Reklama

Gorące rytmy, zimowe kurtki

Warszawski Free Form Festival rozwija się w dobrym kierunku - przeniósł się pod nowy adres, do większych sal i otworzył na nowe gatunki muzyczne. Ale najmocniejszym punktem programu była sprawdzona firma: The Herbaliser to synonim dobrej zabawy.

Zima zaskoczyła nie tylko drogowców i kolejarzy. Organizatorzy Free Form Festival też zapewne nie spodziewali się aż tak niskich temperatur, zapraszając fanów muzyki do nieogrzanych hal byłej fabryki wódki Koneser. Ale niewielu marzło, bo propozycje przeważającej części gwiazd imprezy zmuszały do tańca lub przynajmniej radosnych podrygów.

Nie sposób było ustać na występie The Herbaliser, którzy są niczym Blues Brothers XXI wieku. To, co grają, jest miłe dla ucha, ale dość konserwatywne. Jazz, swing, funk - niby nic nowego... Dopiero znakomite, jadowite skrecze katapultują tę muzykę na inny poziom dynamiki. Nie można się też było nie zachwycić wokalnymi popisami Jessiki Darling, która przywodzi na myśl młodą Tinę Turner. Świetny koncert, o czym najlepiej zaświadczyła frekwencja - kiedy zespół wszedł na scenę przy barach zapanowała pustynia, za to do głównej sali Konesera ledwie można się było wcisnąć.

Reklama

Taneczne rytmy, podane w znacznie bardziej intensywnej formie, królowały również drugiego dnia, szczególnie na występie kolektywu turntablistów z Birdy Nam Nam. Show nieco mniej intrygujący muzycznie, ale zapierający dech w piersi pod względem wizualnym, dała formacja 3D Disco, która jak sama nazwa wskazuje, bombardowała widzów lawiną trójwymiarowych wizualizacji - od szalonego rajdu ulicami miasta po kształtne pupy.

Szkoda, że tak niewielu widzów tego doświadczyło. Większość, wymęczona przez The Herbaliser, rozjechała się do domów, ale też silna reprezentacja obstawiła set występującego w tym samym czasie na mniejszej scenie Luomo. Fin dał dobry koncert, o czym najlepiej świadczy fakt, że fani nie chcieli go puścić ze sceny - światła już były zaświecone, nagłośnienie z przodu wyłączone, odpowiednie służby rozpoczęły sprzątanie hali, a on wciąż uwijał się przy swoich elektronicznych zabawkach...

Karl Bartos był stylowy i profesjonalny, ale w tym przypadku trudno było o uniesienia - zimne rytmy Kraftwerk sprzyjają raczej kontemplacji, niż harcom, a przeważał repertuar jego macierzystej formacji. Wrażenie mogły robić wizualizacje, bo na pewno nie wykonawcy: trzech odzianych w czerń facetów, ukrytych za murem z syntezatorów i komputerów.

Dzielnie stawali Polacy. Debiutanci, wyłonieni w konkursie Muzzo.pl - czyli Artybishops (posłuchaj w Muzzo.pl) i NuSoulCity (posłuchaj w Muzzo.pl) - dowiedli, że nie znaleźli się na Free Formie przypadkowo, choć ze względu na wczesną porę nie oglądały ich tłumy. Świetny koncert dał Plastic (posłuchaj w Muzzo.pl), choć jego wokalistka mogłaby wyjść z cienia Roisin Murphy. Sympatyczny i zabawny recital dali Ania Brachaczek i Leszek Fochmann, czyli Biff w składzie okrojonym do niezbędnego minimum, ale największe wrażenie zrobiła na mnie nieco zagubiona Julia Marcell. Niezbyt pasowała do charakteru imprezy, ale ujęła niezwykłą muzykalnością. Jej debiutancka płyta "It Might Like You" jest wreszcie dostępna w Polsce, więc czas nadrobić zaległości...

Cieszy przewietrzenie repertuaru. Free Form kojarzony jest z elektroniką i nową muzyką taneczną, ale na piątej edycji imprezy pojawiło się niemało gitar elektrycznych. Co bynajmniej nie zaszkodziło charakterowi festiwalu, za to wzbogaciło jego ofertę. Francuzi z Pony Pony Run Run brak porywającego repertuaru zastąpili entuzjazmem, Girls In Hawaii po bardzo mocnym początku trochę opadli z sił, więc za najlepszy gitarowy zespół tej edycji FFF wypada uznać belgijską grupę WhoMadeWho. Doskonałe brzmienie, świetne opanowanie instrumentów i rzadka umiejętność łączenia psychodelicznych lotów z żelazną, progrockową dyscypliną. A wszystko to w klubowym, tanecznym sosie, niczym twórczość LCD Soundsystem.

Jarek Szubrycht, Warszawa

Czytaj także:

Pony Pony Run Run: Narowiste kucyki

Karl Bartos: W muzyce powiedziano już wszystko

Birdy Nam Nam: Jak z dziewczyną

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy