​Kobieto, nie bądź baba

Ogólnopolski Strajk Kobiet z 17 stycznia 2018 roku /Jan Graczyński /East News

"Oj, nie bądź jak baba!". To żartobliwe powiedzenie służące najczęściej jako argument zachęcający do konkretnej decyzji czy działania - zazwyczaj o charakterze rozrywkowym - jest jednocześnie sugestią... No właśnie, jaką? Oto kilka słów o tym, jak nie być "babą" z tej złotej (o tym też będzie) myśli.

Symboliczna przemoc to też przemoc

"Mężczyźni objaśniają rzeczy tego świata mnie i innym kobietom niezależnie od tego, czy wiedzą, o czym mówią, czy też nie. W każdym razie niektórzy mężczyźni".

Rebecca Solnit w swojej książce "Mężczyźni objaśniają mi świat" wychodzi od pozornie niewinnej sytuacji towarzyskiej, w której pewien facet tłumaczy jej, o co chodzi w jej własnej książce, by przejść do zdecydowanie bardziej brutalnych form agresji, jakie stosowane są wobec kobiet na całym świecie. 

Największą zaletą książki Solnit jest to, że pozwala zrozumieć i uświadomić wielu kobietom, że przemoc wobec nich to nie tylko rany, siniaki, połamane kości lub niechciana ciąża wynikła z gwałtu (czy gwałt sam w sobie). To także arogancja, ignorowanie, kontrolowanie, pouczanie, onieśmielanie, poniżanie, zastraszanie czy wykluczanie. Przejawy symbolicznej przemocy, której skutki choć nie są widoczne gołym okiem, również zadają ból. 

Reklama

Tegoroczna gala Złotych Globów, w której modowy prym celowo wiodła czerń, była manifestacją kobiecej solidarności w imię nie tylko praw kobiet, ale także w imię wszystkich dyskryminowanych, uciszanych i molestowanych. Zainicjowany przez gwiazdy i będący następstwem ujawnionych niedawno przypadków molestowania w Hollywood ruch Time’s Up (ang. czas minął) zjednoczył mnóstwo znanych osób. Podobnie było z internetową akcją #MeToo zachęcającą ofiary molestowania do przerwania milczenia i podzielenia się swoją historią w mediach społecznościowych. 

Warto znać swoją wartość

Dlaczego tak ważne jest mówienie głośno o tego typu nadużyciach? Z jednej strony, by pokazać ogromną skalę tego zjawiska, a z drugiej, by wysłać mężczyznom wyraźny sygnał, że "czas minął". To nie chwilowa moda, krótki moment, tylko ruch mający nieść zmianę.

Stąd tak ważna ta świadomość. I praca u podstaw. Nie wystarczy pójść na protest, marsz czy inną głośną manifestację (choć obecna władza i nieudolna opozycja najczęściej po prostu nie dają nam wyboru). Sytuacji, w których mężczyźni próbują umniejszyć znaczenie kobiet, pokazać nad nimi przewagę, zdeprecjonować i ośmieszyć w towarzystwie, jest mnóstwo.

Chodzi o sygnał. "Wiem, co próbujesz zrobić, ale na to nie pozwolę, bo znam swoją wartość i jestem takim samym człowiekiem jak ty. Człowiekiem wolnym, który ma takie same prawa i oczekuje szacunku i zrozumienia".

W 2015 roku Ariana Grande była gościem w stacji radiowej Power 106. W trakcie rozmowy została zapytana przez prowadzącego o to, czy wolałaby makijaż, czy raczej telefon komórkowy. Zareagowała od razu: "Więc myślisz, że z takimi problemami borykają się dziewczyny?". Amerykańska wokalistka, która niejednokrotnie zabierała głos w kwestii praw kobiet, dostrzegła seksizm i zamiast potulnie udzielić odpowiedzi, która wpisze się w narzucone przez pytającego ramy, postanowiła uświadomić mężczyźnie, jak ograniczające są wszelkie schematy.

Ktoś pomyśli, że to przecież zabawne, mieści się w konwencji programu rozrywkowego, a poza tym nic takiego się przecież nie stało. Ale takie właśnie podejście tworzy idealnie warunki cieplarniane dla rozwoju i wzmacniania stereotypów. 

Nie siedź w szufladzie

Skoro już wywołaliśmy Arianę Grandę, to wspomnijmy o innych przedstawicielkach branży muzycznej, która również zdominowana jest przez mężczyzn. Instrumentalistki, wokalistki, liderki, producentki, dziennikarki muzyczne, menedżerki i promotorki wciąż stanowią mniejszość w przemyśle muzycznym.

O swoich doświadczeniach w tym zakresie wymownie opowiada Lady Gaga w filmie dokumentalnym "Gaga: Five Feet Two". "Producenci mają władzę i mogą zdobyć każdą kobietę. Mogą mieć wszystko, co chcą i kiedy chcą. Kokainę, pieniądze, szampan, dziewczyny - najatrakcyjniejsze, jakie widziałeś. Wchodzę do takiego pomieszczenia i w 8 na 10 przypadków jestem szufladkowana. Oczekują, że dam im to samo, co te dziewczyny, choć nie ma nic bardziej mylnego. Nie dlatego tu jestem. Nie jestem pojemnikiem na twój ból" - mówi Gaga w rozmowie ze znajomym.

W dokumencie są dwa fragmenty, w których ta znana na całym świecie, przebojowa i odważna Amerykanka podkreśla, że mężczyźni, z którymi pracowała lub się spotykała, sprawiali, że czuła się niewystarczająco dobra.

Myśląc o tym, przypominam sobie moje spotkanie z inną młodą, ambitną i utalentowaną kobietą, Darią Zawiałow. Pretekstem do naszej rozmowy była wówczas jej debiutancka płyta "A kysz!". Gdzieś pod koniec naszej konwersacji zapytałam ją, czy w zdominowanej przez mężczyzn branży spotykała się z przejawami dyskryminacji. - Spotykałam się wielokrotnie z uwagami, że "wokalistka to nie muzyk" albo "co wokalistka może wiedzieć". Że wokalistki nic nie robią, tylko przychodzą i śpiewają - usłyszałam wtedy od Darii.

Kobiety wciąż dają się wmanewrować w sytuacje wątpienia we własne siły i kompetencje, pozwalając mężczyznom pławić się ich nieuzasadnionej pewności siebie. To pokazuje, jak wiele jeszcze przed nami. I mimo że zmiany, które dokonały się w kwestii praw kobiet na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, są dostrzegalne, wiele pracy należy jeszcze włożyć w to, by niektórzy mężczyźni przestali narzucać kobietom role i zaczęli ich słuchać.  

Wielu mężczyznom wydaje się, że feministki, chcą przez swoje dążenia zdominować płeć przeciwną. Albo że chcą traktowania kobiet jak księżniczki, roztaczania nad nimi parasola ochronnego. Bzdura. Chodzi tylko o równe prawa. O bycie traktowanym z godnością i szacunkiem, jaki należy się każdej osobie ludzkiej, niezależnie od płci, rasy czy wyznania.

Milczenie nie zawsze jest złotem

Nie jest prawdą - jak pisały różne media na całym świecie i w Polsce - że tytuł Człowieka Roku tygodnika "Time" przypadł w 2017 roku kobietom. Owszem, z okładki spogląda na nas pięć artystek, ale to wspomniany wcześniej, sprzeciwiający się wszelkim formom molestowania seksualnego, ruch #MeToo został wyróżniony. "To akt uznania dla kobiet, a także mężczyzn, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoje historie" - brzmiało uzasadnienie redaktora naczelnego "Time’a", Edwarda Felsenthala.

Jedną z tych osób, które postanowiły przerwać milczenie, jest Taylor Swift. Amerykańska wokalistka wytoczyła proces DJ-owi i prezenterowi radiowemu, Davidowi Muellerowi, którego oskarżyła o molestowanie seksualne. W 2013 roku, 51-letni wówczas Mueller, który pracował w radiu KYGO-FM w Denver w Kolorado, "podciągnął jej spódnicę i dotykał po tyłku". Sąd stanął po stronie Swift, a mężczyźnie nakazał zapłacić wokalistce... jednego dolara. O taką sumę walczyła Swift. O symbolicznego dolara.

Publicznie o doświadczeniu napaści seksualnej opowiedziała wspomniana już w tym tekście Lady Gaga. Gwiazda nagrała również utwór "Til It Happens To You" na potrzeby filmu dokumentalnego "The Hunting Ground" opowiadającego o gwałtach, do których dochodzi na kampusach uniwersytetów i akademii w Stanach Zjednoczonych.

Nie jest łatwo mówić o takich doświadczeniach, niezależnie, czy zwierzasz się przyjaciółce, mamie, czy wyjawiasz swoją tajemnicę milionom fanów na całym świecie. Skrzywdzone kobiety niesłusznie przepełnione są wstydem i strachem przed oceną społeczeństwa, które zgodnie z ich obawami, winą za to, co się stało, obarczy właśnie je.

Taylor Swift podczas rozprawy przeciwko Muellerowi została zapytana, czy ma poczucie winy za to, że ten stracił pracę. "Nie zamierzam pozwolić ani tobie, ani twojemu klientowi, byście w jakikolwiek sposób sprawili, że poczuję, że to była moja wina. Oto jesteśmy, kilka lat później, i ja jestem obwiniana za nieszczęśliwe wydarzenia z jego życia, które są efektem jego decyzji - nie moich" - odpowiedziała stanowczo Taylor Swift.

Kiedy, jeśli nie teraz?

Czarny kolor, jeden wygrany dolar, hasztag pod zdjęciem czy tytuł człowieka roku dla grupy osób to tylko symbole, komunikaty. Należy podkreślić - co jest bardzo budujące - że coraz więcej mężczyzn rozumie pozycję otaczających je kobiet, wspiera je i okazuje należny im szacunek. Wciąż jednak miliony kobiet na świecie stykają się z przejawem (nie tylko) symbolicznej przemocy ze strony mężczyzn i emanacją patriarchalnego systemu, w którym funkcjonujemy. Ale czas minął. Korzystajmy więc ze swojego prawa głosu, ponieważ mówienie o tym pozwoli zmniejszyć strach przed ostracyzmem.

Po lekturze książki "Mężczyźni objaśniają mi świat" rozmawiałam o niej ze znajomą, która również przeczytała eseje Rebekki Solnit. Szlaki naszej dyskusji powiodły nas do popularnego ostatnio brytyjskiego serialu "The Crown" opowiadającego losy wstępującej na tron Elżbiety II. Zgodnie dostrzegłyśmy odwagę, na jaką niejednokrotnie musiała zdobywać się angielska królowa otoczona ludźmi, którzy chyba nie do końca pogodzili się z faktem, że rządzi nimi młoda kobieta. "Trzeba walczyć o swoje" - napisała moja interlokutorka. "Szkoda, że wciąż trzeba" - odpowiedziałam.  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy