Reklama

​Lionel Richie w Polsce: Wszyscy tańczą jak Beyonce i śpiewają jak Diana Ross (relacja, zdjęcia)

W czwartek, 21 lipca, Lionel Richie wystąpił w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie, gdzie wykonał swoje największe przeboje. Rozśpiewani Polacy nie tylko wprawili piosenkarza w osłupienie, ale i sprawili, że muzyk na długo zapamięta ten wieczór.

W czwartek, 21 lipca, Lionel Richie wystąpił w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie, gdzie wykonał swoje największe przeboje. Rozśpiewani Polacy nie tylko wprawili piosenkarza w osłupienie, ale i sprawili, że muzyk na długo zapamięta ten wieczór.
Lionel Richie w Ergo Arenie /Jan Rusek /

Koncert 67-letniego Lionela Richie w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie był jego trzecim w Polsce, ale pierwszym dla dużej publiczności. Największe przeboje muzyka wybrzmiały tego wieczoru przy akompaniamencie ponad 7 tysięcy gardeł.

Kiedy nasz bohater, po zalotnym i przeciągłym "Hello" (na razie słowie, nie piosence), pojawił się na scenie, uczestnicy koncertu od razu dali do zrozumienia, że krzesła, na których ich usadowiono, są tu najmniej potrzebnym elementem scenografii.

"Minęło wiele czasu, odkąd byłem tu ostatni raz, ale ani trochę się nie zmieniliście" - kokietował już na starcie Lionel Richie, który podjął też usilne próby wypowiedzenia słowa "Gdańsk" (skutku można się oczywiście domyślić), nagrodzone gromkimi brawami.

Reklama

Richie, który podróżuje ze swoją muzyką w ramach europejskiej odsłony trasy "All The Hits" podsumowującej jego karierę, dał polskiej publiczności bodaj wszystko, czego oczekiwała. Wokalista przywitał się utworami "Running With The Night" i "Penny Lover" ze swojego drugiego, nagrodzonego Grammy, albumu "Can't Slow Down", ale chwilę później sięgnął do korzeni, prezentując przy fortepianowym akompaniamencie wylansowaną ze swoim pierwszym zespołem - The Commodores - balladę "Easy".

Niestety dość irytujący w trakcie koncertu okazał się pogłos panujący w arenie, który - zwłaszcza w tylnej części sali - skutecznie odbierał przyjemność ze słuchania i wybijał z rytmu. Nie stanął jednak na drodze roztańczonej publiczności, która najlepiej jak mogła, udowadniała, że nie ilość, a jakość ma znaczenie, a nadane na koniec przez Richiego miano "najgłośniejszej publiki świata" ma swoje mocne uzasadnienie.

Komplementów pod adresem Polaków padło tego wieczoru z ust Lionela Richie jeszcze całe mnóstwo. Gwiazdor do perfekcji opanował interakcję z tłumem, ciągle żartując i często nagradzając swoich fanów oklaskami.

"Potrzebuję, byście śpiewali razem ze mną. Jeśli na was wskażę, będziecie śpiewać" - tłumaczył Richie, ale wskazywać wcale nie musiał, bo setki gardeł ochoczo uskuteczniały z nim wielogłos w każdym z prezentowanych utworów.

Mocnym momentem koncertu i pierwszym, w którym publika wręcz zatraciła się w tańcu, był kolejny przebój z dorobku The Commodores, czyli "Brick House". Wzbogacony intensywnymi wizualizacjami (i co z tego, że te zatrzymały się gdzieś w latach 90.?) oraz grą kolorowych świateł, przeniósł polskich fanów w czasie o cztery dekady wstecz, a z Ergo Areny uczynił prawdziwą dyskotekę.

Do dość zaskakujących wydarzeń doszło, gdy Lionel Richie wziął do ręki kieliszek wina, który nieoczekiwanie pchnął interpretację publiczności w stronę urodzin gwiazdora, przypadających na... 20 czerwca. Zgromadzeni zaczęli chóralnie, z imponującym zaangażowaniem odśpiewywać huczne "Sto lat", które wprowadziło ich idola w konsternację (skąd miał biedny wiedzieć, że to tutejsze "Happy Birthday"?) i na chwilę odebrało mowę. Ta sytuacja wokalna powtórzyła się jeszcze kilka razy (w pewnym momencie już przy akompaniamencie równie zaskoczonego zespołu), na co Richie zareagował pytaniem: "Co to, do cholery, było? Nie napisałem tej piosenki!". Gwiazdor żartobliwie zaczął zastanawiać się, gdzie jest, a na koniec, tuż po spożyciu rzeczonego trunku, doszedł do wniosku, że "chyba musi przestać pić".

Mając namiastkę wokalnych zdolności Polaków, Richie postanowił powierzyć im inne odpowiedzialne zadanie. Wszystko to na czas utworu "Endless Love", który muzyk nagrał z Dianą Ross w 1981 roku. Przyznał, że skoro od ponad 30 lat bezskutecznie prosi wokalistkę, by razem z nim wystąpiła na scenie, tego wieczoru jej partie przejmie publiczność Ergo Areny. "Wy będziecie Dianą, a ja będę sobą" - zarządził Richie, a o protestach mowy być nie mogło. 

W przygotowanej przez niego setliście oczywiście nie zabrakło przebojów takich jak "My Destiny", "Three Times a Lady", "Say You, Say Me" (w trakcie którego Ergo Arena mieniła się tysiącami świateł), "Stuck on You" czy choćby napisany z Michaelem Jacksonem, a nagrany ze stworzoną specjalnie na tę okoliczność supergrupą USA for Africa "We Are The World". Na najbardziej wyczekiwany "Hello" fani musieli poczekać prawie do samego końca, a koncert zamknęła zagrana na bis energetyczna kompozycja "All Night Long" i polecenie "Wszyscy tańczą jak Beyonce!". 

Przed występem Lionela Richie w Polsce ktoś mnie zapytał, dlaczego wybieram się na koncert tego "nudziarza", który smęci i zawodzi mdłe ballady. Otóż, drogi XYZ, wiedz, że marzy mi się, by być kiedyś taką zawodzącą, 67-letnią nudziarą... 

Gdańsk, Justyna Grochal

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lionel Richie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy