Reklama

Obsceniczny album Kid Rocka

Obrońcy moralności otrzymali niedawno do ręki kolejny dowód na to, że muzyka może negatywnie wpływać na nastolatków. Dostarczył im go Kid Rock, który stwierdził, iż na jego najnowszym albumie, zatytułowanym "Cocky", wprost roi się od przekleństw i sprośnych określeń.

Muzyk nie godzi się jednak na żadne oskarżenia mówiące, iż daje młodzieży zły przykład. Twierdzi bowiem, że jego muzyka w żadnym wypadku nie jest kierowana do dzieci i nastolatków.

"Nie nagrywam płyt po to, aby być dla kogokolwiek wzorem. Sam decyduję o tym, co jest dobre dla moich dzieci, a wy decydujecie, co jest dobre dla waszych. To nie jest żaden popowy album, na tej płycie jest rock i po prostu trzeba go odpowiednio oznaczyć, nie widzę więc powodu, dlaczego miałyby z tego powodu być jakieś problemy" - stwierdził.

Obrońcy moralności mogą być nieco innego zdania. Na "Cocky" znalazło się w sumie ponad 150 wyrazów i określeń, które mogą uchodzić za niecenzuralne i nieprzyzwoite.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kid Rock | rock | muzyka | obrońcy | Robert James Ritchie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy