Reklama

Dimmu Borgir na szczycie

Jak przewidują specjaliści, "In Sorte Diaboli", nowy album Dimmu Borgir, który ukaże się już w najbliższy poniedziałek, 30 kwietnia, ma spore szanse zajęcia pierwszego miejsca na liście najlepiej sprzedających się płyt w rodzimej Norwegii, co byłoby dla black metalu wydarzeniem bez precedensu w skali świata. Na stronach INTERIA.PL możecie już oglądać premierowy teledysk Norwegów "The Serpentine Offering".

Wideoklip rozgrywający się w średniowiecznej Europie wyreżyserował ceniony fachowiec Patric Ullaeus (m.in. Lacuna Coil, Kamelot) z Revolver Film Company AB.

Zdolności muzyków Dimmu Borgir w dziedzinie autopromocji warte są uzupełnienia w podręcznikach marketingu. Jakim cudem blackmetalowy zespół o satanistycznym przekazie cieszy się popularnością większą od gwiazd popu? To pytanie warto postawić socjologom.

Wiem za to, że nie kto inny tylko grupa z Oslo stała się pierwszą formacją w historii Nuclear Blast Records, której duży album z 2003 roku ("Death Cult Armageddon") znalazł ponad 100 tysięcy nabywców. Czy nowa płyta "In Sorte Diaboli" po raz kolejny potwierdzi ich wielkość?

Reklama

Z pewnością są na to spore szanse, gdyż już poprzedni longplay dotarł do drugiego miejsca branżowych notowań w Norwegii, ustępując jedynie zwycięscy rodzimej edycji programu "Idol", Kurtowi Nilsenowi.

Podobna sztuka udała się do tej pory jedynie ich krajanom z Satyricon, których album "Now, Diabolical" również uplasował się na 2 miejscu listy sprzedaży w roku 2006.

"Jeśli chodzi o black metal są najwięksi. Kapel takie jak Emperor, Immortal, Mayhem i Satyricon sprzedają mniej więcej tyle samo płyt, potem jest długo, długo nic i dopiero Dimmu Borgir. Ich cały katalog doskonale się sprzedaje" - wylicza szef największego w Norwegii sklepu muzycznego.

Nie ma też co ukrywać, że w parze ze wzrostem popularności idzie też potęgująca się nienawiść do poczynań Dimmu Borgir, zwłaszcza z flanki reprezentantów niższej półki ze smykałką do tzw. grania na brzozie, często zwyczajnych nieudaczników, wszelkiej maści komercjofobów, a także tych spośród fanów, który traktują sukces Norwegów jako antytezę undergroundowego etosu, podpierając swą "prawdziwość" o filozofię rodem z przedszkola.

"Gadanie ludzi zawsze mieliśmy gdzieś. Zresztą, my nigdy nie byliśmy tradycyjnym zespołem blackmetalowym. Ciężką pracą wiele osiągnęliśmy i jesteśmy z tego dumni. Jestem dumny z tego, że nie muszę zarabiać na życie pracą w McDonald's. Zajmuję się muzyką i robię to, co najbardziej lubię" - mówi wokalista Shagrath w wywiadzie opublikowanym w kwietniowym numerze magazynu "Mystic Art".

"I to mi się podoba! Oczywiście cenię to, że wielu ludzi nas lubi, ale nie ma też nic do tych, którzy nas nienawidzą. Tak za***istą, dodatkową promocją mało kto może się pochwalić (śmiech). Najgorsze byłoby to, gdyby ludzie przechodzili obok Dimmu Borgir obojętnie. Gdyby mieli to gdzieś. A w naszym przypadku jest działanie i jest też odpowiedź. To wspaniałe, jak fani mówią, że uwielbiają nasze albumy. Śmieję się też, gdy ludzie mówią: ku***sko nienawidzę twojego zespołu i powiem wszystkim kumplom, jak bardzo mnie wnerwiacie. A rób to dobry człowieku, to super promocja. Jeśli jesteś za coś nienawidzony, znaczy to tylko tyle, że robisz coś jak należy" - stwierdza gitarzysta Silenoz, któremu trudno też znaleźć racjonalne wytłumaczenie, spotykanego tu i ówdzie wstrętu do zwiększania sprzedaży własnej twórczości.

"Ludzie postrzegają nas tylko ze swojego punktu widzenia. W porządku, każdy ma prawo do swoich poglądów, ale oni nie widzą przez co przeszliśmy i ile włożyliśmy w to wszystko wysiłku. Jednocześnie nie oczekuję, że wszyscy będą nas kochać. Oczywiście, że nie. Takie myślenie byłoby dość głupie. Niech każdy sam decyduje, czy coś mu się podoba czy nie. Podobnie sam myślę o innych zespołach, niektórych nie lubię, nie słucham i mam je gdzieś. A inne mnie interesują" - tłumaczy Silenoz.

"Trudno mi jednak zrozumieć, cóż złego jest w sprzedawaniu coraz większych ilości własnych płyt. Jak grasz w zespole, to chyba chcesz, żeby ludzie usłyszeli to, co robisz. W innym przypadku, po co w ogóle wydawać albumy? To część tego interesu. Dobre jest w tym to, że my nie piszemy innych albumów, żeby się lepiej sprzedawały. Nowa płyta jest tego przykładem. Dla mnie to bardziej mroczna i mocniejsza muzyka niż na poprzedniej płycie. Dlatego jeśli ktoś sądzi, że robimy to wszystko dla kasy i sławy, to radzę się zastanowić. Gdybyśmy w ten sposób rozumowali, gralibyśmy dziś pop" - podsumował.

Zobacz teledyski Dimmu Borgir na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dimmu Borgir | nowy album
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy