Reklama

Zagrał dla umierającego przyjaciela

Amerykański wokalistka i gitarzysta Jack Johnson wyznał, że zagrał niedawno najbardziej emocjonalny koncert w swoim życiu.

Przyjaciel Johnsona umiera w szpitalu w Los Angeles na nowotwór. Muzyk na spotkanie z nim zabrał gitarę i zaczął grać swoje piosenki.

"To była niesamowita noc. Czułem mnóstwo pozytywnych emocji. Myślałem, że będzie inaczej" - opowiada przejęty wokalista.

Johnson przez resztę wieczoru czuwał przy łóżku chorego.

To nie pierwsze smutne wydarzenie związane ze zdrowiem bliskich muzyka w ostatnim czasie. W 2007 roku na raka mózgu zmarła kuzynka jego żony.

Zobacz teledyski Jacka Johnsona na stronach INTERIA.PL.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gitarzysta | "Umieram" | Przyjaciele | umieranie | zagranie | Johnson | Jack Johnson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy