Reklama

Richey James Edwards (Manic Street Preachers): Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…

50 lat temu, 22 grudnia 1967 roku, na świat przyszedł Richey James Edwards, twórca tekstów zespołu Manic Street Preachers, który 1 lutego 1995 roku zniknął bez śladu. W 2008 roku uznano go za martwego, jednak w taki obrót zdarzeń wciąż nie wierzy jego rodzina.

50 lat temu, 22 grudnia 1967 roku, na świat przyszedł Richey James Edwards, twórca tekstów zespołu Manic Street Preachers, który 1 lutego 1995 roku zniknął bez śladu. W 2008 roku uznano go za martwego, jednak w taki obrót zdarzeń wciąż nie wierzy jego rodzina.
Richey James Edwards zaginął ponad 22 lata temu /Photoshot /Reporter

Richard James Edwards urodził się i wychował w Blackwood w Walii. Jego muzyczna kariera rozkręcała się stopniowo. Najpierw został... kierowcą Manic Street Preachers, jednak niedługo później muzycy zaakceptowali go jako czwartego członka.

Edwards w zespole odpowiadał głównie za tworzenie tekstów, gdyż słabo radził sobie z grą na instrumentach (podczas koncertów miał występować z odłączoną gitarą, jedynie udając, że gra). Pisanie piosenek szło mu jednak wyśmienicie, co zresztą przyznawał m.in. basista grupy, Nicky Wire, który początkowo pisał teksty dla formacji wraz z Richeyem.

Reklama

"Richey był mistrzem tekstu i traktował słowa piosenek jako własny sposób artystycznego wyrazu. (...) Był genialny. Wiecie, ten koleś czytał sześć pieprzonych książek tygodniowo" - opowiadał lider grupy, wokalista i gitarzysta, James Dean Bradfield.

O tym, jak poważnie traktował muzykę, dowiedział się natomiast dziennikarz "NME", Stevem Lamacq. Richey Edwards zapytany przez niego o autentyczność tworzonych piosenek, odpowiedział mu wyciągając żyletkę i wycinając na lewej ręce słowa "4 Real" (z ang. na serio). Gdy rozmowa dobiegła końca (wywiadu nie przerwano), Walijczykowi założono 17 szwów.

Przy okazji płyty "Everything Must Go", która wydana została już po zaginięciu Edwardsa, a na której pojawiło się jeszcze kilka jego tekstów, muzycy przyznali, że czwarty członek składu miał wydatny wpływ na to, w którą stronę podążał styl grupy, a sami tworzyli utwory, które zadowalały gusta ich tekściarza.

Wysłuchiwanie opinii Edwardsa przyniosło jednak korzyści. Już od debiutanckiego albumu - "Generation Terrorists" - formacja obsypywana była pochwałami przez krytyków. Pierwszą płytę Manic magazyn "NME" ocenił maksymalną notą 10/10. Materiał zachwalono również w "The Guardian, "Independent" i "Q". Dodatkowo "NME" umieściło płytę na 18. miejscu w zestawieniu najlepszych płyt ostatnich 50 lat.

Następny krążek "Gold Against the Soul" nie odbił się już tak szerokim echem w mediach. Wciąż zbierał wysokie oceny wśród dziennikarzy, jednak w porównaniu do debiutu wypadał blado. Rok później Edwards i jego koledzy z zespołu wspięli się ponownie na wyżyny swoich umiejętności i zaprezentowali światu "The Holy Bible". Album został przyjęty niezwykle entuzjastycznie, a muzyczne magazyny umieszczały go na wysokich miejscach w rocznych zestawieniach. "Guardian" dołączył go nawet do listy płyt, których należy posłuchać przed śmiercią.

Wysokie noty i świetne przyjęcie płyty (w Wielkiej Brytanii pokryła się złotem) były także zasługą Richeya Jamesa Edwardsa, który, według słów lidera Manic Street Preachers, stworzył aż 75 procent tekstów.

Tematyka nie zaskakiwała i ponownie dotyczyła nadmiernej konsumpcji, brytyjskiego imperializmu, patologii obecnego świata, politycznej rewolucji, samobójstw i problemów psychicznych. Nic więc dziwnego, że "NME" umieściło  ją na liście najmroczniejszych płyt w historii muzyki.

Wszystko jednak zmieniło się w momencie, gdy Richey James Edwards rozpłynął się w powietrzu. 1 lutego 1995 roku muzycy mieli wylatywać do Stanów Zjednoczonych na trasę koncertową. Z pokoju hotelowego tekściarza przyszedł odebrać Bratfield, jednak nikogo nie zastał. Chwilę później okazało się, że Edwards wymeldował się o siódmej rano.

Natychmiast rozpoczęto szeroko zakrojone poszukiwania. Szybko ustalono, że przez ostatnie dwa tygodnie regularnie wypłacał pieniądze, a w jego domu zostały jednak karty kredytowe oraz paszport. W kolejnych dniach widziano gwiazdora wokół dworca autobusowego w Newport, a jeden z taksówkarzy zeznał, że podwoził go do serwisu samochodowego.

Według ustaleń policji Richey odebrał stamtąd pojazd, który porzucił dwa dni później koło okrytego niesławą mostu na rzece Severn, jednego z ulubionych miejsc samobójców w Wielkiej Brytanii.

Wszystkie poszlaki wskazywały, że Edwards popełnił samobójstwo skacząc z mostu. Oprócz potencjalnych scenariuszy i dowodów (w porzuconym aucie znaleziono resztki po jedzeniu oraz zdjęcia rodziny gwiazdora), policja brała pod uwagę również fakt, że artysta miał problemy z używkami oraz cierpiał na depresję. Walijczyk wielokrotnie okaleczał się i przypalał papierosami. Przed zaginięciem podkreślał jednak, że na samobójstwo nie jest gotów.

W 2008 roku Edwards został oficjalnie uznany za zmarłego. Stało się to dopiero po dopełnieniu formalności prawnych. Jednak w śmierć Richarda do dziś nie wierzy jego rodzina. Według nich brak odnalezionego ciała początkującego gitarzysty oraz niezarejestrowanie go przez kamery w okolicach mostu, świadczą o tym, mężczyzna nie popełnił samobójstwa.

Od tamtego czasu Edwardsa widziano zarówno w Indiach, jak i na Wyspach Kanaryjskich. Każde, nawet najbardziej absurdalne zgłoszenie, rodzina starała się weryfikować. W ostatnich latach na temat zaginięcia członka Manic Street Preachers wypowiadała się jego siostra, Rachel Elias, która nadal wierzy, że jej brat uciekł od ludzi i żyje w samotności.   

Na stronie poświęconej zaginionemu specjalny zegar odlicza czas od momentu zaginięcia. Stan na 22 grudnia 2017 roku to 22 lata, 10 miesięcy i 21 dni.

"22 grudnia mój brat świętowałby 50. urodziny, straciliśmy kolejną ważną rocznicę. Nadal nie wiemy, gdzie jest" - mówiła 21 grudnia w programie "Lorraine" Rachel Elias.

Zespół Edwardsa, dzięki kolejnej płycie "Everything Must Go", odniósł największy sukces komercyjny w swojej historii. Album z tekstami zaginionego pokrył się w Wielkiej Brytanii potrójną platyną, a w całej Europie rozszedł się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy.

Do tej pory muzycy wydali 12 płyt studyjnych, a 13. album "Resistance Is Futile" ukaże się 6 kwietnia 2018 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Manic Street Preachers
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama