Reklama

"Jak z dziewczyną"

Birdy Nam Nam to jeden z najbardziej widowiskowych składów turntablistycznych na świecie. Francuski projekt za pomocą 4 gramofonów, 4 mikserów i 4 par rąk, posługując się tylko płytami winylowymi, tworzy niezwykle widowiskowy set. Będziemy się mogli o tym przekonać podczas 5. edycji warszawskiego Free Form Festival (16-17 października), którego gwiazdą będzie m.in. Birdy Nam Nam. Przed warszawskim występem formacji z Little Mikem rozmawiał Artur Wróblewski.

Opowiedz mi w jaki sposób powstał Birdy Nam Nam? To interesujące biorąc pod uwagę fakt, że nie jesteście muzykami w klasycznym tego słowa rozumieniu, ale specami od gramofonów.

Poznaliśmy się podczas konkursu DJ-ów. Postanowiliśmy stworzyć zespół i wziąć udział w mistrzostwach DJ-ów, które wygraliśmy w 2002 roku. Później zdecydowaliśmy się kontynuować współpracę, tworzyć razem muzykę i występować w prawdziwych salach koncertowych, a nie tylko tanecznych klubach.

W wywiadach podkreślacie, że nie jesteście składem turntablistów, ale pełnoprawnym zespołem.

Reklama

Pytasz o różnice? Nie umiem ci powiedzieć. Tworzymy muzykę i skończyliśmy z turntablizmem. To znaczy wciąż tworzymy w ten sposób, za pomocą gramofonów, ale używamy też programów komputerowych, instrumentów klawiszowych i korzystamy z pomocy muzyków sesyjnych. Bycie w zespole oznacza wspólne tworzenie muzyki i nam ta idea przyświeca. Jesteśmy bardziej jak rockowy zespół: prowadzimy taki tryb życia, komponujemy jak zespół i koncertujemy jak zespół.

Zatem wasz ostatni album "Manual for Successful Rioting" można uznać ze stricte zespołowe dzieło?

Na początku było sporo turntablizmu i scratchingu. Ale później przerobiliśmy efekty naszej pracy za pomocą różnego rodzaju programów, przystawek czy innych efektów. Jak prawdziwy zespół. Założyliśmy sobie, że będziemy chcieli wyrazić wszystko, to co powstanie w naszych głowach. Ale za pomocą samych gramofonów nie było to do końca możliwe.

Spieracie się w Birdy Nam Nam o muzykę? W zespołach często dochodzi do kłótni (śmiech). U was też spieracie się o kształt utworów?

(śmiech). Zawsze! A na poważnie, to często dochodzi do dyskusji. Bardzo dużo rozmawiamy ze sobą, kiedy komponujemy i nagrywamy. Rozbieżności są również podczas planowania występów. Każdy ma milion pomysłów. Także kłótnie zdarzają się regularnie. Ale to chyba normalne. Identyczna sytuacja jak z dziewczyną, z którą też się sprzeczasz, ale wciąż jesteście razem (śmiech).

Opowiedz mi o tytule waszej ostatnie płyty "Manual For Successful Rioting". Jest bardzo rock'n'rollowy.

Mówisz rock'n'rollowy (śmiech)? Dziękuję. Coś w tym jest, bo tworząc ten album zależało nam na tym, by brzmiał jakby został przez nas nagrany na koncercie. Po udanym występie zawsze mówimy, że był jak "zamieszki "("riot"). To słowo już na trwałe trafiło do zespołowego języka, dlatego zdecydowaliśmy się użyć go w tytule albumu.

A jak wyglądają wasze "zamieszki"? Czego możemy spodziewać po koncercie Birdy Nam Nam w Polsce?

Nie wiem jak mam to opisać. Na pewno nasze koncerty są taneczne. Przyjeżdżamy do Polski po raz pierwszy i sam jestem ciekawy jak zostaniemy odebrani. Na pewno będzie "cool". Nasza płyta jest bardzo pokręcona i nasz koncerty również. Zaczynają się jako mocny miks, a kończą eksplozją.

Więcej w nich tanecznego setu czy rockowego koncertu?

Powiedziałbym, że to bardziej rockowe koncerty, niż DJ-skie sety. Dajemy publiczności rozrywkę, a ludzie zwracają nam energię swoimi reakcjami. Jest głęboka interakcja - jak na dobrych rockowych koncertach.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koncerty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy