Reklama

Młody artysto, oczekiwania wsadź do kieszeni!

"Jak wygląda premiera płyty? Wstaje się, pije kawę, zagryza kanapkę i wrzuca link na fejsbuka" - to cytat z facebookowego profilu krakowskiej grupy Bubble Pie. Zanim jednak "wrzuci się link", debiutujące grupy niezależne czeka iście syzyfowa praca.

Jesteś debiutującym wykonawcą w Polsce, który chce na własną rękę bez pomocy wytwórni płytowych wydać album? Da się, choć przez tobą żmudna droga. O jej zakrętach i podejściach pod górkę INTERIA.PL rozmawiała z gitarzystą i wokalistą Maciejem Kozłowskim z krakowskiej grupy Bubble Pie, w której występuje wraz z Wojtkiem Kurkiem (perkusja) i Łukaszem Lembasem (gitara basowa), a która wydała właśnie niezwykle udany album "Bathroom Stories". Dodajmy, że nagrała i wydała własnym sumptem. Choć wszystko rozbija się o pieniądze, to na szczęście pieniądze nie rozbiły chęci powstałego w 2010 roku tria.

Reklama

Gdyby tylko dało się zarabiać na muzyce...

- Finansowa strona jest najmniej ciekawa w całej operacji, ale wbrew pozorom da się ten temat ogarnąć poza wszelkimi instytucjami. Część pieniędzy mieliśmy z koncertów, część ze zbiórki zespołowej i od cichych sponsorów - opowiada nam muzyk Bubble Pie, który nie ma wątpliwości, że gdyby z grania w zespole - potocznie mówiąc - mógł wyżyć, porzuciłby dotychczasową pracę.

- Gdyby tylko udało się przeskoczyć do zarabiania z muzyki, nawet minuty byśmy się nie zastanawiali. Ale nie chcemy dochodzić do takiego stanu kompromisem z własnym poczuciem estetyki, więc możemy sobie póki co myśleć jakby to było, a rynek i tak robi swoje. Nie przewidzisz "hajpu", to jest pewne - konstatuje.

Pieniądze mogłaby przynieść współpraca z dużą wytwórnią płytową. Bubble Pie nie ukrywają, że pukali również do drzwi jednego z tzw. majorsów. Bezskutecznie.

- Oczywiście wysłaliśmy materiał do wytwórni, zarówno tych największych, jak i tych mniejszych, ale prężnie działających. Założyliśmy sobie, że jeśli do trzech tygodni nikt się nie odezwie, to bez mrugnięcia okiem wydajemy płytę sami. Czekać można w nieskończoność. Wytwórnie mają swoje wizje i swoje problemy, a jeśli w zespole jest dobra energia, to nie ma co jej trwonić na szukanie poklasku na zewnątrz, tylko trzeba uparcie rozwijać swoją wizję - twierdzi Maciek.

- Dużo jest mitów dotyczących wydawcy. Teraz rynek pozmieniał się diametralnie. Wydając płytę samodzielnie jakościowo osiąga się ten sam efekt, no może promocyjnie ma się mniejsze zaplecze, ale... Sama płyta, bez tych wszystkich nacisków dyrektorów finansowych, ma w sobie więcej swobody i skupienia na efekcie artystycznym - słusznie przekonuje.

Upór i bezkompromisowość

Jak się okazało, obrany - czy też wymuszony brakiem odzewu ze strony koncernów - szlak okazał się być słuszny.

- Po tym, jak dostaliśmy wyśmienitą recenzję w Dużym Formacie "Gazety Wyborczej" uznaliśmy, że dobrze się sprawy potoczyły. Możemy spokojnie powiedzieć, że doprowadziliśmy do tego punktu swoim uporem i bezkompromisowym podejściem - mówi nam wokalista Bubble Pie, przy okazji podkreślając zasługi producenta album Michała Kupicza, odpowiedzialnego za mastering Nilsa Frahma i projektanta okładki Animisiewasza.

- Jak widać, od strony przygotowania płyty mieliśmy pełną kontrolę, pracowaliśmy z mega zdolnymi ludźmi i w efekcie mamy coś, czym możemy się chwalić. No może samo sterczenie na mailu i te wycieczki na pocztę z egzemplarzami do recenzji było trochę uciążliwe, ale to też ma swoją wartość w takim ogólnym procesie świadomego rozwoju kapeli - mówi nam Maciek.

Bubble Pie oczywiście nie liczą na to, że po premierze "Bathroom Stories" ich konta bankowe zaczną pęcznieć, a album będzie konkurował z "21" Adele na Oficjalnej Liście Sprzedaży.

- Rynek jest boleśnie słaby dla wszystkich, sprzedaż płyt spada, chociaż na Zachodzie zaczyna wzrastać sprzedaż plików internetowych, do nas ten trend nie dotarł jeszcze. Tak na prawdę liczmy na częściowy zwrot, ale przede wszystkim na rozprzestrzenienie muzyki Bubble Pie. Na tym ta cała zabawa polega, żeby przyciągnąć ludzi na koncert, bo tam jest żywioł. Płyta to jakaś próba oswojenia tego żywiołu i wizytówka zespołu - tłumaczy.

Oczekiwania wsadź do kieszeni

Zresztą Bubble Pie podkreślają, że dla debiutującego zespołu nie ma nic lepszego, jak szkoła życia w postaci koncertów. I to nie tyle samych koncertów, co też prób ich zorganizowania.

- Prosta zasada rządzi tym malutkim polskim światem muzycznym. Swoje oczekiwania wsadź do kieszeni i pokaż najpierw na co cię stać. Jeśli zespół jest w stanie to zrozumieć odpowiednio wcześnie, to zamiast się zastanawiać krok po kroku będzie budował cierpliwie swoją pozycję, kolejne pomocne kontakty... My zaczęliśmy od EP-ki, niedoskonałej, ale wystarczająco obiecującej, żeby zagrać koncerty. To była prawdziwa kuźnia, nieznany zespół jedzie w Polskę. Nie dość, że wtedy tak na prawdę poznajesz ludzi z którymi grasz, przeżywasz jakieś przedziwne historie: od dzikich pijatyk, przez przyjemność grania na scenie dla kompletnie nieznanych ci ludzi, po zmęczenie wielogodzinnymi przejazdami z miasta do miasta. Po dwóch takich wyjazdach już wiesz, na czym się masz skupić - wspomina pierwsze koncerty, których organizacja - wbrew pozorom - ma niewiele wspólnego z ideą rock'n'rolla.

- Załatwianie wygląda pewnie tak, jak praca w firmie handlowej. Musisz wysłać maila, wisisz na telefonie, no i musisz mieć coś w zanadrzu, bo nie ze wszystkim przecież można się przebić. Nie bez znaczenia jest pomoc ludzi, którzy podają ci rękę w tych pierwszych miesiącach działania.

Płyta i koncerty to dla debiutujących Bubble Pie zamknięcie okresu długiej pracy nad stylem grupy i artystyczną wizją. Ale najważniejsze jest i tak...

- Najpierw musi być spotkanie z tymi ludźmi. Ja czekałem kilkanaście lat, żeby znaleźć skład, przy którym będę miał taką determinację, jakiej doświadczam - zaznacza Maciek.

To dobry kierunkowskaz dla wszystkich, którzy zamierzają podbić polską scenę muzyczną. Później można się już martwić o lukratywny kontrakt z "mejdżersem" i szczyty list przebojów...

Artur Wróblewski


Zobacz klip Bubble Pie do utworu "Fast Cars":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jak wygląda | oczekiwania | debiut | płyta | muzyka alternatywna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama