Stuart Sutcliffe: Malarz, który został Beatlesem

The Beatles w 1960 roku. Stuart Suttclife na zdjęciu w okularach przeciwsłonecnzych /Keystone Features; /Getty Images

Zmarł nagle, w wieku 21 lat, kiedy jego kariera malarska dopiero startowała i krótko po tym, jak postanowił rozstać się z The Beatles. Stuart Sutcliffe odszedł 55 lat temu, 10 kwietnia 1962 roku.

Stuart Sutcliffe, który miał wymiernie wpłynąć na działalność kultowej grupy, urodził się w szkockim Edynburgu, a dorastał w Liverpoolu.

Johna Lennona poznał w Liverpool College of Art, nastolatkowie szybko złapali ze sobą kontakt i zostali współlokatorami. Stuart w szkole uznawany był za jednego ze zdolniejszych chłopców, przejawiających talent malarski (jego ulubionym stylem był ekspresjonizm abstrakcyjny).

To właśnie pierwszy sukces, sprzedaż obrazu za 65 funtów, popchnęła Sutcliffe'a do muzyki. Zrobił to także Lennon, który stwierdził, że za zarobione pieniądze chłopak powinien kupić gitarę basową. Szkot dał się przekonać, mimo że nie umiał na niej zbyt dobrze grać.

Reklama

Niedługo potem początkujący muzyk stał się częścią grupy, którą tworzyli również Paul McCartney i George Harrison.

Był rok 1959, a skład w tym czasie nazywał się The Quarrymen. To właśnie nowy basista w zespole stwierdził, że grupie potrzeba zupełnie innej nazwy. Zaproponował "Beetles", co miało być ukłonem w stronę twórczości Buddy'ego Holly'ego i Crickets, których uwielbiali wszyscy w zespole. W kolejnych miesiącach grupa ewoluowała od Silver Beatles, przez The Silver Beatles, aż w końcu stanęło na The Beatles.

Jak można było się spodziewać, Sutcliffe mocno odstawał od swoich kolegów, jeżeli chodzi o umiejętności.

"Nie był dobrym muzykiem. Właściwie to nie był muzykiem do czasu, aż nie kupił gitary basowej. Wziął kilka lekcji, ćwiczył... To wszystko było bardzo szarpane, ale wtedy nie miało to znaczenia, ponieważ wyglądał fajnie" - opowiadał George Harrison.

Sutcliffe nie był również pierwszym wokalem. Niedoświadczony muzyk rzadko stawał przed mikrofonem, a kiedy to robił, brał się najczęściej za utwory Elvisa Presleya.

Po mniej lub bardziej udanych próbach, zespół do swojego składu dokooptował perkusistę Pete'a Besta, a następnie wyruszył do Hamburga, gdzie The Beatles zagrali małą trasę koncertową, w trakcie której szkolili swoje umiejętności.

W Niemczech Stuart poznał Astrid Kircherr, zajmującą się fotografią, w której szybko się zakochał. Para została małżeństwem już dwa miesiące po pierwszym spotkaniu. Również Astrid wpłynęła mocno na wizerunek Beatlesów, zaszczepiając u nich modę na charakterystyczne fryzury (jako pierwszy miał ją oczywiście Stuart). Modę, która w kolejnych latach rozlała się na cały świat.

"Wszyscy moi znajomi w szkole artystycznej chodzili w 'fryzurze Beatlesów'. Stuart bardzo ją lubił. Był pierwszym członkiem zespołu, który zażyczył sobie, aby wydostać z jego włosów Brylcreem i poprosił mnie, abym go obcięła" - wspominała Kirchherr.

Związek z Astrid mocno zaabsorbował uwagę Stuarta, który coraz rzadziej miał ochotę grać w zespole. Sutfcliffe'owi brakowało umiejętności, a w dodatku nie zawsze dogadywał się ze swoimi kolegami, zwłaszcza Paulem McCartneyem.

W końcu Stuart podjął decyzję o końcu współpracy z The Beatles. Postanowił zamieszkać w Hamburgu, gdzie dostał się do Hamburg College of Art i mógł kontynuować przygodę z malarstwem pod okiem Eduardo Paolozziego.

"Spojrzałem na Stu. Zależało mi na tym, aby powiedział mi prawdę. On powiedziałby, czy coś jest dobre, czy nie. Byliśmy czasem dla niego okropni. Zwłaszcza Paul, który zawsze się go czepiał. Kiedyś musiałem tłumaczyć, że my go lubiliśmy" - tłumaczył John Lennon.

Sutcliffe zajął się pasją, w której realizował się przed Beatlesami. W 1961 roku zaczął także uskarżać się na bóle głowy i brak wrażliwości na światło, jednak niemieccy lekarze nie potrafili go zdiagnozować.

10 kwietnia 1962 roku artysta doznał udaru mózgu (wylew spowodowany był pęknięciem tętniaka; według teorii fanów u basisty pojawił się on po bójce w klubie w 1961 roku, kiedy uderzył głową w ścianę). Stuart Sutcliffe zmarł w wieku 21 lat. Jego koledzy z zespołu, którzy w Hamburgu pojawili się następnego dnia, dowiedzieli się o śmierci kolegi 13 kwietnia.

Stu został uhonorowany przez muzyków kilka lat później, gdy pojawił się na okładce "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Historię malarza i muzyka przypomniano również w filmie "Blackbeat" z 1994 roku, który opowiadał o początkowych losach zespołu. W rolę Sutcliffe'a wcielił się Stephen Dorff.

"Krótko przed swoją śmiercią, pojawił się w Liverpoolu i bawił się z nami - prawie tak, jakby miał przeczucie, że już nigdy nas nie zobaczy" - mówił Harrison.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: beatles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama