Reklama

Dire Straits: Najsłabsze pożegnanie (25 lat "On Every Street")

10 września 1991 r. do sklepów trafiła płyta "On Every Street" - jak się wkrótce okazało ostatnia (i najsłabsza) w dorobku grupy Dire Straits. Ale nie zabrakło na niej perełki.

10 września 1991 r. do sklepów trafiła płyta "On Every Street" - jak się wkrótce okazało ostatnia (i najsłabsza) w dorobku grupy Dire Straits. Ale nie zabrakło na niej perełki.
"On Every Street" to ostatnia płyta Dire Straits /

Poprzedni studyjny album Dire Straits - "Brothers In Arms" to jeden z najważniejszych i najlepiej sprzedających się płyt (ponad 30 mln egzemplarzy) z lat 80. Zespół dowodzony przez Marka Knopflera (wokal, gitara) był wówczas u szczytu sławy. Po imponującej trasie (prawie 250 koncertów w ciągu dwóch lat, w tym m.in. pamiętny występ na Live Aid) lider brytyjskiej grupy postanowił skupić się na solowych projektach, wśród których znalazły się współpraca z innymi wykonawcami (m.in. Tina Turner, Sting, Eric Clapton) i komponowanie muzyki na potrzeby filmu ("Narzeczona dla księcia" i "Przeklęty Brooklyn").

Reklama

W listopadzie 1987 r. Knopfler po raz pierwszy został ojcem i to od razu bliźniaków. Wówczas grupa Dire Straits była już w stanie zawieszenia, z którego incydentalnie wyrywała się na charytatywne koncerty (w tym dla ponad 70 tys. widzów na stadionie Wembley z okazji 70. urodzin Nelsona Mandeli).

Wreszcie pod koniec 1989 r. Knopfler razem z wieloletnim kompanem, basistą Johnem Illsleyem zdecydował, że warto wrócić do szyldu Dire Straits. Trzon zespołu tworzyli jeszcze klawiszowcy Alan ClarkGuy Fletcher. Do Air Studios w Londynie muzycy weszli jesienią 1990 r. W związku z brakiem w składzie perkusisty (Terry Williams odszedł w 1989 r.), postanowiono skorzystać z usług fachowców do wynajęcia: Jeffa Porcaro z Toto oraz Manu Katché (na koncie współpraca z m.in. Stingiem i Peterem Gabrielem). W nagraniach uczestniczyli także m.in. saksofonista Chris White, Paul Franklin (pedal steel) i gitarzysta Phil Palmer. Z kolei za aranżacje instrumentów smyczkowych odpowiadał słynny sir George Martin, producent The Beatles.

Jeszcze przed premierą płyty na singlu ukazała się piosenka "Calling Elvis", która w Wielkiej Brytanii nie weszła nawet do Top 20.

Jak się później okazało, kolejne utwory z tego albumu w ojczyźnie muzyków radziły sobie jeszcze słabiej. Coraz mocniej dawały o sobie znać fascynacje Knopflera korzenną muzyką Ameryki (country, blues, rockabilly), co najwyraźniej nie przekonało wszystkich fanów. Mieszane był też reakcje krytyki. "To najmniej ambitna ze wszystkich płyt Dire Straits" - kręcił nosem recenzent "New York Times". Inni dziennikarze zwracali uwagę na podobieństwo do "Brothers in Arms", choć na status perełki zapracował w zasadzie tylko tytułowy "On Every Street". Lesław Haliński, autor biografii "Mark Knopfler", opisuje go jako "jeden z najwspanialszych utworów" lidera Dire Straits.

"Gdy to nagrywaliśmy, w studiu był George Martin, który powiedział: 'To chyba napisał Puccini'" - wspominał sam Knopfler. 

Nawiązujący do stylistyki ZZ Top (i południa Stanów) singel "Heavy Fuel" powtórzył sukces utworu "Money for Nothing" na amerykańskiej liście przebojów, docierając na szczyt. To - obok kilku innych utworów - był już wyraźny sygnał, w którą stronę zmierzają zainteresowania Knopflera.

"Mark Knopfler popełnił błąd. Poważny. Duży. Brzemienny w skutkach. Zapragnął zaryzykować, łącząc 'Brothers in Arms' z 'Missing... Presumed Having A Good Time', czyli muzykę 'korzenną' wyposażając w wypieszczone, niemal sterylne brzmienie - i nie umiał tego dokonać" - podsumował Jan Skaradziński w uzupełnieniu książki "Dire Straits. Sułtani swingu" Michaela Oldfielda.

Ostatecznie album "On Every Street" znalazł się na 1. miejscu list sprzedaży w Wielkiej Brytanii, a także m.in. Australii, Francji, Włoszech i Szwecji. W USA dotarł do 12. pozycji. Na świecie w sumie rozeszło się ponad 8 mln egzemplarzy. "Niezły wynik, jak na najsłabszy bodaj album w historii grupy" - ocenił Lesław Haliński.

Okazało się, że nazwa Dire Straits - po kolejnej gigantycznej trasie na ok. 300 koncertów - przeszła ostatecznie do historii w 1995 r.

"Skończyłem z wielkimi trasami, bo chciałem wrócić do rzeczywistości. To kwestia przeżycia, ocalenia samego siebie. Tournee na taką skalę odczłowiecza po prostu" - ocenił potem w jednym z wywiadów Knopfler, mówiąc o "ucieczce z cyrku".

Kolejne lata znaczone solowymi albumami pokazały, że ucieczka się powiodła, ale to już zupełnie inna historia...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dire Straits | Mark Knopfler
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy