Reklama

Brytyjska debiutantka w Polsce

Brytyjska formacja Florence And The Machine wystąpi 6 marca 2010 roku w warszawskiej Stodole.

Florence And The Machine to projekt młodej Angielki, Florence Welch, która już na początku swej kariery zdobyła najważniejsze wyróżnienie muzyczne, o jakim marzą wszyscy debiutanci w Wielkiej Brytanii - Critics Choice BRIT Award, przyznawane każdego roku najlepiej rokującym początkującym artystom.

Na debiutanckim albumie "Lungs" można znaleźć rozmaite dźwięki: harfy, chóry, bębny, szyby windowe, kawałki metalu, miłość, kwartety smyczkowe, stepowanie, westchnięcia, dziwne elektroniczne zawodzenie, owce, lwy, tłuczenie szkła, krew, księżyc, gwiazdy, drinki, trumny, zęby, wodę, suknie ślubne... i ciszę pomiędzy nimi.

Reklama

Piosenki przepełnione są gotycką poetyką, fantazjami.

"Cały album jest o miłości i bólu. Moje teksty wydają się ludziom zwariowane, ale dla mnie są po prostu szczere. Nie chcę uchodzić za wariatkę. Chcę, aby moja muzyka poruszała" - komentowała wokalistka.

Wzniosły, epicki wokal, nieco dziwaczna muzyka i muzyczna niezależność przyniosły jej wspomnianą Nagrodę Krytyków podczas Brit Awards 2009. Niektórzy porównują ją do Kate Bush. W jej mrocznych wizjach można znaleźć coś z Toma Waitsa i Nicka Cave'a, a jeśli doszukamy się również odrobiny Bjork, to będzie uważała to za komplement. Ale w głównej mierze jest sobą.

Florence śpiewała w domu, ale też występowała w klubach i pubach. Kiedy kończyła szkołę pisała już piosenki w stylu "Kiss With A Fist" i wiedziała, że chce się zajmować muzyką, ale nie wiedziała jak. Po roku pracy w barze zdała do szkoły artystycznej. Zdarzało jej się spać na zajęciach pod własnoręcznie zrobionym nakryciem, tłumacząc wykładowcom, że jest to instalacja artystyczna.

Wszystko zaczęło składać się w całość, kiedy napisała utwór "Between Two Lungs". Zamiast perkusji, Florence użyła ścian studia. Linia melodyczna opierała się na fortepianie, choć Florence właściwie nie umie na nim grać i najpierw nagrała chórki zanim napisała główne partie wokalne. Utwór jest szalony i totalnie niekonwencjonalny, ale jednocześnie wspaniały - to po prostu nieco dziwna i tęskna piosenka o miłości.

Koncerty, Florence and The Machine to zupełnie inna historia. Nie ma dwóch identycznych koncertów. Stroje koncertowe to wypadkowa tego co danego dnia udało się nabyć w lokalnych second handach.

"To moje poczucie totalnej wolności. To trochę tandetne, ale chcę docierać do ludzi" - tłumaczy artystka.

W styczniu 2010 roku Florence planuje rozpocząć pracę nad drugim albumem. Nowych piosenek na pewno możemy spodziewać się podczas występu w Stodole.

Przeczytaj również:

Bolesna poprawność - recenzja płyty Florence And The Machine "Lungs"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | Florence & The Machine | Wielka Brytania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy