Muzyczne bestsellery, których nikt się nie spodziewał

Kurt Cobain i jego koledzy na pewno nie spodziewali się tak ogromnego sukcesu ich płyty /Frank Micelotta /Getty Images

Wielkie kampanie promocyjne oraz ogromne pieniądze wpompowane w reklamę niejednokrotnie sprawiały, że wydawane płyty trafiały z miejsca na szczyt list przebojów, osiągały gigantyczne wyniki sprzedażowe i stawały się niezwykle popularne. Często zdarzało się jednak tak, że albumy nagrywane w pośpiechu, a w dodatku pozbawione ogromnej machiny promocyjnej, osiągały kultowy status. Oto kilka z nich.

Nirvana - "Nevermind" (1991)

Przez 14 lat drugi studyjny album Nirvany sprzedał się w nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy na całym świecie. Gdyby jednak w 1991 roku ktoś powiedział szefom wytwórni Geffen Records, że zespół Kurta Cobaina podbije listy przebojów, a ich płyta zostanie uznana za jedną z najważniejszych w historii muzyki rozrywkowej, kazaliby popukać mu się w czoło.

W dniu premiery "Nevermind" na rynek amerykański wypuszczono 46 tysięcy egzemplarzy, a na rynek brytyjski 35 tysięcy. Optymistyczny wariant wytwórni zakładał, że Nirvana zbliży się do rekordu Sonic Youth, którzy sprzedali 250 tys. egzemplarzy płyty "Goo".

Reklama

Jednak początkowo Geffen Records nie wierzyło nawet i w ten wynik ("Nevermind" zadebiutowało na 144. miejscu listy "Billboardu", co nie przynosiło chluby zespołowi). Wszystko zmieniło się po premierze singla i klipu "Smells Like Teen Spirit". Ed Rosenblatt przyznał w późniejszych wywiadach, że popyt na drugą płytę Nirvany był tak ogromny, że wszystkie strategie marketingowe przestały obowiązywać (w szczytowym okresie popularności "Nevermind" sprzedawało się w nakładzie 300 tys. egzemplarzy tygodniowo). 

Zobacz klip "Smells Like Teen Spirit":

The Beatles - "Please Please Me" (1963)

Z jednej strony czwórka z Liverpoolu miała za sobą dwa świetne przyjęte single "Please Please Me" oraz "Love Me Do". Z drugiej strony ich debiutancka płyta powstawała w takim pośpiechu, że równie dobrze muzycy mogliby po prostu nie udźwignąć ciążącej na nich presji. Nagrania pierwszego albumu trwały około 10 godzin. Beatlesom musiało tyle wystarczyć, gdyż Parlophone nie miało zamiaru wydawać kolejnych 400 funtów za kolejny dzień wynajmowania studia.

Spontaniczne nagranie płyty okazało się strzałem w dziesiątkę. Na albumie czuć było bowiem koncertowy klimat zespołu, dzięki któremu stał się on popularny. Materiał trafił na szczyt brytyjskiej listy sprzedażowej w maju 1963 roku i spędził tam 30 tygodni, a zastąpił go następny album czwórki z Liverpoolu. Po raz pierwszy okazało się, że materiał formacji potrafił zdecydowanie wygrać ze ścieżkami dźwiękowymi z filmów (które w tym czasie dominowały).  

Zobacz klip "Twist And Shout":

Joy Division - "Unknown Pleasures" (1979)

Być może Joy Division i Ian Curtis nigdy nie staliby się idolami dla hipsterów, gdyby nie upór szefa ich wytwórni (wyłożył na debiut osiem tysięcy funtów) oraz wydanie dwóch singli. Ale po kolei. Debiutancki album brytyjskiej formacji pojawił się na rynku w czerwcu 1979 roku. Początkowo Factory Records przygotowało nakład na poziomie 10 tysięcy, jednak sprzedaż albumu rozkręcała się bardzo ślamazarnie. Nieco przyśpieszyła go premiera singla "Transmission". Jego popularność sprawiła, że płyta sprzedała się w 15 tysiącach egzemplarzy.

Sporo w kwestii rozpropagowania zarówno Joy Division jak i "Unknown Pleasures" zrobił najpopularniejszy utwór w historii zespołu, czyli "Love Will Tear Us Apart", który nie pojawił się jednak na żadnej płycie. Album do dziś oceniany jest jako jeden z najważniejszych wydawnictw na Wyspach, a okładka płyty zyskała status kultowej. Do tego stopnia, że stała się jednym z popularniejszych wzorów na koszulkach melomanów.

Zobacz klip "Love Will Tear Us Apart":

Liroy - "Alboom" (1995)

Pół miliona sprzedanych egzemplarzy w 1995 roku na polskim rynku to nie lada wyczyn. Ponadto, gdy robi to raper swoim debiutanckim materiałem, to można mówić o sporym zaskoczeniu. Na sukces Liroya złożyło się kilka czynników. Decydującymi wydają się być czasy, w których powstała płyta (początek lat 90. to coraz większa popularność rapu), współpraca z bardzo dobrymi muzykami studyjnymi (Grzegorz Skawiński i Litza) oraz chwytliwe przeboje.

Co ciekawe Litza, wtedy członek Acid Drinkers, przekonywał Liroya, aby płyty nie promował utwór "Scyzoryk". Według niego numer był zbyt lokalny, aby mógł zainteresować kogoś poza Kielcami. Jak się okazało, singel stał się kultowym kawałkiem, dla wielu jednym z najważniejszych dla historii polskiego hip hopu. 

Zobacz klip "Scyzoryk":

Gorillaz - "Gorillaz" (2001)

Czy Damon Albarn po sukcesach z formacją Blur mógł przewidzieć, że kolejne miliony płyt sprzeda za sprawą zespołu, który faktycznie nigdy nie istniał? Pewnie nie, ale zapewne nie tylko on nie spodziewał się, że wirtualny projekt duetu Albarn - Hewlett może osiągnąć jakikolwiek sukces. Debiutancka płyta zespołu, który w tamtym czasie przyciągnął uwagę wszystkich (zakryte twarze muzyków przyciągają od zawsze, a co dopiero gdyby ukryć muzyków za animowanymi małpami), sprzedała się w nakładzie ponad sześciu milionów egzemplarzy.

Oczywiście, ktoś mógłby zwrócić uwagę, że po premierze singla "Clint Eastwood" wielu przewidywało sukces płyty. Warto jednak wspomnieć, że utwór powstał trochę z przypadku, a rapowane zwrotki autorstwa Del The Funky Homosapien zostały stworzone dzięki książce "Jak napisać przebój", którą raper kupił za podarowany od matki kupon rabatowy.

Zobacz klip "Clint Eastwood":

Carlos Santana  - "Supernatural" (1999)

Dziadek Santana skończył się na Woodstocku. Tak przynajmniej wydawało się sporej grupce ekspertów, którzy skreślili "Supernatural" jeszcze przed premierą. Gdy jednak 17. album gitarzysty dorównał sukcesami poprzednikowi z 1971 roku, dziennikarze musieli przecierać oczy ze zdumienia.

W sukces nowego materiału niewątpliwie wierzył jednak sam Santana, który pieczołowicie przygotował kompozycje na płytę (zaprosił do współpracy m.in. Erica Claptona, Lauryn Hill, Wyclefa Jeana oraz Everlasta). Album rozszedł się na całym świecie w ponad 45 milionach egzemplarzy, zdobył dziewięć nagród Grammy, a popularność utworów takich jak "Smooth" oraz "Maria, Maria" przesłoniła poprzednie dokonania legendarnego gitarzysty.

Zobacz klip "Smooth":

Radiohead - "Pablo Honey" (1993)

"Radiohead jest zbyt depresyjne!" - grzmieli brytyjscy dziennikarze muzyczni na temat pierwszego singla z "Pablo Honey", czyli "Creep". Jeden z najpopularniejszych utworów formacji w historii okazał się nie do przyjęcia na Wyspach. Z utworem jak i całą debiutancką płytą Radiohead problemów nie mieli natomiast w Skandynawii i Stanach Zjednoczonych, gdzie album zbierał bardzo dobre recenzje i cieszył się sporą popularnością. Na talencie Thoma Yorke’a i jego kolegów w końcu poznali się także i rodzimi słuchacze. "NME" uznało "Pablo Honey" za obiecujący debiut, a Radiohead okrzyknięto nadzieją brytyjskiej muzyki.

Zobacz klip "Creep":

Just 5 - "Kolorowe sny" (1997)

Zaszczepianie amerykańskich wzorców na polskiej ziemi nie zawsze zdawało egzamin, jednak w tym przypadku eksperyment się powiódł. Chociaż warto wspomnieć, że nawet twórcy pomysłu na rodzimy boysband nie byli do końca pewni, czy wszystko wypali.

Zebrany w 1997 roku skład (Bartek Wrona, Grzegorz Kopała, Shadi Atoun, Daniel Moszczyński oraz Robert Kryla) był idealną kopią Backstreet Boys. Podobne piosenki, podobna stylizacja, nawet dobór poszczególnych wokalistów odbywał się według klucza podobieństwa. Usilne upodabnianie się do popularniejszego składu opłaciło się, gdy zaraz po wydaniu płyty "Kolorowe sny" polskie nastolatki zwariowały na punkcie Just 5. Album rozszedł się w Polsce w nakładzie ponad 100 tys. egzemplarzy, a formacja dawała mnóstwo koncertów. Sukces grupy nie trwał jednak długo. Muzycy zniknęli z polskiej sceny równie szybko, jak się na niej pojawili. W 1999 roku uznano, że każdy z członków zespołu pójdzie w swoją stronę. Żadnemu z nich nie udało się nawet zbliżyć do popularności, którą zdobyli grupowo.

Zobacz klipy "Kolorowe sny":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nirvana | beatles | Joy Division | Gorillaz | Carlos Santana | Radiohead | Just 5
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy