Reklama

Kto groził Vaderowi?

Pierwszy dzień press-touru deathmetalowej formacji Vader zakłócił wyjątkowo niemiły incydent. Kierownictwo warszawskiego EMPiK-u odebrało telefon z informacją o podłożeniu bomby. Ewakuowano zarówno zespół, jak i fanów, przybyłych po autografy na świeżo zakupionych egzemplarzach mini-albumu "Reign Forever World".

Ewakuowanie wszystkich z EMPiK-u, wstrzymanie ruchu ulicznego w centrum Warszawy i kosztowna akcja stołecznej policji - to bilans głupiego dowcipu, którego obiektem stała się w poniedziałek, 29 stycznia, grupa Vader. Dowcipu, bo alarm okazał się fałszywy.

"To wielka głupota i świadczy o całkowitym braku wyobraźni. Pozytywnym skutkiem alarmu było jedynie to, że czekając z ludźmi na zewnątrz mogliśmy z nimi chwilę porozmawiać. Stanie na mrozie przez dwie godziny nie jest jednak przyjemne" - skomentował całe zajście Peter, lider zespołu.

Reklama

Kto mógł stać za anonimowym telefonem do EMPiK-u? Komu przeszkadza Vader?

"Są na polskiej scenie ludzie, którzy potrafią być w stosunku do nas bardzo złośliwi. I to tylko poza naszymi plecami, o czym przekonujemy się dopiero po jakimś czasie. Ale mógł to być również ktoś, komu Vader kojarzy się z wrogością do dominującej w naszym kraju religii katolickiej. Nie byłby to pierwszy przypadek tego typu. Kiedyś, przed koncertem w Gnieźnie, zadzwoniła do organizatorów jakaś babcia i kategorycznie stwierdziła, że jeżeli taki czort jak Vader pojawi się w tym świętym mieście, to ona własnoręcznie podłoży bombę, albo rzuci granat" - twierdzi Peter.

Dzisiaj Vader spotkał się z fanami w Krakowie. Twórcy "De Profundis" odwiedzą jeszcze Katowice, Poznań, Szczecin i Gdańsk.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Vader | kim | Empik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy