Reklama

Illusion: Trzy gorące laski w Spodku

Jeżeli przegapiliście swoją 10., a może i 15. rocznicę matury, w sobotę (1 października) ominęła Was kolejna wspominkowa impreza. Ta była jednak zdecydowanie mniej sztuczna niż zjazdy abiturientów, gdzie trzeba prowadzić miłą konwersację z osobami, których się na ten przykład nigdy nie lubiło, lub co gorsza z belframi.

W Katowicach swój pierwszy koncert od wielu lat, w oryginalnym składzie, zagrała legenda polskiej sceny rockowej lat 90. Illusion, a towarzyszyli im Flapjack i Tuff Enuff. To tak, jakbyście na 15-lecie matury wylądowali w łóżku z trzema najgorętszymi laskami ze swojej byłej klasy. Zapomniałbym - grał jeszcze zespół Ocean, ale ten uczeń chyba pomylił szkoły.

Piękna pogoda, dawno niewidziani koledzy, wspomnień czar, gdy z kolegami w liceum pokonywało się znaczne połacie kraju, żeby obejrzeć w licealnych czasach te trzy zespoły - to wszystko wróciło na te magiczne kilka godzin. Tylko nigdzie nie mogliśmy dostać piwa EB...

Reklama

Wszystko rozkręcało się fantastycznie już od łysej bandy spod znaku Tuff Enuff. To miłe uczucie popatrzeć, że problem utraty bujnej grzywy, a z drugiej strony przyrostu tkanki tłuszczowej dotyczy nie tylko takich zwykłych zjadaczy chleba jak ja, ale również dawnych królów moshingu jak Sivy czy Taracha. Duch w zespole pozostał jak za dawnych lat - o czym przekonaliśmy się przy hardcorowych dźwiękach "Dead Point" czy "Łot Du Ju Łont For" w wykonaniu ekipy Qlosa. Trochę żal, że nie zagrali nic z drugiej płyty, więc ominęły nas takie wymiatacze jak "Dancing" czy "Extasy".

Jeżeli ktoś po tym koncercie miał nadzieję, że zregeneruje się fizycznie na Flapjacku, to się srogo pomylił. Zespół postawił w większości na takie petardy jak "Idol Free Zone", "Activity", Comic Strip" (obydwa z gościnnym udziałem Hau z Dynamind). Chwilę odpoczynku mieliśmy przy "Onion Tears" czy "Troubelman", ale Guzik i ekipa niczym wytrawny bokser, z nokautującym ciosem zaczekali na koniec, gdy wszyscy mogliśmy śpiewać "Fairplay - we're gonna make it!" Fajnie było zobaczyć Guzika na scenie - strasznie to pozytywna postać, i bardzo, mimo specyficznego introwertyzmu, charyzmatyczna.

Zasady muzykowania, były tego wieczoru permanentnie łamane. Żaden z zespołów "po wolnej nie grał szybkiej". Nadzieja była jeszcze w twórcach prawa koncertowego - Illusion. No i znowu klops! Pierwsze siedem utworów zagrali w takim tempie (m.in. "Kły", "Tło", "W słomę rąk", "Za taki ból"), że praktycznie cała płyta Spodka, wypełniona po brzegi, to był jeden wielki "mosh pit". Jeżeli nigdy nie widzieliście kilku tysięcy trzydziestoparolatków, biegających i skaczących jak dzieci, w ekstazie wykrzykujących z zamkniętymi oczami teksty idoli swojej, minionej już niestety, młodości, to mieliście okazję zobaczyć to właśnie w Spodku.

2 godziny, 25 piosenek, hektolitry potu, stage diving, crowd surfing i inne akrobatyczne ćwiczenia wykonywane przez ludzi, którzy nie powinni ich wykonywać bez solidnej rozgrzewki - jak tu nie być zadowolonym?

Większość piosenek publiczność odśpiewała wspólnie z wokalistą lub zamiast Lipy. Z jednej strony to wspaniałe wykrzykiwać koleje teksty ze swoimi idolami, z drugiej żałowałem, że nie dane mi było usłyszeć jak Tomasz śpiewa moje ulubione "To co ma nadejść" (w całości odśpiewane przez publiczność, za co zresztą dostaliśmy brawa od lidera zespołu). Na finał przyłożyli "Na luzie" i "Woytka" z gościnnym udziałem Guzika. Jarek Śmigiel, basista grupy, ale na co dzień szef poważnej agencji marketingowej, nie wytrzymał i dał nura w publiczność. Chwilę potem Guzik poszedł w jego ślady ledwie ratując buty.

Zespół brzmiał dużo lepiej niż na koncercie we Wrocławiu kilka lat temu, Lipnicki był w wybornej formie wokalnej, ale kogo to tak naprawdę obchodziło? Najważniejsze były emocje i te kilka godzin kiedy naprawdę wydawało mi się, że znowu mam 17 lat - nawet przez chwilę pomyślałem, że w poniedziałek zgłoszę nauczycielowi nieprzygotowanie z fizyki. No cóż, czas wracać do szarej rzeczywistości - ale uwierzcie mi, jak mnie szef wkurzy w poniedziałek to "w oczy syknę mu: pieprz się!".

Tomek Balawejder, Katowice

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Illusion | Flapjack | Ocean | koncert | Katowice | Spodek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy