Reklama

Charlie Parker: Gigant jazzu zmarł 60 lat temu

"Możesz opowiedzieć historię jazzu w czterech słowach: Louis Armstrong, Charlie Parker" - powiedział kiedyś legendarny trębacz Miles Davis. 12 marca mija 60 lat od śmierci słynnego saksofonisty.

"Charles 'Yardbird' Parker był niesamowitym saksofonistą, który zdobył szerokie uznanie za sprawą swoich genialnych solówek i innowacyjnych improwizacji. Był bez wątpienia jednym z najbardziej wpływowych i utalentowanych muzyków w historii jazzu" - w tym cytacie z biografii opublikowanej na oficjalnej stronie jazzmana nie ma zbyt wiele przesady.

Urodzony w 1920 roku w Kansas City Parker przygodę z muzyką rozpoczął jako młody chłopiec. Saksofonista dołączył do szkolnego zespołu grając na pożyczonym instrumencie. Ten wkrótce pochłonął go na tyle, że na ćwiczeniach spędzał po kilkanaście godzin dziennie przez kilka lat.

Reklama

Jako nastolatek Parker ucierpiał w wypadku samochodowym - w szpitalu uzależnił się wówczas od morfiny, a później heroiny. Nałóg doprowadził go do przedwczesnej śmierci.

Niespełna 20-letni muzyk po zdobyciu pierwszych doświadczeń przeniósł się do Nowego Jorku, z którym był utożsamiany do końca swojego krótkiego życia. Na początku lat 40. został zaangażowany do big bandu Earla Hinesa, w którym spotkał się z trębaczem Dizzym Gilespiem. To właśnie z nim Charlie Parker często grywał na jam sessions w nocnych klubach, gdzie wykuwał się nowy styl muzyczny - bebop, w którym dużą rolę grała improwizacja. W połowie lat 40. u ich boku pojawił się kolejny późniejszy gigant jazzu - wspomniany na początku Miles Davis. Parker, Gilespie i Davis wspierani przez Curly'ego Russella (kontrabas) i Maxa Roacha (perkusja) pod koniec 1945 roku nagrali materiał dla wytwórni Savoy, określony potem mianem "najwspanialszej sesji jazzowej w historii" (wydany jako "The Charlie Parker Story" już po śmierci saksofonisty).

"Chcieliśmy muzyki, której oni nie potrafili grać" - mawiał pianista Thelenious Monk o liderach zespołów jazzowych grających taneczny swing.


Uzależnienie od narkotyków mocno odbijało się na stanie zdrowia Parkera. Saksofonista do tego stopnia nie mógł wyzwolić się z nałogu, że gdy jego koledzy z zespołu wrócili z Los Angeles do Nowego Jorku, to on sprzedał powrotny bilet, by zdobyć pieniądze na heroinę. Na pół roku trafił nawet do szpitala psychiatrycznego.

5 marca 1955 roku Charlie Parker wystąpił w nazwanym od jego pseudonimu nocnym klubie Birdland w Nowym Jorku. Okazało się, że był to jego ostatni publiczny występ. Tydzień później niespodziewanie zmarł w apartamencie w Stanhope Hotel wynajmowanym przez baronessę Pannonikę de Koenigswarter, nazywaną "baronową bebopu". Muzyk oglądał wówczas program "Stage Show" braci Dorseyów.

Oficjalną przyczyną śmierci było zapalenie płuc i perforacja wrzodu żołądka, jednak muzyk cierpiał też na zaawansowaną marskość wątroby spowodowaną nadużywaniem alkoholu. Przeprowadzający autopsję koroner ocenił, że zmarły mężczyzna miał między 50 a 60 lat. Tymczasem w chwili śmierci Parker miał skończone raptem 34 lata.

W 1988 roku powstał biograficzny film "Bird" w reżyserii Clinta Eastwooda, w którym tytułową rolę zagrał Forest Whitaker (nagrodzony za to na festiwalu w Cannes).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy