Reklama

Lech Janerka wrócił

Lech Janerka - wielka osobowość muzyczna, człowiek niepokorny, idący własnymi ścieżkami, strzegący się niektórych miejsc wokalista, basista i kompozytor. Na szczęście w piątek (17 kwietnia) nie wystrzegł się Katowic i wpadł na koncert, który był jego pierwszym występem po 2-letniej przerwie. Efekt: komplet publiczności w miejskim Kinotearze Rialto.

Koncert nie był może porywający, ale zgromadzeni widzowie bawili się przednio - to chyba najważniejsze. Lech Janerka jest wielką postacią polskiej sceny rockowej, tu nie ma dyskusji, ale ma też rzeszę oddanych fanów w ogromnym przedziale wiekowym. Dowód - biletów nie było już na tydzień przed koncertem, a wśród tłumów widziałem nastolatki i zaawansowane emerytki.

Na pewno był to optymistyczny występ z kilku powodów. Po pierwsze - Lech Janerka miał ostatnio problemy ze zdrowiem. Zdarzało się, że z powodu kontuzji ręki musiał przerywać występy. Do tego kręgosłup artysty też nie był w najlepszej formie. Okazało się, że przerwa w koncertowaniu była niczym pobyt w najlepszym sanatorium, bo Janerka wyglądał na zdrowego i wypoczętego, skakał radośnie, jak dzieciak i nic sobie nie robił z byłych słabości ciała. Także gardło było artyście posłuszne, dlatego mógł sobie pozwolić na mocny wrzask, jak podczas utworu "Wirnik".

Reklama

Ale to nie "Plagiaty" były najsilniej reprezentowaną płytą na koncercie - najwięcej nagrań usłyszeliśmy z "Historii Podwodnych", wśród nich nieśmiertelne "Konstytucje". Słabość pana Janerki do tej płyty może być usprawiedliwiona - wszak nagrywał ją w większości wspólnie z żoną, Bożeną. Nie mogło zabraknąć innych piosenek przewodnich, z "Jezu Jak Się Cieszę" na czele. Bardzo dobrze zabrzmiały świeższe nagrania, przede wszystkim "Ramydada" czy "Rower" z "Plagiatów", także "Wieje" i "Wirnik" z "Fiu Fiu".

Muzyka Janerki to mieszanka wielu wpływów, lubi używać stylistyki reggae, punka czy nawet poezji śpiewanej. To było na koncercie słychać, co powodowało że raz kołysali się wokoło zakochani, innym razem zaś przed szeregiem pojawili się dredziarze, by poużywać nieco swych bujnych, poskręcanych włosów. Ogółem - bardzo różnorodnie, co na pewno się podobało.

Na koniec należy pochwalić organizatorów za punktualność i dbałość o walory estetyczne. Ustawione stoliki (choć nie wiem, czy to do końca był dobry pomysł), absolutny zakaz palenia i miła obsługa. Wzorem pewnego hasła - tak powinno być na każdym koncercie. Lech Janerka wrócił i nic nie wskazuje na to, by miał szybko odejść. Panie Lechu - udanej trasy!

Marcin Bareła, Katowice

niebieskagodzina.blog.com

(Listy do redakcji)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koncert | Lech Janerka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama