, że na początku sierpnia Nergal trafił na oddział hematologii i transplantologii szpitala w Gdańsku. "Nie chcę was zanudzać szczegółami, ale nie mogę dłużej ukrywać faktu, ze jestem poważnie chory i czeka mnie wieloetapowe leczenie, które może potrwać nawet do kilku miesięcy" - pisał wtedy w specjalnym oświadczeniu.

Chorobą artysty żyły nie tylko plotkarskie portale, ale też poważniejsze media. Wskutek licznych apelów Dody - m.in. na festiwalu w Opolu - mnóstwo osób (kilkaset tysięcy) zarejestrowało się w bazie potencjalnych dawców szpiku kostnego. Choć stan Nergala był w pewnym momencie dramatyczny ("bez życia, zdesperowany, prawie dogorywający" - mówiła o narzeczonym Doda), teraz wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze, by muzyk wyzdrowiał.

INTERIA.PL/Przekrój
Dowiedz się więcej na temat: mięta | Bogowie | Nergal | metal | choroby | Behemoth
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy