Kobiety w muzyce stanowią rażącą mniejszość. "Muszą się podciągnąć"
Najnowsze badania ośrodka The Annenberg Inclusion Initiative uwidoczniły rażące dysproporcje w udziale kobiet i mężczyzn w światowym przemyśle muzycznym. Według analiz panie stanowią w nim zaledwie 22,4 procent. Ten wyraźny brak równowagi dało się zauważyć również podczas tegorocznej gali rozdania nagród Grammy.
The Annenberg Inclusion Initiative jest wiodącym ośrodkiem analitycznym na świecie badającym różnorodność i zajmującym się problematyką integracji w mediach rozrywkowych poprzez oryginalne badania i sponsorowane projekty. Jedna z jego ostatnich prac dotyczyła przemysłu muzycznego.
Celem przeprowadzonej analizy było zbadanie procesu inkluzji (włączenia) w muzyce popularnej. Materiałem badawczym był zbiór 600 utworów, które pojawiły się na listach przebojów Billboard Hot 100 od 2012 do 2017 roku. Zbadano w sumie 1239 solowych wykonawców, duetów i zespołów.
Oprócz artystów w sferze zainteresowań analityków z The Annenberg Inclusion Initiative znalazło się również to, jak wypadły kobiety jako autorki piosenek i producentki. W przeciwieństwie do artystów i autorów utworów, analiza producentów objęła 300 piosenek i trzy lata.
Ponadto wzięto również pod uwagę nominacje - w wybranych kategoriach - do nagrody Grammy.
Znając bazę badawczą, przyjrzyjmy się wynikom analiz. Nie jest zapewne dużym zaskoczeniem, że udział mężczyzn w przemyśle muzycznym znacznie przewyższa udział kobiet.
Sprawdzając wyniki z poszczególnych lat, widzimy, że kobiety stanowiły zazwyczaj 1/5 badanych. W 2016 roku ich udział wzrósł do 1/4, a w 2017 roku osiągnął wynik 28,1 proc. Co ciekawe, w ubiegłym roku odnotowano w tej kwestii wyraźny spadek - odsetek kobiet stanowił tylko 16,8 proc. wszystkich badanych.
Jeszcze mniej korzystnie kobiety wypadają w kategorii tekściarze. W badanym sześcioletnim okresie grupa autorek stanowiła 12,3 proc.
Zdecydowanie najgorzej wyglądają statystyki dotyczące obecności w przemyśle muzycznym kobiet-producentek. Stosunek mężczyzn do kobiet w przebadanych 300 utworach wyniósł 49 do 1, zatem panie to tylko 2 procent wszystkich producentów.
Analitycy z The Annenberg Inclusion Initiative zwrócili uwagę również na kwestię nominacji do najważniejszej nagrody w przemyśle muzycznym, czyli Grammy.
Pod uwagę wzięto 899 osób, czyli wszystkich nominowanych do złotego gramofonu między 2013 a 2018 rokiem. Z tego 90,7 proc. stanowili mężczyźni, a tylko 9,3 proc. kobiety. Rok 2017 przyniósł natomiast najmniej nominacji dla pań.
W przeciągu ostatnich sześciu lat żadna artystka nie dostała szansy na statuetkę Grammy w kategorii producent roku. Kolejną kategorią, w której brakuje kobiet jest album roku - tylko 6,1 proc. nominowanych za najlepszą płytę to kobiety. Podobnie rzecz się ma w kwestii nagrania roku (7,9 proc.).
Najkorzystniej sytuacja wygląda w kategorii najlepszy nowy artysta - tu kobiety stanowiły 36,4 proc. wszystkich nominowanych.
Dodajmy, że w tym roku jedyną kobietą, która zwyciężyła w najbardziej liczących się kategoriach jest Kanadyjka, Alessia Cara. Wokalistka zgarnęła statuetkę Grammy dla najlepszego nowego artysty.
Jeszcze przed galą sporo emocji wzbudził fakt, że spośród wszystkich nominowanych do Grammy za album roku, tylko nowozelandzka wokalistka Lorde nie dostała zaproszenia, by wystąpić na ceremonii solowo i z własnym repertuarem (zaoferowano jej występ w ramach hołdu dla Toma Petty’ego). Dodajmy, że 21-letnia gwiazda była jedyną kobietą w gronie nominowanych za najlepszą płytę.
"Nie wiem, czy to był błąd. Te występy są kwestią wyborów. Mamy pudełko, które się napełnia. Nagrała świetny album. Nie ma mowy, żebyśmy poradzili sobie z każdym" - tak sytuację skomentował producent tegorocznej gali, Ken Ehrlich.
Lorde w tej kwestii miała tylko jedno do powiedzenia. "Jeśli debatujecie nad tym, czy potrafię zamordować scenę, czy nie, to... przyjdźcie i zobaczcie sami" - napisała wokalistka na Twitterze, do posta dołączając link do listy jej najbliższych koncertów.