Reklama

Faithless: Muzyka nie nakłania do agresji

Członkowie brytyjskiej formacji Faithless, która już 9 października wystąpi w Warszawie, miała wiosną kłopoty z powodu teledysku do utworu "We Come 1", przedstawiającego walki młodzieży z policją. I choć angielscy muzycy przyznają, że muzyka ma wpływ na ludzi, jednak są święcie przekonani, że w żaden sposób nie nakłania ona do agresji.

"Jestem święcie przekonany, że muzyka i cała ta otoczka wokół przemysłu muzycznego, musi w jakiś sposób wpływać na nastolatków. Z drugiej jednak strony uważam, że nastolatki nie są wcale takie głupie, za jakich ich uważamy. Gdyby tak było, nie można by prezentować w telewizji żadnych scen przemocy. Ja wychowałem się oglądając "Toma i Jerry'ego" i jakoś nie jestem w żaden sposób agresywny. Nie biegam za nikim z patelnią albo kijem baseballowym w ręku. To przecież są zwykłe, sztuczne obrazki. Nie możemy doprowadzić całej sytuacji do absurdu. Człowiek agresywny będzie agresywny nawet bez oglądania teledysków. Wierzę w to, że muzyka ma wpływ na ludzi, ale nie można za wszystko obwiniać muzyków. Kiedy piszę swoje teksty, zważam na to, co w nich mówię i wszystko, co w nich zostało powiedziane świadomie, właśnie dlatego, że wierzę w moc tekstów" - powiedział w wywiadzie dla INTERIA.PL Maxi Jazz, wokalista grupy.

Reklama

We wtorek, 9 października, Faithless wystąpią w warszawskim klubie Stodoła i wygląda na to, że możemy się spodziewać bardzo dobrego koncertu. Dotychczas trasa przebiega bez niespodzianek.

Maxi Jazz powiedział nam: "Kiedy dotrzemy do Warszawy, będziemy już nieźle ugotowani, spodziewajcie się najlepszego!".

Przeczytaj cały wywiad z Maxi Jazzem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Faithless | W.E. | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy