Reklama

Muzyka do płakania i palenia kościołów?

Do internetu trafiła usunięta z komedii "This Is 40" scena z udziałem Billiego Joe Armstronga z grupy Green Day.

W filmie, opowiadającym o kryzysie mężczyzn osiągających 40. rok życia, wokalista Green Day opowiada o własnych rozterkach.

Ucieczką przed kryzysem wieku średniego ma być dla artysty nowy projekt muzyczny, który omawia z odtwórcą głównej roli Paulem Ruddem. Projekt - trzeba przyznać - ekscentryczny.

"Czy słyszałeś o norweskim black metalu? Myślałem, by takie brzmienie wymieszać z Belle and Sebastian [legendarny szkocki zespół indiepopowy]" - ujawnia rozmówcy swoje plany Billie Joe Armstrong.

"To byłaby taka muzyka, przy której mógłbyś uronić łzę, ale w tym samym czasie spalić kościół" - obrazowo opisuje.

"Chciałbym, by brzmiało to jak dwa radia puszczone jednocześnie w samochodzie należącym do człowieka wyznającego wyższość białej rasy" - kontynuuje "na poważnie" wokalista Green Day.

Reklama

Mocno zdziwiony artystycznymi pomysłami rozmówcy Paul Rudd pyta muzyka, czy zamierza wydać rzeczony album pod nazwą Green Day czy też jako solista.

"Nie chcę, by moje nazwisko było w jakikolwiek sposób wiązane z tym albumem. Będzie tam tyle przemocy. Chcę wykreować przemoc" - mówi rockman.

Na koniec Billie Joe Armstrong wyjaśnia, że zaskakujące przedsięwzięcie ma być reakcją na komercyjny sukces Green Day.

"Moją największą życiową frustracją jest to, że sprzedaję zbyt wiele albumów" - ujawnia muzyk.

Zobacz wycięty fragment "This Is 40" z Billie Joe Armstrongiem:

Zobacz teledyski Green Day na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyk | Green Day | muzyka | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy