Reklama

70 lat Cher: Gwiazda gwiazd

W poszukiwaniu dzieciństwa

Cherilyn Sarkisian urodziła się w pochmurny, ale dość ciepły dzień, 20 maja 1946 w kalifornijskim El Centro. Znaną dziś wszystkim niezwykłą urodę - ale też osobowość - zawdzięcza ekscytującemu koktajlowi genetycznemu. Jej ojciec pochodził z Armenii. Jako zawodowy kierowca dużo pracował i często nie było go w domu, dużo pieniędzy przepuszczał na narkotyki i hazard. Cherilyn nie mogła jednak odczuć braku ojca, ponieważ rodzice rozwiedli się, kiedy ta nie miała jeszcze roku.

Matka Cherilyn szybko znalazła sobie drugiego męża (z tego małżeństwa narodziła się młodsza o pięć lat od Cher Georganna), a potem kolejnego i kolejnego i kolejnego... Piękna Jackie (którą dziś znamy jako Georgię Holton) była trochę modelką, trochę aktorką oraz po trosze Irlandką, Angielką, Niemką i przede wszystkim - Indianką z plemienia Cherokee. Kolejnym romansom i małżeństwom matki, Cher zawdzięczała nieustanne przeprowadzki z jednego końca Ameryki na drugi.

Reklama

Jackie wiecznie brakowało pieniędzy na utrzymanie córek, Cher wychowywali więc mężczyźni, którzy stawali się podli i narwani po alkoholu, buty spinała gumkami recepturkami, a zapytana o najkoszmarniejszy "dom", w którym mieszkała, wspomina sierociniec, do którego trafiła, kiedy matki nie było już stać nawet na jedzenie.

Historia dzieciństwa Cher wydaje się znajoma? Nic dziwnego - niemal identyczną przedstawia film "Syreny" z 1990 roku, w którym Cher zagrała właściwie własną matkę - kobietę o figurze modelki z dwiema córkami, których wychowanie kompletnie ją przerosło.

Aktorski gen

W każdej biografii powtarza się stwierdzenie, że Cher zaistniała w 1965 roku przebojem "I Got You Babe", który nagrała z mężem Sonnym Bono. Ale gwiazda Cher zaświeciła dużo wcześniej - jeszcze w szkole podstawowej Cherilyn pokierowała szkolnym spektaklem “Oklahoma!". Nauczyła koleżanki choreografii, piosenek, zaangażowała osoby do uszycia strojów i zrobienia scenografii, a ponieważ żaden chłopiec nie chciał brać udziału w musicalu - sama odegrała role męskie i śpiewała męskie piosenki.

Jej talent i chęć bycia gwiazdą dogoniły jej zjawiskowy miękki i niski głos, który wyróżniał Cher już wtedy. Kilka lat później kolejny ojczym zapisał Cher i jej siostrę do rygorystycznego i bardzo konserwatywnego gimnazjo-liceum.

Cher nie przejęła się duchem sztywniarstwa i nudy snującym się po korytarzach - zafascynowana Audrey Hepburn ubierała się, jak gwiazda filmowa, podkreślając swoje indiańsko-ormiańskie rysy twarzy i szczycąc się długimi, czarnymi włosami. Jako pierwsza w tej szkole zaczęła też bezwstydnie nosić koszulki z odkrytym brzuchem. Pragnienie bycia gwiazdą było silniejsze od szkolnych rygorów - nawet nie śpiewając i (jeszcze) nie występując - była niewątpliwie wyjątkową osobowością.

Kopciuszek co sam wprosił się na bal

Pragnienia Cher, jej marzenia i jeden jedyny cel - żeby zostać wielką gwiazdą - były dla niej najważniejsze. Jej znajomi z tamtych czasów przyznają - Cher bezceremonialnie zapoznawała się z każdym, kto mógłby załatwić jej casting, angaż lub przedstawić komuś z branży filmowej lub muzycznej. Kiedy większość jej nastoletnich koleżanek w cichości pokojów wzdychała do zdjęć muzycznych idoli i marzyła o karierze - Cher wzięła sprawy w swoje ręce.

Opuściła "dom" i przeniosła się do Los Angeles. Sonny'ego Bono poznała, jako jego... sprzątaczka. Gdyby ktoś nakręcił film "Music and Lyrics" w latach 60. bohaterami filmu byłaby nie pulchna Drew Berrymore i nieśmiały Hugh Grant, ale Cher i Sonny. To on przedstawił swoją "śpiewającą gosposię" Philowi Spectorowi, który wielokrotnie zapewniał jej angaże w roli chórzystki w swoich produkcjach.

Kolejna scena w musicalu, jakim jest życie Cher, to jej ślub z Sonnym w 1964 r. - razem zabawiali gości weselnych śpiewając i grając im do tańca. Dlaczego razem? Bo Cher była nieśmiała (!) i jeszcze przez długi czas borykała się z okropną tremą (!!!). Stąd też pomysł na duet Caesar & Cleo, którego muzyka początkowo nie przynosiła sukcesów. Aż do słynnego "I Got You Babe". Jednego dnia Sonny i Cher, za ich "hipisowski wygląd" wylecieli z hukiem z hotelu Hilton w Londynie, następnego byli już gwiazdami z hitem na najwyższych miejscach list przebojów, którym przebili Beatlesów.


Komedia małżeńska

Duet Cher i Sonny'ego, zdobywając serca nastolatków chwytliwą piosenką, zawładnął także ich stylem ubierania się. Co najmniej dwa kontynenty zapełniły się młodzieżą w prostych jeansach, luźnych kwiecistych koszulach i z grzywkami (dziewczęta) lub wąsami (chłopcy). Oczywiście nie było to trudne, bo moda na dzieci-kwiaty hulała, jak szalona, ale skojarzenie z piękną parą było jak sprawny product-placement.

Nic dziwnego, że szczere i luźne "Look At Us" niosące powiew new-age przebiło "Help!" chłopaków od grzecznego rock'n'rolla i twista, ubranych w pięknie skrojone garnitury i obciętych równiutko od garnka. 7 lat, 40 najwyżej ocenianych singli, a w najlepszym momencie - 5 piosenek w czołowej 50. listy Billboard. Sonny i Cher stali się żywymi legendami przebijając nawet Elvisa Presleya.

Cher już wtedy wykazała się sprytem - prowadziła podwójne życie, wydając równocześnie albumy solowe i w duecie z Sonnym - z tego okresu znamy chociażby "Bang Bang (My Baby Shot Me Down)", w którym Cher pokazała swoją romantyczną, uwodzicielską twarz oraz - fenomenalne właściwości głosu. W tym czasie zdążyła jeszcze urodzić pierwsze dziecko - córkę Chastity (dziś znaną, jako Chaz - dziewczyna zmieniła płeć w 2008 roku).


Niestety - po kilkuletnim skoku popularności przyszedł kilkuletni spadek. Muzyka poszła w w kierunku mocnego rocka, królowało Led Zeppelin i narkotyki, wyzywające stroje i ogień na scenie. Ubrani i wyglądający niemal identycznie Sonny i Cher, którzy wypowiadali się przeciw używkom, a hołdowali tamburynom i piosenkom o miłości, zaczęli tracić fanów. Dla Cher rozpoczął się - trwający właściwie do dziś - okres muzycznych poszukiwań. Kolejne solowe płyty oraz udziały w produkcjach filmowych odzwierciedlały różne nurty tamtych czasów - od soulu do protest-songów.

Odzew był znikomy, imię Cher blakło, podobnie, jak jej małżeństwo. Sonny szukał kolorów u innych kobiet, z Cher podjęli kosztowną próbę stworzenia filmu, który został przyjęty gorzej niż źle ("Chastity" pochłonęło setki tysięcy dolarów), a dnem dna okazał się numer z wyzywającą choreografią "dla dorosłych". Para na scenie zaczęła kłócić się ze sobą a potem z publicznością - koniec był bliski. Jakimś cudem jednak Sonny i Cher wypłynęli na powierzchnię. Przyjęli jedno, drugie i kolejne zaproszenie do telewizji, zaczęli lansować swój "dojrzały wizerunek", a Cher pokazywała się w eleganckich długich sukniach. I tak Sonny i Cher stali się nowymi telewizyjnymi talkshowowymi Fredem i Ginger.



Hello, Cher!

Lata 40. wydały na świat co najmniej dwie zjawiskowe artystki - Cher i Barbrę Streisand. Chociaż ich muzyczne kariery, a nawet życie osobiste, ciężko porównać, to jedno je łączy - w latach siedemdziesiątych zabłysnęły w przepięknych lśniących kreacjach. W 1969 roku Streisand pokazała się w obcisłej złotej sukni w filmie "Hello, Dolly!", niedługo potem w modę na cekinowe kostiumy rodem z bogatych musicali z Broadwayu, wpasowała się Cher.

W "The Sonny & Cher Comedy Hour" prezentowała się w kreacjach zjawiskowych, bajkowych, wręcz królewskich, szytych i projektowanych specjalnie dla niej i dla podkreślenia jej urody. Maniacy mody doskonale wiedzą, że te kreacje wpłynęły na świat mody lat 70., a wygląd Cher przyciągał przed telewizyjne ekrany sporą publiczność. Za rosnącymi słupkami oglądalności poszło spore zaufanie kolejnej wytwórni płytowej.

Tym razem Sonny’emu i Cher szansę dało Kapp Records. Najpierw zmarnował ją Bono, pisząc dla żony kolejny "wielki przebój", który okazał się wielkim fiaskiem, a potem na muzyczną mapę przywrócił ją Snuff Garret utworem "Gypsys, Tramps & Thievs". Uwodzicielski alt Cher wreszcie trafił na odpowiedni tor - solowego albumu "Cher" i powrotu na wysokie miejsca na listach przebojów.


Lata siedemdziesiąte obfitowały w single i płyty - Cher wydawała solo i w duecie co chwilę, jakby bała się, że nadejdzie kolejne muzyczne zapomnienie, chwytając każdą piosenkową szansę i nieustannie koncertując. Sukcesów wielkich ta nerwowa obecność nie przyniosła, ale był to jeden z niewielu momentów, kiedy Cher wystąpiła w indiańskim pióropuszu.... I to warto przypomnieć:



Nowa Cher

W połowie lat 70., po publicznych kłótniach Cher i Sonny rozwiedli się. Rozpadło się i małżeństwo, telewizyjny show - który Sonny usiłował wskrzesić w pojedynkę odnosząc spektakularne fiasko - i muzyczny biznes. Cher sprytnie dobrała sobie kolejnego partnera, który pomógł jej się wywinąć z umów z Sonnym i przejść do Warner Bros. Po raz kolejny jej solowa płyta została oceniona bardzo słabo - zarzucano artystce, że sili się na rockowy styl, którego nie czuje.

Album "Stars" obronił się po latach i dziś uważany jest za jeden z najlepszych w dorobku artystki. Po jego premierze, wydarzenia potoczyły się bardzo szybko - rozwód z Sonnym został sfinalizowany, po czterech dniach Cher wyszła powtórnie za mąż, a po kolejnych dziewięciu wystąpiła o rozwód. Z Greggiem Allmanem, pomimo jego uzależnienia od heroiny i alkoholu, wytrzymała ostatecznie nieco ponad trzy lata. Dziś pewnie nie żałuje, bo to właśnie Allman dał jej syna, Elijaha Blue.

Kilka miesięcy po jego urodzeniu, Cher wróciła do Sonny'ego - na ekranie, bo wznowiony został ich telewizyjny show, przechodząc do historii, jako pierwszy prowadzony przez rozwiedzioną parę. To nie jedyny sukces lat 70. - próbując nagrać coś wartościowego, Cher stworzyła z jeszcze-mężem Greggiem "Two the Hard Way" okrzyknięty najgorszym w karierze obydwojga artystów. Po premierze, para rozpoczęła żmudny proces rozwodowy, a w 1978 Cherilyn Sarkisian La Piere Bono Allman wreszcie oficjalnie stała się Cher.

Disco Cher


Po latach niepowodzeń i wykonywania nieudolnych piosenek byłych mężów, Cher postanowiła sama o siebie zadbać. Rozejrzała się po muzycznej scenie i zauważyła potęgę disco. I tak Cher o idealnej figurze, twarzy, głosie, ruchach i wyczuciu stylu wydała w 1979 roku przebojowe "Take Me Home". Zachłanna na sławę nie poczekała jednak na sukces i niedługo potem wydała bardziej rockową płytę "Prisoner" wprawiając disco-fanów w zakłopotanie. Wynagrodziła im ostre brzmienie piosenką o popularnej wtedy rozrywce, jaką były wrotkowe dyskoteki i znowu wróciła do łask disco-sceny (piosenka pojawiła się też na soundtracku do filmu "Roller Boogie").

Za wydaniem kolejnych singli i albumów, zmianą stylu i próbą wpasowania się w trendy, w przypadku Cher ciężko było nadążyć. Jeden punkt jej życia był za to niezmienny - Cher była nieustająco obecna w telewizji, a na przełomie lat 70. i 80. w swoim programie "Cher... A Celebration" zarabiała ok. 300 tysięcy dolarów tygodniowo. Nic więc dziwnego, że kiedy prasa zaczęła ją krytykować za rock'n'rollowy album "Black Rose" oraz zmianę wyglądu na punkowy (co wiązało się z obcięciem tak charakterystycznych dla niej długich czarnych włosów), Cher nie bardzo się przejęła. Miała być sławna i była - ale była też perfekcjonistką spragnioną rozwoju. A kto jest pewny siebie i swojego głosu - idzie na Broadway.

Srebrny ekran

Podobnie jak Streisand i wielu innych fenomenalnych tancerzy i wokalistów XX wieku, Cher trafiła na srebrny ekran przez scenę teatralną. W roku 1982 przeniosła się do Nowego Jorku, żeby uczyć się aktorstwa - bo chociaż miała pieniądze, to liczne muzyczne porażki nie poprawiały jej nastroju - i kolejnym zbiegiem okoliczności trafiła do broadwayowskiego musicalu Roberta Altmana o Jamesie Deanie. Altmanowi dostrzegł potencjał Cher i zaangażował ją - wbrew powszechnej niechęci do wokalistki - także w filmowej wersji musicalu.

Niedługo potem, Cher zagrała u boku Meryl Streep w dramacie "Silkwood" - publiczność ją wyśmiała, a Motion Pictures - wręczyło Złotego Globa.

Kolejnym filmowym sukcesem był dramat "Maska", który ugruntował dobre zdanie w branży o aktorskich zdolnościach Cher. Artystka, która ponoć na planie darła koty z reżyserem, na 58. galę Oscarów przyszła w stroju tarantuli, żeby wyrazić swój "stosunek do systemu". Tak rozpoczęło się ogromne zainteresowanie "kontrowersyjną Cher" - 40-latką z tatuażami, licznymi romansami (w tym z Tomem Cruisem i Valem Kilmerem), otwarcie przyznającą się do operacji plastycznych. Idealna kandydatka na rozchwytywaną aktorkę!

Talent do wcielania się w różne postaci, Cher pokazała w mrożącym krew kryminale "Podejrzany", thrillerowej komedii "Czarownice z Eastwick" (z Susan Sarandon, Michelle Pfeiffer i Jackiem Nicholsonem) oraz romantycznym "Wpływie księżyca" (z Nicolasem Cage'em). Ten ostatni przyniósł jej Oscara i Złotego Globa, a filmowe sukcesy 1987 roku wyniosły ją na szczyt listy najlepiej zarabiających aktorek.


Bogate lata 80.

Za sukcesami filmowymi poszły sukcesy muzyczne - z piosenką "I Found Someone" Cher wreszcie trafiła na listę najlepszych singli w USA, a jej dziewiętnasty album "Heart of Stone" pokrył się trzykrotną platyną. To właśnie z niego pochodzi hit "If I Could Turn Back Time", do którego teledysk wzbudził niemałe kontrowersje (Cher z skórzanych stringach, prezentująca tatuaże na pośladkach, na statku marynarki wojennej... - ten obraz wbił się widzom w pamięć na długie lata).

Dobrą passę utrzymała płytą "Love Hurts" z chwytliwą piosenką "Love and Understanding", a zaufanie i zainteresowanie swoją historią - główną rolą we wspomnianym już filmie "Syreny".

Zarabiając zdrowiem


Cher się nie oszczędzała, a intensywna końcówka lat 80. dała się jej we znaki. Po nagraniu filmów instruktażowych z ćwiczeniami fitness na pewno niełatwo było jej się przyznać, że decyzję o rozpoczęciu działalności kosmetyczno-upiększająco-leczniczej podjęła ze względu na własne zdrowie. U wokalistki wykryto obecność wirusa Epsteina-barr, który odpowiada m.in. za raka jamy nosowo-gardłowej, ale także zespół chronicznego zmęczenia i depresji.

Atakujący limfocyty B wirus kazał Cher przystopować i odrzucić kilka świetnych pierwszoplanowych ról (np. "Thelma i Louise"), a spragnieni widoku gwiazdy fani mogli oglądać ją jedynie sporadycznie, jako gościa w różnego rodzaju programach telewizyjnych. Opracowała też rockową wersję "I Got You Babe" na potrzeby serialu MTV "Beavis and Butt-head".

Cher pracę dobierała sobie ostrożnie, nic więc dziwnego, że odmówiła promowania filmu "20 lat... i ani dnia dłużej" (ang. "Faithfull"), w którym zagrała główną rolę. Komedia została ostro skrytykowana, choć Cher chwalono za grę aktorską. Sama artystka określiła ją jako "po prostu koszmarną". Za to dramat obyczajowy "Gdyby ściany mogły mówić" z Demi Moore, który częściowo wyreżyserowała, przeszedł do historii, jako jeden z najcięższych filmów poruszających temat aborcji (Cher gra w nim panią ginekolog, którą morduje zagorzały działacz antyaborcyjny).

Muzycznie Cher również osiągnęła dojrzałość - album "It's a Man’s World", zbierający "męskie" piosenki w kobiecym opracowaniu, uznano za najbardziej głęboki i emocjonalny w karierze Cher. Próba zrozumienia mężczyzn przez muzykę była dla Cher być może prorocza - w 1998 roku po wypadku na nartach zginął jej pierwszy mąż, partner muzyczny i biznesowy i niewątpliwie miłość życia - Sonny Bono. Poruszający odcinek w hołdzie Sonny'emu, artystka poprowadziła na falach stacji CBS w dniu swoich 52. urodzin.

Niedługo potem odsłoniła gwiazdę w Alei Gwiazd w Hollywood, dedykowaną jej i Sonny’emu. Śmierć Bono zbiegła się z datą wydania autobiografii Cher - chociaż książka powstała na długo przed śmiercią byłego męża, artystka długo nosiła się z jej wydaniem. Zmagając się z rozterkami, czy ujęcie wspomnień o Sonnym i jego pożegnaniu nie postawi jej w złym świetle, w końcu zdecydowała się na jej publikację. Nikt Cher nie potępił - książka została znakomicie przyjęta, a krytycy docenili szczerość i emocjonalny przekaz. Jeszcze w tym samym roku Cher wydała swój chyba najlepiej przyjęty album - "Believe".

Wiara w Cher

"Believe" pokryło się poczwórną platyną, tytułowe "Believe", podobnie jak bohaterskie "Strong Enough" - obydwa o znaczących i odnoszących się do osobistych przeżyć wokalistki tekstach -  rozbrzmiewały na dyskotekach niemal całego świata. Tytułowy singel trafił do filmów (m.in. kultowego serialu "Seks w wielkim mieście"), a przesterowany głos Cher i jej nowoczesne ujęcie muzyki lat 70. stało się jej znakiem rozpoznawczym.

Cher wróciła na muzyczną mapę z hukiem i rozmachem - jej wielka trasa koncertowa "Do You Believe?" zebrała milionową publiczność, a świadoma sukcesu i ponownej popularności artystka wydała kolejno płyty z największymi przebojami, które sprzedawały się jak świeże bułeczki. Wykorzystując rozpaloną na nowo miłość fanów na całym świecie, zgodziła się na zagranie w filmie "Herbatka z Mussolinim" - film zebrał mieszane recenzje, ale Cher - ukochana gwiazda po przejściach - jak zawsze wyszła obronną ręką.

Wsparcie fanów i branży ośmieliło Cher, która zdecydowała na wydanie odważnego albumu "Not.com.mercial". To zestaw napisanych tylko przez nią utworów, które wytwórnia odrzuciła, jako "niesprzedawalne". Cher nie chciała jednak schować materiału do szuflady - zdecydowała się więc na sprzedaż przez stronę internetową. Niedługo potem świat przekonał się, czemu płyta była tak ważna dla artystki. Po blisko pięćdziesięciu latach milczenia, Cher wyznała w utworze "Sisters of Mercy", jak okrutnie i bezdusznie była traktowana w dzieciństwie przez zakonnice.

Trudne pożegnania

Kariera Cher w XXI wieku to właściwie rozbudowywanie imperium - artystka pojawiała się na rozdaniach nagród, koncertach, wydawała płyty z największymi hitami i oczywiście - kolejne solowe. Chociaż w 2002 roku odbyła "Farewell Tour", stwierdzając że to zapewne jej ostatnie występy, to całkiem niedawno jeszcze planowała i częściowo odbyła trasę promującą 25. dance-popowy album "Closer to the Truth". Niestety pogarszający się stan zdrowia nie pozwolił blisko 70-letniej artystce na odbycie wszystkich kilkudziesięciu koncertów.

Cher nie zabrakło też w filmie - w 2003 zagrała z Mattem Damonem i Evą Mendes w tragikomedii braci Farrelly "Skazani na siebie", a w 2010 w głośno komentowanej - choć niekoniecznie chwalonej - "Burlesce", która przypomniała o broadwayowskich talentach Cher. Złe wrażenie po musicalu, Cher zacierała kolejnymi wielkimi scenicznymi produkcjami - jej koncerty, podobnie jak Michaela Jacksona czy Madonny, cechował blichtr, rozmach i teatralność.

Cher raczyła publiczność swoim wciąż silnym głosem i ponadczasowymi przebojami, zachwycając przy tym nienaganną figurą i ruchami tanecznymi. Ogłosiła też prace nad musicalem, który ma opowiadać historię jej życia - jeszcze w 2015 roku podtrzymywała, że prace nad sztuką trwają. Znając upór i dążenie do realizacji postawionego celu, możemy liczyć na to, że musical "Cher" niedługo pojawi się na plakatach na Broadwayu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama