Reklama

Filmując Ozzy'ego Osbourne'a

Jack Osbourne, decydując się na wyprodukowanie filmu dokumentalnego o swoim ojcu, cieszącym się złą sławą rockmanie Ozzym Osbournie, był świadomy ryzyka.

- Sądziłem, że ludzie powiedzą: "To stek bzdur!" albo zareagują wręcz przeciwnie: "To niesamowite!" - mówi młody Osbourne. - Tymczasem wygląda na to, że odbierają ten film w taki sposób, na jakim mi zależało, a ja, jeśli można tak powiedzieć, szaleję z radości.

"God Bless Ozzy Osbourne" ("Niech Bóg błogosławi Ozzy'ego Osbourne'a"), 90-minutowy dokument w reżyserii Mike'a Fleissa i Mike'a Piscitellego, po raz pierwszy został zaprezentowany publiczności w kwietniu na festiwalu filmowym Tribeca, a w połowie listopada ukazał się na DVD. Opowiada on historię człowieka - a nie karykatury, jaką niegdysiejszy John Osbourne z angielskiego Birmingham stał się w toku kilku dekad naznaczonych jawnym i chronicznym nadużywaniem substancji odurzających, dzikimi wybrykami i głośnymi incydentami, takimi jak odgryzienie głowy gołębiowi i żywemu nietoperzowi (ten pierwszy był działaniem rozmyślnym, ten drugi - przypadkowym).

Sharon i Ozzy o incydencie z gołębiem:


- Zasadniczo miałem dosyć tego "osbornowskiego" wizerunku mojego taty w mediach głównego nurtu - tłumaczy 25-letni Jack. - Było to dla mnie źródłem prawdziwej frustracji. Od czasów reality show "Rodzina Osbourne'ów" Ozzy wytrzeźwiał i stał się zupełnie innym człowiekiem. Chciałem to niejako uczcić. Wszyscy wiedzą, co robił w życiu, z mojej perspektywy ważniejsze było więc to, jaką jest osobą.

Historia Johna Osbourne'a

- Film ten koncentruje się więc nie tyle na Ozzym, co na Johnie. To właśnie jest historia, którą chciałem opowiedzieć.

Ze swej strony bohater dokumentu deklaruje, że dla niego najważniejsza była uczciwość.

- Kiedy Jack powiedział mi o swoim zamiarze - wspomina Ozzy Osbourne - powiedziałem: "Zależy mi na jednym: nie rób filmu po to, żeby zrobić mi dobrze. Zrób to po swojemu". Syn nigdy nie usłyszał ode mnie: "Nie podoba mi się to, wytnij to". W żaden sposób nie wpływałem na decyzje, które podejmował. Dałem mu wolną rękę.

Popularność, jaką cieszyła się "Rodzina Osbourne'ów", opierała się w dużej mierze właśnie na Jacku, u którego w wieku ośmiu lat lekarze zdiagnozowali dysleksję, i który nie stronił od alkoholu i narkotyków jeszcze przed emisją pierwszego odcinka show. Chociaż jego udział w programie zaowocował rolami w filmie "Austin Powers i Złoty Członek" oraz serialach "Jezioro marzeń" i "Różowe lata 70.", to w 2003 r. młody Osbourne trafił na odwyk z powodu uzależnienia od OxyContinu (nazwa handlowa oksykodonu, silnego opioidowego leku przeciwbólowego - przyp. tłum.). W późniejszym czasie Jack zmagał się z depresją, a po przedawkowaniu, które nieomal okazało się śmiertelne, sam zgłosił się do kliniki leczenia uzależnień. Od 2005 r. jest czysty.

- To właśnie było w tym wszystkim najgorsze: konsekwencje, jakie poniosły moje dzieci - mówi 62-letni rockman, którego druga latorośl, córka Kelly, również zmagała się z uzależnieniami. - Czułem, że znalazły się na tej samej ścieżce, co kiedyś ja, a to wszystko dlatego, że były zbyt młode, kiedy ich życie nabrało szalonego tempa. Kiedy producenci podjęli decyzję o zakończeniu naszego show - dzięki Bogu - byłem naprawdę szczęśliwy.

Złapać właściwy rytm

Po opuszczeniu kliniki Jack Osbourne romansował jeszcze z reality show, występując w formatach "Jack Osbourne: Adrenaline Junkie" i zupełnie nieudanym "Osbournes: Reloaded", stopniowo jednak jego uwaga koncentrowała się na produkowaniu i reżyserowaniu. Pracę nad "God Bless Ozzy Osbourne" rozpoczął już w 2007 r. Pozyskał wówczas do współpracy Fleissa i Piscitellego i rozpoczął kompletowanie obsady, w której znaleźli się m.in. członkowie grupy Black Sabbath, której frontmanem jego ojciec był w latach 1968 - 1979, oraz wielu innych sławnych muzyków.

W filmie pojawia się również cała rodzina Osbourne'ów, nie wyłączając sióstr Ozzy'ego i dwójki dzieci rockmana z pierwszego małżeństwa. Jackowi udało się namówić do krótkiej rozmowy przed kamerą nawet swoją starszą siostrę Aimee, która swego czasu odmówiła udziału w "Rodzinie Osbourne'ów" i na ogół unika rozgłosu. - Trochę się przy tym namęczyłem, ale sądzę, że ostatecznie zrozumiała, jak ważny jest jej udział. Bez niej - to nie byłoby to samo.

Niewykluczone, że najtrudniejszym do pozyskania rozmówcą był sam Ozzy Osbourne.

- Tata potrzebował jakichś czterech miesięcy, żeby złapać rytm - wyjaśnia Jack. - W swoim życiu słyszał każde możliwe pytanie na swój temat chyba z dziewięć tysięcy razy, na wszystko więc miał gotowe odpowiedzi. I takich też nam udzielał, co było wielce frustrujące.

- Jednak po upływie jakiegoś roku zaczął nieco bardziej zagłębiać się w różne tematy, opuścił trochę gardę i... koniec końców, dał sobie spokój ze standardowymi, gotowymi replikami - kontynuuje Jack. - Zaczął nie tyle opowiadać o tym, co działo się w jego życiu, ale o tym, jak się czuł we wszystkich tych sytuacjach.

Jestem wariatem i jestem z tego dumny

Ozzy tłumaczy, że udzielanie wywiadów to dla niego zwyczajnie duży wysiłek.

- To bardzo trudne - mówi. - Człowiek nie chce wyjść na nadętego idiotę albo po prostu na idiotę, więc czasem jakoś się to udaje. Szczerze mówiąc, sprawia mi to jednak kłopot, bo mój umysł nie funkcjonuje tak, jak u normalnych ludzi. Jestem wariatem i jestem z tego dumny!

W przeciągu dwóch i pół roku twórcy filmu zgromadzili ponad 2 tys. godzin materiału w postaci rozmów i zapisów koncertów, nie wyłączając kameralnych momentów zakulisowych. Komentarze głównych bohaterów są szczere, a czasem wręcz niezwykle emocjonalne. Świetnym tego przykładem jest rozmowa, podczas której Ozzy mówi do Jacka: "Nigdy niczego ci nie brakowało!", a on odpowiada: "Z wyjątkiem prawdziwego ojca!".

Jack deklaruje jednak, że w przeważającej mierze obraz Ozzy'ego, jaki wyłania się z filmu, nie jest dla niego zaskoczeniem.

- Poznałem już te wszystkie historie, z perspektywy jego samego i innych - mówi. - Jesteśmy ze sobą naprawdę szczerzy. Tata miał przede mną naprawdę niewiele tajemnic.

Zobacz zwiastun filmu Jacka Osbourne'a:

Mimo to, jak sam przyznaje, Jack był szczerze zaskoczony natężeniem zdarzeń w życiu jego ojca pomiędzy 1979 r., kiedy to został wyrzucony z Black Sabbath, a 1983 r., kiedy urodziła się Aimee. - To były naprawdę szalone lata - opowiada. - Najpierw koledzy z zespołu mu podziękowali, potem poznał moją mamę, wreszcie założył swoją własną kapelę i w ciągu roku wydał albumy "Blizzard of Ozz" i "Diary of a Madman". Potem zmarł gitarzysta Randy Rhoads, ojciec się rozwiódł i ożenił z mamą, potem na świat przyszła Aimee, a on ruszył w trasę z Motley Crue... Kiedy się to widzi czarno na białym, wydaje się, że to niemożliwe, żeby jeden człowiek przeżył tak wiele w tak krótkim czasie. To czyste szaleństwo!

Jack twierdzi, że to właśnie udział w filmie skłonił jego ojca do napisania bestsellerowej autobiografii "I Am Ozzy". - Wcześniej w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Później jednak, kiedy zaczęliśmy kręcić film i zobaczył, że nie jest to znowu takie wielkie "halo" - mam na myśli to, o czym przyszło mu opowiadać - i że idzie mu to o wiele łatwiej, niż myślał, zaczął się zastanawiać: "Może książka to nie jest taki głupi pomysł!".

- Książka i film powstawały niejako jednocześnie - ciągnie Jack. - W efekcie autobiografia zawiera to, co ojciec chciał powiedzieć, a w filmie opowiada on o tych samych wydarzeniach nieco inaczej, z uwagi na udział wszystkich postronnych osób.

Film nie przedstawia życia Ozzy'ego aż do chwili obecnej. Akcja urywa się mniej więcej dziesięć lat temu. Mając na uwadze przyswajalność przekazu przez widza, twórcy postanowili pominąć nowsze wydarzenia, zakładając, że są one znane odbiorcy.

- Pierwotna wersja trwała dwie i pół godziny - mówi Jack. - Przy tak długim dokumencie ryzykujesz utratę widzów, którzy nie są zagorzałymi fanami bohatera. Fanom nie przeszkadzałoby siedzenie przed ekranem choćby i cały dzień, ale całej reszcie nie starczyłoby cierpliwości i entuzjazmu. Musieliśmy zrobić coś, co mogłaby obejrzeć czyjaś babcia i powiedzieć: "To naprawdę ciekawy dokument! Sporo się z niego dowiedziałam". Naszym zadaniem było więc dokonywać mądrych wyborów... a tak naprawdę, to chciałem, aby z tego materiału powstały dwa filmy.

Jednocześnie Jack postanowił ustosunkować się do skargi, jaką często podnosili widzowie "testowi", i wzbogacił wydanie filmu na DVD o nieco bardziej świeże wypowiedzi ojca na temat Randy'ego Rhoadsa, który zginął w wypadku lotniczym w 1982 r.

- Ludziom nie podobało się, że w filmie nie ma żadnych współczesnych komentarzy taty o Randym - wyjaśnia. - W filmie wykorzystaliśmy materiał archiwalny. Dysponowaliśmy też bardzo emocjonalnym wywiadem, w którym tata mówi o Randym, o jego śmierci, o tym, jaki wpływ wywarła na niego ta tragedia, i o poczuciu ogromnej winy i wyrzutów sumienia. Dodaliśmy go więc do wydania DVD.

Ozzy Osbourne i Randy Rhoads w utworze "Crazy Train":


Podczas gdy twórcy "God Bless Ozzy Osbourne" szykują się do zaprezentowania filmu szerszej publiczności, Ozzy mówi, że kolejny powrót Black Sabbath jest "wielce, wielce prawdopodobny" [11 listopada 2011 roku oficjalnie ogłoszono reaktywację najsłynniejszego składu - przyp. red.]. Muzyk niedawno wydał swoją drugą książkę, zatytułowaną "Trust Me, I'm Dr. Ozzy" ("To mówię ja, dr Ozzy. Możecie mi wierzyć"). Jest to zbiór humorystycznych porad medycznych, których swego czasu udzielał na łamach magazynów "The Rolling Stone" i "Sunday Times".

- To nie są porady na serio - mówi Osbourne, który cierpi na parkinsonizm (a nie, jak wielu uważa, chorobę Parkinsona). - Jestem ostatnią osobą, którą powinno się prosić o pomoc. Nie jestem lekarzem i zazwyczaj nie wiem, o czym gadam... Ale wiele z tego, co mówię, opiera się na zdrowym rozsądku. Wiem, że są takie sytuacje, kiedy człowiek chce, żeby ktoś wydobył go z dołka, w który wpadł, a nie jest mu łatwo prosić o tę pomoc.

- A zatem, jeśli ktoś ma ochotę poradzić się mojej osoby, a ja mogę odpowiedzieć coś do rzeczy, to służę uprzejmie!

Gary Graff, New York Times

Tłum. Katarzyna Kasińska

Czytaj także:

Black Sabbath = heavy metal

Ozzy Osbourne poważny na serio

The New York Times
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy