Reklama

"Idol" wraca do amerykańskiej telewizji. Pokona konkurencję?

11 czerwca 2002 roku w telewizji Fox widzowie zobaczyli pierwszy odcinek spektakularnego talent show pt. "American Idol". Od tamtego czasu program zdążył zdobyć miliony widzów i wypromować kilkunastu artystów, aby po 15. edycjach i 555 odcinkach zniknąć z anteny. Jak się jednak okazało, nie było to ostatnie tchnienie kultowego show, który ma wrócić z nową mocą.

11 czerwca 2002 roku w telewizji Fox widzowie zobaczyli pierwszy odcinek spektakularnego talent show pt. "American Idol". Od tamtego czasu program zdążył zdobyć miliony widzów i wypromować kilkunastu artystów, aby po 15. edycjach i 555 odcinkach zniknąć z anteny. Jak się jednak okazało, nie było to ostatnie tchnienie kultowego show, który ma wrócić z nową mocą.
"American Idol" zyskał nowe życie, jednak Simon Cowell nie jest zainteresowany współprcą przy nowej edycji /Kevin Winter /Getty Images

Upadek tytana

Emitowany od 2002 roku w telewizji Fox "Idol" był przez 15 lat jednym z najpopularniejszych programów w Stanach Zjednoczonych. W pewnym momencie (około 2006 roku) program co tydzień przyciągał około 30 milionów widzów.

Jednak w pewnym momencie show zaczął tracić na popularności. Złożyło się na to kilka elementów - konkurencja w postaci "The Voice", rozwój mediów społecznościowych oraz samo wyczerpanie formuły.

"Trzeba wziąć pod uwagę, jak bardzo zmienił się świat, gdy startował pierwszy 'Idol'. Nie było wtedy blogów, ani Snapchata. Termin mediów społecznościowych nie istniał. W tym czasie 'Idol' przekraczał bariery, jakich nie potrafił pokonać inny program. Następnie technologia przeniosła go do lamusa. To cud, że przetrwał aż tak długo" - komentował ekspert Richard Rushfield koniec show w USA.

Reklama

W końcu podjęto decyzję, że widowisko, dzięki któremu kariery zaczęli m.in. Kelly Clarkson, Carrie Underwood, Adam Lambert, Chris Daughtry i Jennifer Hudson, zostanie zdjęte z anteny z powodu wyczerpania formatu. Ostatni odcinek 15. sezonu widzowie zobaczyli 7 kwietnia 2016 roku.

Ratunek od giganta

"Idol" miał zostać pogrzebany na zawsze, jednak jak się okazuje, niespodziewanie otrzymał drugie życie. Wszystko za sprawą telewizji ABC, która ogłosiła, że nabyła prawa do talent show od Fremantle Media. Program wróci na antenę prawdopodobnie wiosną 2018 roku.

Warto zwrócić uwagę, że ABC wraz z CBS i NBC to wielka trójka amerykańskiej telewizji, co może oznaczać dużo większą oglądalność dla amerykańskiego "Idola" niż do tej pory w telewizji Fox (oczywiście o ile dostanie dobry czas antenowy).

ABC musi pomyśleć również nad odświeżeniem formatu, gdyż w tej formie "Idol" nie ma szans przebić największego konkurenta programu - "The Voice". Wiadomo już natomiast, że sieć myśli o całkowitym odświeżeniu składu jurorskiego, co dobrze pokazała pierwsza decyzja personalna.

Katy Perry i...

"Czuję się zaszczycona i podekscytowana. Podtrzymam tradycję spełniania marzeń ludzi z niesamowitymi talentami, autentycznymi osobowościami i prawdziwymi historiami" - napisała amerykańska wokalistka przy okazji ogłoszenia jej jako nowej jurorki 16. edycji "Idola".

Jak dowiedział się natomiast serwis TMZ.com Katy Perry za swoją nową pracę zgarnie aż 25 milionów dolarów. Taka suma to spory wydatek, ale jak przyznaje się nieoficjalnie producenci show chcieli mieć w składzie naprawdę duże nazwisko, które przyciągnie tłumy. Właśnie też dlatego Katy Perry otrzymała rekordowe zarobki. Żaden z jurorów w historii programu nie mógł liczyć na takie pieniądze.

Do tej pory największymi zarobkami w "Idolu" poszczyć mogła się Jennifer Lopez, która za sezon zgarniała 15 milionów dolarów. Latynoska gwiazda nie otrzymała propozycji uczestnictwa w nowej edycji programu, gdyż została jurorką w programie "World Dance".

Swoje zarobki krótko później potwierdziła sama Perry w rozmowie z Caroliną Bermudez. "Zarabiam tyle, ile żaden z facetów w tym programie dotąd nie dostawał. Jestem więc dobrze opłacaną kobietą, która czeka na pięknych mężczyzn" - mówiła wokalistka, która nie kryła dumy z faktu, że jest najlepiej opłacaną gwiazdą w historii "Idola". Taka decyzja nie przypadła wszystkim do gustu. Ryan Seacrest, wieloletni prowadzący show, stwierdził, że Perry została przepłacona, a takie szastanie pieniędzmi odbije się na całym programie.

Karuzela nazwisk

Media spekulują jak mocno gaża Katy Perry uszczupliła budżet nowej edycji programu (nieoficjalnie mówi się, że jej pensja to aż 65 procent całego budżetu). Przed ogłoszeniem pierwszego jurora głośno mówiło się o zaangażowaniu Chrisa Martina z Coldplay, jednak obecnie wydaje się, że to raczej niemożliwe.

Dużo częściej wspomina się o byłych uczestnikach "Idola". Naturalnym wyborem w tej roli była Kelly Clarkson, jednak ta postanowiła zastąpić w "The Voice" Alicię Keys. Podobny kierunek obrała również Jennifer Hudson, która brała udział w brytyjskiej edycji show.

Obecnie więc spekuluje się, że w programie obok Perry zasiądą Chris Daughtry, a także Carrie Underwood. Swojego zainteresowanie programem nie wyraził natomiast Simon Cowell, który przymierza się do kolejnego sezonu brytyjskiego "X Factora" oraz jest jurorem "Mam talent".

Co dalej?

Czy "Idol" będzie sezonowym wyskokiem? Na razie ABC zapowiedziało na razie tylko jedną serię. Przedstawiciele telewizji Fox natomiast nie są zadowoleni tym, że program już wraca na antenę, gdyż sami chcieli wznowić talent show, ale dopiero około 2020 roku. Decyzję Fremantle Media, firmy która posiada prawa do formatu, przyjęli z wielkim smutkiem. Czyżby więc w najbliższych latach czekała nas walka o "Idola"? Taki obrót spraw jest możliwy, a co ciekawe jeszcze kilka miesięcy temu w przypadku tego talent show wydawał się rzeczą z kategorii science-fiction.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Idol | Katy Perry
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy