Guns N' Roses: 25 lat "Use Your Illusion"

Axl Rose w sierpniu 2016 r. /fot. Gustavo Caballero /Getty Images

Uzależnienia, poważne zawirowania w życiu prywatnym - w takich okolicznościach czasem rodzą się rzeczy wielkie. Jednym z przykładów jest dwuczęściowy album "Use Your Illusion" Guns N' Roses, który do sprzedaży trafił 25 lat temu, 17 września 1991 r.

"Nigdy nie chcieliśmy być wzorem dla dzieciaków. Jesteśmy sobą. Jeśli jakiś dzieciak jest na tyle głupi, że zachowuje się tak jak my, nie bierzemy odpowiedzialności za konsekwencje. Styl życia, jaki obraliśmy, przyniósł owoce, ale mieliśmy szczęście. Zamiast trafić na pierwsze miejsca mogliśmy równie dobrze pewnego dnia się nie obudzić" - mówił "Metal Hammerowi" grający na basie Duff McKagan.

Po sukcesie "Appetite For Destruction" (1987), debiutanckiego albumu w barwach majorsa, muzycy mieli jeszcze więcej okazji na realizowanie swoich zachcianek. Już w końcówce lat 80. do zespołu przylgnęła łatka "najniebezpieczniejszego zespołu na świecie".

Reklama

"Jeśli pewni członkowie zespołu nie zaprzestaną tańca z 'panem Brownstone'em' [nawiązanie do tytułu utworu "Mr. Brownstone"], to będą to ostatnie koncerty grupy" - oficjalnie na koncercie ostrzegał wokalista Axl Rose, do którego chyba najszybciej doszło, jak poważne problemy mają jego koledzy.

"Te substancje okazały się przeszkodą stojącą między tym, gdzie byliśmy a miejscem, w którym być powinniśmy" - oceniał w swojej biografii grający na gitarze Slash, który na początku lat 90. po raz kolejny próbował wyjść z uzależnienia.

W podobnej sytuacji był także perkusista Steven Adler, który jednak nie otrząsnął się w porę. Na nic nie zdały się ostrzeżenia ze strony pozostałych muzyków i w lipcu 1990 r. ostatecznie został zwolniony. "Trudno zaprzeczyć, że wywalenie Stevena za to z Guns N' Roses było poniekąd absurdalne i wyjątkowo okrutne" - przyznawał po latach Slash.

"Prawda jest taka, że mieliśmy gdzieś, kto co i ile ich bierze. Obchodziła nas tylko praca i postępy, szczególnie teraz, kiedy w końcu mieliśmy utwory do nagrania i zarezerwowane koncerty. W dupie mieliśmy przyczynę, liczył się efekt" - dodawał w swojej biografii Duff.

Muzycy stracili cierpliwość, kiedy w studiu pracowali nad utworem "Civil War" - uzależnienie Adlera sprawiło, że zespół do nagrania podchodził aż 30 razy. Gunsi pracowali już nad nowym materiałem, który w założeniu miał być najambitniejszym osiągnięciem - od razu planowali, by wydać podwójny album. Zainteresowanie wokół grupy po "Appetite" wprawdzie podtrzymała wydana pod koniec 1988 roku płytka "G N' R Lies", ale zawierała wcześniej znany materiał z EP-ki "Live ?!*@ Like A Suicide", akustyczną wersję "You're Crazy" i raptem trzy premierowe utwory.

W miejsce zmagającego się z demonami Adlera pojawił się Matt Sorum (przez chwilę występował w The Cult). Ta zmiana okazała się bardzo udana, a Axl Rose przyznawał, że to właśnie Sorum sprawił, że zespół nie poszedł w rozsypkę. Kilka miesięcy później do składu dołączył jeszcze klawiszowiec Dizzy Reed. To pokazało, w którą stronę chce iść Axl Rose, co niespecjalnie podobało się Slashowi i Duffowi. "Dizzy został zatrudniony, my zaś zaczęliśmy zatruwać mu życie. Był naszym Ronniem Woodem [gitarzysta The Rolling Stones od 1975 r.]" - mówił Slash.

Od reszty zespołu coraz mocniej oddalał się gitarzysta i współzałożyciel Gunsów Izzy Stradlin, który w tamtym okresie był już całkiem czysty od wszelkich używek. Obywający się bez "wspomagania" muzyk miał dość zachowania swoich kolegów - poza ekscesami związanymi z nielegalnymi substancjami dochodziły też awantury z fanami na koncertach związane z coraz częstszymi opóźnieniami, w czym królował Axl. "Miałem tego dość" - komentował później Stradlin, który ostatni koncert z Gunsami dał 31 sierpnia 1991 r. na stadionie Wembley w Londynie. Oficjalnie jego odejście ogłoszono 7 listopada, niespełna dwa miesiące po premierze "Use Your Illusion".

"Odejście Izzy'ego nastąpiło tak szybko, bez zamieszania, rozgłosu i medialnego szumu. I choć dla zespołu była to radykalna zmiana, świat na zewnątrz przeszedł obok tego obojętnie. Wpływ na to mógł mieć zapewne fakt, że płyty ukazały się tuż przed powrotem na trasę" - wspominał Slash.

Pierwotnie płyty "Use Your Illusion I & II" miały ukazać się jeszcze w kwietniu 1991 r., ale prace nad materiałem w studiu przeciągały się. Kilka ostatnich utworów nagrano już między koncertami, a poprawki (szczególnie miksy) przeciągały się do ostatniej chwili. Axlowi zależało na uzyskaniu "majestatycznej produkcji" (stąd wszechobecność klawiszy i syntezatorów). "W ostatecznym rozrachunku okazało się, że to, co stworzył było zajebiście genialne. Nie mam pewności, czy oddawało ducha Gunsów w moim rozumieniu, ale należy przyznać, że brzmiało niesamowicie" - przyznawał po latach Slash, zwolennik bardziej surowego i hardrockowego oblicza.

Ostatecznie 30 nagranych utworów trafiło na dwie osobne płyty (w dodatku wydanych tego samego dnia), co było niespotykaną wcześniej praktyką.

"Chcieliśmy, żeby wszystkie piosenki mogły się ukazać, ale nie na jednym, bardzo długim albumie, bo to byłoby bardzo pompatyczne i zapewne odbiłoby się niekorzystnie w kwestii finansowej na naszych fanach. A tak mogą wybrać, czy kupić jedną czy dwie płyty" - tłumaczył Slash w "Metal Hammerze".

"Podwójny album kosztowałby 25-30 dolarów, młody dzieciak nie mógłby sobie na to pozwolić, dlatego on i jego kumpel mogą kupić po jednej płycie, i odegrać od siebie nawzajem. Również, nikt tego jeszcze nie próbował, i znacie nas, lubimy próbować gówna, którego nikt jeszcze nie próbował" - dodał gitarzysta Gunsów.

Jaki był efekt takiego kroku? Płyty zadebiutowały na szczycie notowania "Billboardu", ale lepiej wypadła "dwójka" - 770 tys. egzemplarzy wobec 685 tys. "jedynki". Podwójny sukces Gunsów wyrównał dopiero w 2004 roku amerykański raper Nelly z płytami "Sweat" i "Suit". Do dziś na całym świecie rozeszło się ponad 35 mln obu części. W podsumowaniu lat 90. "Billboardu" "Use Your Illusion II" zajęło 67. miejsce, zaś "jedynka" wylądowała na 72. pozycji.

Obie części mają kilka punktów wspólnych: balladę "Don't Cry" (na dwójce ze zmienionym tekstem), cover klasycznego utworu ("Live And Let Die" Paula McCartneya i Wings oraz "Knocking On Heaven's Door" Boba Dylana) czy epickie piosenki, obficie wykorzystujące moc fortepianu ("November Rain" i "Civil War").

"Wydawaliśmy dwa albumy, które tego samego dnia zadebiutowały na pierwszym i drugim miejscu. Lepiej być już nie mogło. Ale za kulisami, za całą tą fasadą, rozpadaliśmy się niczym atom" - przyznawał po latach Slash. Do całkowitego rozpadu atomu doszło w latach 1996-97 - wtedy to z zespołu odeszli Slash, Duff McKagan i Sorum. W Gunsach nie było też już gitarzysty Gilby'ego Clarke'a, który w latach 1991-94 zastąpił Izzy'ego Stradlina. U boku Axla został tylko Dizzy Reed. Era decydującego o wszystkim rudowłosego wokalisty trwała aż do wiosny 2016 r., kiedy to w szeregi grupy oficjalnie powrócili Slash i Duff, ale to już zupełnie inna historia...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guns N'Roses | Axl Rose | Slash | Duff McKagan | Izzy Stradlin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy