Płyta, która wstrząśnie nie tylko Anglią
"Zawsze byłam osobą, która jest mocno zainteresowana tym, co dzieje się na świecie i w polityce. Nie wydawało mi się jednak, że osiągnęłam jako artystka poziom, z którego mogłabym wyrazić swoje myśli. Tu trzeba celnie uderzyć i jednocześnie zachować równowagę" - tak - już z wymaganego poziomu - PJ Harvey komentuje wydanie pierwszej w karierze stricte politycznej płyty zatytułowanej "Let England Shake" (premiera 14 lutego). Płyty, przed którą krytycy solidarnie upadli na kolana.
Promocję albumu "Let England Shake" PJ Harvey zaczęła wyrazistym akcentem. Brytyjska wokalistka wystąpiła na żywo w telewizyjnym programie, gdzie wykonała tytułowy utwór. O tym, że "Anglia musi się otrząsnąć" i że dni, kiedy państwo było potęgą, to przeszłość ("England's dancing days are done") od artystki w bezpośredniej jej bliskości dowiadywał się sam premier Wielkiej Brytanii, Gordon Brown, który przebywał w studiu.
Dodajmy, że działo się to na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi na Wyspach.
PJ Harvey zaznacza jednak, że choć płyta w tytule ma słowo "Anglia", to jednak przekazuje emocje, z którymi utożsamiać mogą się obywatele każdego państwa na świecie. "Starałam się napisać słowa w ten sposób, by ludzie mogli rozpoznać w piosenkach uczucia, które łączą ich z ich własnym państwem" - zaznacza artystka w rozmowie z serwisem "Drowned In Sound".
Brytyjka opowiada o ambiwalentnych sentymentach, z którymi zmaga się prawie każdy dojrzale myślący obywatel: poczucie afektu i równocześnie zażenowania względem własnego kraju oraz jego historii. Jednocześnie obawa o przyszłość i zarazem ciekawość, czym zaskoczy nas kalejdoskopowo zmieniająca się rzeczywistość. Balast, od którego nie da się uwolnić.
PJ Harvey śpiewa, Gordon Brown słucha:
Aż 2,5 roku zajęło artystce napisanie słów, które jej zdaniem "uderzały celnie i jednocześnie zachowały równowagę". Prace nad "Let England Shake" zaczęły się bowiem jeszcze w 2007 roku, tuż po opublikowaniu niezwykłej, osobliwej, uznanej za arcydzieło płyty "White Chalk". Artystka przyznała, że po wydaniu tego wyrafinowanego albumu długo zastanawiała się nad następnym artystycznym krokiem. Krokiem w kierunku politycznych protest-songów.
"Byłam zdenerwowana z tego powodu. Wreszcie postanowiłam się zmierzyć z gigantycznymi tematami. Stwierdziłam, że ze względu na swój wiek posiadam już wystarczające umiejętności kompozytorskie, by napisać o takich sprawach w ten sposób, by to zadziałało" - przyznała w wywiadzie dla "NME".
Kiedy wreszcie teksty utworów były gotowe, PJ Harvey zaczęła je śpiewać a capella. To - jak powiedziała sam Polly Jane - trwało nawet miesiącami. Później dopiero chwytała za instrumenty, a ich partie pojawiają się na samym końcu. Tak wygląda systematyka pracy brytyjskiej wokalistki.
"Pracowałam nad tym albumem przez trzy, cztery ostatnie lata. Tyle zajęło mi dotarcie do punktu, w którym poczułam, że to miejsce. w którym chcę być" - tak opisowo relacjonuje proces twórczy.
Wieloletnia i żmudna praca, która miała swój początek na kartce papieru, a finisz w XIX-wiecznym kościele w Dorset, gdzie odbyła się sesja nagraniowa i w którym to hrabstwie urodziła się PJ Harvey, przyniosła niezwykłe efekty. Rzadko się zdarza, by krytyka była tak jednomyślna w ocenie i równie bezsprzecznie urzeczona albumem.
Film Seamusa Murphy'ego do "The Last Living Rose" PJ Harvey:
"Na tym albumie zwiewna forma zawiera brutalną treść. (...) O ile Imperium kruszeje, to będąca w formie Polly Harvey wciąż jest królową" - napisał miesięcznik "Q", dając płycie maksymalną ocenę. Również tygodnik "NME" ocenił "Let England Shake" na 10 w 10-punktowej w skali. "Francis Ford Coppola może przypisywać sobie prawo do kręcenia filmów wojennych, a Ernest Hemingway do pisania powieści wojennych. Polly Jean Harvey, 41-latka z Dorset, właśnie przypisała sobie prawo do nagrywania wojennych płyt".
Tylko "oczko" mniej najnowszemu albumowi PJ Harvey przyznał recenzent serwisu BBC, charakteryzując "Let England Shake" słowami "nieustraszenie kreatywny", a autorkę płyty "wyjątkowa", "niezmierzona" i "wspaniała".
Także 9 na 10 punktów "wycenił" płytę magazyn "Spin". "Eklektyzm PJ Harvey, umiejętność pełnego gracji, błyskawicznego przemieszczania się pomiędzy gatunkami i dźwiękami, jest tym, co podtrzymuje witalność jej albumów. Nawet jednak w tej perspektywie 'Let England Shake' wydaje się być objawieniem. (...) Kompozycje na albumie są tak krwawe i potężne, jak bitwy do których w tekstach odnosi się Harvey" - czytamy.
Zobacz klip PJ Harvey do "The Words That Maketh Murder":
Znana z chłodnych relacji z mediami Polly Jean najpewniej tylko przez moment zaprzątała swoją głowę przyjęciem najnowszego albumu, bo najpewniej myśli już o kolejnej płycie.
"To dla mnie naturalne, że po skończeniu pracy nad jednym dziełem, moje myśli biegną już ku kolejnemu. A to dlatego, że ja pracuję nieustannie i codziennie" - artystka przyznała w wywiadzie dla "NME".
Fanom pozostaje jedynie fantazjowanie, jaką to drogą - po kameralno-minimalistycznym "White Chalk" i eksperymentalno-folkowym "Let England Shake" - podąży PJ Harvey.
Artur Wróblewski