Reklama

Ikona Manchesteru nie żyje

W sobotę, 10 sierpnia, zmarł w wieku 57 lat Tony Wilson. Przyczyną śmierci jednej z najważniejszych postaci wyspiarskiej muzyki alternatywnej był atak serca.

Wilson, będąc szefem kultowej wytwórnia Factory, był dużej mierze odpowiedzialny za rozkwit manchesterskiej sceny alternatywnej na przełomie lat 70. i 80. zeszłego stulecia i wylansowanie Joy Division.

Później, za sprawą otwarcia legendarnego klubu Hacienda i wydając płyty między innymi New Order czy Happy Mondays, przyczynił się do rozkwitu "madchesteru", najpopularniejszego nurtu muzycznego w Wielkiej Brytanii na początku lat 90.

"Część mnie, część Manchesteru, część nowoczesnej brytyjskiej muzyki zmarła..." - skomentował współpracownik Wilsona, Phile Saxe.

Reklama

"Tony był geniuszem. Miał wizję i pomagał zespołom. Zespołom, które bez niego nie wypłynęłyby, ponieważ były za bardzo niezwyczajne".

"Dzięki temu, że dał im szanse zrealizować swoje sny o sławie stał się Panem Manchester".

Wilson od dłuższego czasu zmagał się z rakiem wątroby. Kosztowne leczenie częściowo opłacali muzycy manchesterskich grup.

Jednak stan zdrowia Wilsona pogarszał się. Bezpośrednią przyczyną śmierci był atak serca.

Dodajmy, że osobie Wilsona poświęcony jest kultowy już na Wyspach Brytyjskich film "24 Hour Party People" w reżyserii Michaela Winterbottoma, który opowiada o losach wytwórni Factory.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ikony | życia | atak | atak serca | ikona | wilson | nie żyje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy