Sabaton: Najwspanialsze doświadczenie w karierze

Joakim Broden (Sabaton) z symbolem Polski Walczącej na biało-czerwonej fladze /fot. Sławomir Bernas /East News

Heavymetalowi piewcy militarnej historii ze szwedzkiej grupy Sabaton na stałe mają miejsce w sercach polskich fanów - przede wszystkim za sprawą utworu "40:1" sławiącego bohaterstwo polskich żołnierzy. Poniżej możecie poczytać dotyczący związków z Polską fragment książki "Sabaton. Lwy północy" autorstwa współpracującego z naszym serwisem Jordana Babuli.

W połowie czerwca nakładem Wydawnictwa In Rock do sprzedaży trafiła książka "Sabaton. Lwy północy" - polska biografia szwedzkich metalowców, cieszących się dużą popularnością w naszym kraju.

Muzycy nieraz pochylali się nad historią naszego kraju. Utwór "40:1" opisujący bitwę pod Wizną przeszedł już wśród polskich fanów do legendy, podobnie jak kompozycja "Uprising" opowiadająca o Powstaniu Warszawskim.

Na ostatniej płycie "Heroes" znalazł się kolejny w dorobku Sabatona utwór dotyczący historii Polski, poświęcony rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu - "Inmate 4859". Grupa ma także w dorobku m.in. koncertowe DVD z udziałem ponad półmilionowej widowni na Przystanku Woodstock.

Reklama

---

Pierwszą polską wizytę w 2009 roku Sabaton odbył 22 lutego. Tyle że nie w całym składzie i nie w celu występowania. Joakim Brodén i Pär Sundström przybyli do stołecznego Muzeum Powstania Warszawskiego. "To naprawdę wspaniale zorganizowane muzeum" - mówił mi w 2011 roku Joakim. "Wiesz, mimo, że uwielbiam historię, czasem szczerze nienawidzę muzeów. Potrafią być koszmarnie sztywne i nudne. Ale to muzeum jest ich przeciwieństwem. Są nie tylko oryginalne przedmioty z tamtych czasów, ale większość z nich można dotknąć własnymi rękami, możesz wejść do kanałów, naprawdę poczuć się, jakbyś tam był. Wszystko tam wygląda prawdziwie - to nie historia za zakurzoną szybą".

To właśnie w Muzeum Powstania Warszawskiego, w Audytorium Jana Nowaka-Jeziorańskiego, odbyła się premiera oficjalnego teledysku do "40:1", planowanego już od września roku poprzedniego. Wśród gości był oczywiście reżyser klipu, Jacek Raginis, zastępca dyrektora muzeum, Paweł Ukielski, a także... Maciek vel CrusadeMW, autor niesamowicie popularnego klipu sprzed dziewięciu miesięcy, który w tym czasie miał już dwa miliony odsłon na Youtube i osiem tysięcy komentarzy.

Teledysk Jacka Raginisa kręcony był w kilku miejscach. Zdjęcia koncertowe pochodzą z warszawskiej Progresji z 23 października i ze Stoczni Gdańskiej z 11 listopada. Ujęcia "wojenne" zarejestrowano częściowo podczas październikowej wizyty Sabatonów w Wiźnie. Zostały one odegrane przez grupy rekonstrukcyjne: "Żelazny Orzeł", "17 Infanterie Division" i Harcerską Grupę Rekonstrukcji Historycznej 33. Pułku Piechoty Strzelców Kurpiowskich (ci ostatni pokazali się także podczas premiery teledysku). Ponadto w wideo pojawiają się oryginalne, archiwalne fotografie z prywatnych zbiorów Dariusza Szymanowskiego ze Stowarzyszenia "Wizna 1939". Montaż teledysku trwał dwa miesiące i, podobnie jak w wersji amatorskiej, tu także zamieszczono polskie tłumaczenie tekstu, tym razem autorstwa Juliusza Żebrowskiego. "Mimo niewielkich środków udało nam się stworzyć autentyczne wrażenie wojny" - Jacek Raginis mówił w artykule "Sabaton nie zapomina o Polsce", z "Dziennika Zachodniego" z 13 marca 2009, autorstwa Marcina Mindykowskiego. "Kiedy pokazuję ten teledysk moim znajomym, śmieję się, że to mój pierwszy film wojenny" - dodał.

"Zrealizowaliśmy już kilka klipów, ale ten jest poza konkurencją - twierdził w tym samym tekście Pär. - Widziałem co prawda zmontowany obraz już przed premierą, ale projekcja na dużym ekranie i z kinowymi głośnikami spotęgowała wrażenia".

W wywiadzie autorstwa Igi Burniewicz dla "Music Arena" z 25 lutego 2009 Pär mówił zaś: "Jesteśmy pod wrażeniem tego, jak wyreżyserowali sceny batalistyczne z udziałem grup rekonstrukcyjnych. Nie jest to klip, który jestem w stanie obejrzeć raz... muszę go w kółko oglądać. Przywołuje dobre wspomnienia z tych wszystkich koncertów, które zagraliśmy w Polsce".

*

Oficjalny teledysk do "40:1" na Youtube pojawił się 23 lutego 2009 roku. Do dziś ma ponad pięć i pół miliona wyświetleń [obecnie ponad 6 mln]. To prawie dwa razy więcej niż drugi najpopularniejszy oficjalny teledysk zespołu, "Screaming Eagles" (trzy miliony). Do tego można dodać rekordowe wyniki dwóch obecnych w sieci klipów autorstwa CrusadeMW (łącznie ponad pięć milionów), a także odtworzenia z okresu maj 2008-kwiecień 2009, które zniknęły wraz z usunięciem konta youtubera (dwa miliony)... "40:1" to prawdziwy fenomen w naszym kraju. To utwór, który nauczyciele historii odtwarzają uczniom na lekcjach, nauczyciele od muzyki każą uczyć się grać... Był też inspiracją komiksu "Wizna 1939, 40:1, Art Of War" autorstwa Rafała Roskowińskiego.

O "40:1" nie mogłem więc nie zapytać Joakima, z którym pierwszy raz rozmawiałem w kwietniu 2010 roku. Podziękowałem mu za tę kompozycję, która u Polaków wywołuje tak silne emocje patriotyczne, a jednak - ze względu na pochodzenie jej autora - nie ma wydźwięku nacjonalistycznego. "To ja dziękuję" - odparł szczerze wokalista. "Napisanie tego utworu i wykonywanie go co wieczór na żywo jest ogromną przyjemnością. W niektórych krajach, jak USA czy Norwegia, bycie patriotą jest w jak najlepszym tonie. Ale rozumiem, że w Polsce wygląda to inaczej. I chyba ten sam problem mamy u nas. Jeśli przeciętny Szwed wyszedłby na ulicę, zawołał: 'Kocham Szwecję' i machał flagą, ludzie pomyśleliby, że jest rasistą, albo narodowym socjalistą. Jedyna sytuacja, kiedy to jest dozwolone, to podczas zawodów sportowych. Wiesz, to smutne, że symbole narodowe są zawłaszczane przez ekstremistów i wywołują najgorsze skojarzenia. Nie powinno tak być. Jak byłem mały, w szkole nie wolno nam było nawet śpiewać hymnu narodowego w święto państwowe! Nauczyciel powiedział, że to mogłoby urazić dzieci pochodzące z innych krajów. Miałem dziesięć lat i coś takiego absolutnie nie przyszłoby mi do głowy! Ale gdy spytałem nauczyciela, czy to on nam zabrania, odparł: 'Nie! Ja też chcę śpiewać!'. To władze szkoły wpadły w totalną paranoję i wydały takie idiotyczne zakazy. I gdy pytałem innych uczniów, czy śpiewanie przez nas hymnu im przeszkadza, odpowiadali: 'Pogięło cię?'".

*

Jak już wspominaliśmy, od końca lutego do 20 kwietnia Sabaton występował jako support podczas europejskiej trasy swoich krajan z Hammerfall. Podczas tego wyjątkowo intensywnego tournée były jednak trzy koncerty - wyjątki. W dniach 3-5 kwietnia Hammerfall miał wolne od występów, zaś Sabaton, jako samodzielna gwiazda, przyjechał... oczywiście, że do Polski. W towarzystwie szwedzkiego Bloodbound grupa zagrała 3 kwietnia w gdyńskim Uchu z polskim supportem Empire, 4 kwietnia w poznańskim Eskulapie z InDespair (ten koncert był wyprzedany), wreszcie zaś 5 kwietnia we Wrocławiu z Polakami z Witchking. Początkowo koncert miał się odbyć w klubie Alibi, jednak sala zaprojektowana na przyjęcie około pół tysiąca widzów okazała się... za mała. Koncert przeniesiono do mogącej pomieścić dwa tysiące osób Strefy WZ.

Po odwiedzinach u polskich przyjaciół Sabaton znowu zwarł szyki z Hammerfall, docierając ze swoją muzyką do takich miejsc, jak Słowenia, Chorwacja, Bułgaria czy Serbia. Od 21 do 23 maja zespół uczestniczył w "objazdowym" festiwalu Metal Dayz, z którym dojechał do Niemiec, Austrii i Szwajcarii, gdzie występował w doborowym towarzystwie takich mistrzów, jak Satyricon, Kreator, Arch Enemy czy nasza duma narodowa - Behemoth. 6 czerwca po raz kolejny zagrał na Sweden Rock, tam jednak wykonał tylko dwa utwory - obok "Primo Victoria" także... szwedzki hymn narodowy. Do końca sierpnia zaliczył jeszcze osiem europejskich festiwali, jednak najważniejszym wydarzeniem tego lata musiała być dla muzyków druga edycja ich własnego Rockstad: Falun z 13 czerwca. Sabaton obchodził wtedy dziesiąte urodziny... Zestaw wykonawców nie był (jeszcze) wyjątkowo imponujący - poza Sabaton tylko sześć zespołów, z których najlepiej znany to Sonic Sindicate, chociaż pojawili się także kultowi w Szwecji Svenne Rubins. Impreza jednak została przeniesiona do centrum miasta i poza zamknięte pomieszczenie, co podniosło jej prestiż, ale przyniosło też niewygody - trzy tysiące fanów oglądało występ grupy w rzęsistym deszczu).

*

Na 1 września 2009 roku przypadała 70. rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. Sabaton postanowił uczcić ją w wyjątkowy sposób, urządzając tournée po... a jakże, Polsce. Trzecia w roku 2009 wizyta muzyków w naszym kraju miała być zarazem najdłuższą kiedykolwiek - Sabaton zdecydował się zagrać sześć koncertów w ciągu tygodnia: startując 31 sierpnia w Warszawie, potem docierając do Bydgoszczy, Zielonej Góry, Siemianowic Śląskich, Rzeszowa i wreszcie do Góry Strękowej. Poza występami zespół urządził też spotkania z mediami i fanami oraz składanie kwiatów w miejscach pamięci narodowej - 1 września pod pomnikiem Walki i Męczeństwa w Bydgoszczy, 2 września - pod pomnikiem Bohaterów Drugiej Wojny Światowej w Zielonej Górze. W pierwszych dwóch koncertach grupie w roli supportu towarzyszyli fińscy weterani ze Stratovarius - zespołu, dodajmy, działającego od połowy lat 80., mającego na koncie kilkanaście albumów i uchodzącego w niektórych kręgach za powermetalową legendę. Grupa zapraszała też, jak to ma w zwyczaju, polskie zespoły, dlatego podczas kolejnych wieczorów można było zobaczyć między innymi Turbo, Armię, Jelonka, Monstrum czy Venę Valley.

Trasa okazała się wielkim sukcesem. Sabaton zafundował sobie robiące gigantyczne wrażenie efekty pirotechniczne (przygotowane zresztą przez firmę z Polski), które na scenie, tyle że na jeszcze większą skalę, stosuje do dzisiaj. Wybuchy, strzelające ze sceny płomienie - było naprawdę gorąco. Przydało się to chociażby podczas koncertu na rzeszowskich bulwarach, gdzie publiczności doskwierała szczególnie chłodna pogoda... Pär pytany przez Marlenę Darochę z Limiter.com.pl 18 września 2012 roku o ewentualne wspomnienia z tego dnia, odparł: "Staram się pamiętać jak najwięcej. Zagraliśmy do tej pory około pięćset koncertów i aktualnie pamiętam większość z nich. Wychwytuję czasem małe rzeczy, które pozwalają mi pamiętać na dłużej. Pamiętam jezioro [właściwie rzekę Wisłok] i obszar wokół niego, po którym spacerowałem przez kilka godzin". Pogoda nie dopisała także w Siemianowicach Śląskich, gdzie padał deszcz. Joakim docenił wytrwałość zgromadzonych, stwierdził bowiem, że w Szwecji połowa publiczności w takich okolicznościach od razu poszłaby do domu. "Pussies" - skomentował zachowanie Szwedów wokalista. Sam nie okazał się jednak "pussy" i - jak nakazuje tradycja na sabatonowych koncertach w Polsce - kilkakrotnie wypijał duszkiem skandowane przez publiczność "jeszcze jedno piwo".

Oczywiście zdarzały się wpadki. We wspomnianych Siemianowicach Śląskich na otwarcie planowano oddać pięć salw z działa - niestety po trzech strzałach działo odmówiło współpracy. W Warszawie zaś na samym początku występu nastąpiła awaria prądu. Zespół jednak nie oddał pola. Czekając na naprawę usterki, rozmawiał z fanami, a nawet odśpiewał z nimi a capella fragmenty "Primo Victoria" i "40:1". I chociaż całość koncertu przebiegała w wyluzowanej, przyjacielskiej atmosferze, a w pewnym momencie na scenę poleciał biustonosz, pojawiły się też klimaty patriotyczne. W końcu przecież "Always Remember Tour" miała upamiętniać wybuch drugiej wojny światowej. Były więc i pogadanki, i wspólne machanie flagami, i logo grupy w oprawie biało-czerwonej...

*

"Spełnieniem marzeń byłby koncert na żywo w miejscu bitew historycznych, o których śpiewamy. Cholera, dostaję gęsiej skórki na myśl o wykonywaniu takich utworów, jak "Primo Victoria", "40:1" lub "Cliffs of Gallipoli" w miejscach, w których faktycznie stoczono te bitwy!". Tak Joakim Brodén mówił w wywiadzie dla Metal.pl z 15 września 2008 roku: "Cóż, marzenia się spełniają czasem nawet szybciej, niż byśmy się spodziewali". Niemal równo rok po tych słowach życzenie wokalisty zostało spełnione w najwspanialszej formie: wielkiego koncertu w miejscu bitwy pod Wizną, z okazji jej 70. rocznicy. Wielogodzinna uroczystość o bogatym programie została zorganizowana przez gminę Zawady, Stowarzyszenie "Wizna 1939" oraz Hufiec Nadnarwiański ZHP i odbywała się 6 września na Górze Strękowej nad Narwią koło Wizny - w miejscu, które było głównym punktem linii obrony odcinka Wizna i gdzie samobójczą śmiercią zginął kapitan Władysław Raginis. Przed koncertem można było zobaczyć między innymi inscenizację bitwy, a występ Sabatonu został otwarty koncertem polskiej grupy historyczno-patriotycznej, Forteca.

W rozmowie, którą przeprowadziłem w 2010 roku, występ pod Wizną Joakim określał najcudowniejszym wspomnieniem nie tylko z Polski, ale w ogóle z koncertu Sabatonu: "Ze sceny, gdy patrzyłem na lewo, mogłem zobaczyć miejsce, gdzie stał bunkier! Absolutnie, absolutnie nieziemskie wrażenie. Czego możesz się obawiać w sytuacji, gdy jedna piosenka tak bardzo przykuwa uwagę słuchaczy, to to, że publiczność całkowicie zignoruje resztę. Ale takie coś mogłoby zdarzyć się gdziekolwiek indziej, na przykład w Szwecji - ale nie w Polsce! Ludzie znali, śpiewali i klaskali do prawie każdego utworu! To była najprzyjemniejsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek mieliśmy podczas występu - a daliśmy ich pewnie między osiemset a tysiąc". W tym ostatnim stwierdzeniu wokalista odrobinkę przeszarżował, ale wybaczamy... Uroczystości na Górze Strękowej przyciągnęły 10 tysięcy widzów (koncert był największym występem plenerowym, jaki do tamtej pory odbył się na terenie województwa podlaskiego i... największym koncertem Sabatonu w roli headlinera). A to nie koniec atrakcji, jakie czekały na muzyków. W trakcie koncertu muzycy otrzymali od szefa Kancelarii Prezydenta RP, Władysława Stasiaka, Heraldykę Orła Białego; ponadto zaś wójt gminy, Paweł Pogorzelski, ogłosił, że muzycy otrzymali honorowe obywatelstwo gminy Zawady i wręczył im stosowne dyplomy.

Trudno się dziwić, że koncert był dla Sabatonów wyjątkowy. Dlatego też zespół zamiast tradycyjnie zejść ze sceny i za kulisami czekać, aż tłum wezwie go na bisy, bez zbędnych przedstawień przystąpił do grania zachowanych na koniec utworów - czyli "Primo Victoria" i "Metal Medley". I wbrew swoim zwyczajom powtórzył na koniec utwór grany już raz tego wieczoru. Tym utworem był oczywiście wykonany na początku występu "40:1"... We wszystkich wywiadach udzielanych później mediom światowym koncert pod Wizną zarówno Joakim, jak i Pär określają jako najwspanialsze doświadczenie w karierze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sabaton
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy