Reklama

Agnieszka Chylińska: Szacuneczek

Polskich artystów estradowych się nie szanuje - przeczytałam dzisiaj w prasie. Mało tego, gdy zdarzy się raz na jakiś czas niepolski komplement w stronę nadwiślańskiego wykonawcy, dopiero wówczas otrząsa się z letargu skorupa środowiska i przyznaje ospałym basem, że przecież to oczywiste, że pan X albo Y jest genialny. Gorzej, gdy trzeba to stwierdzić, skomentować, ocenić pierwszemu tutaj - pisze Agnieszka Chylińska w "Machinie".

Polskich artystów estradowych się nie szanuje - przeczytałam dzisiaj w prasie. Mało tego, gdy zdarzy się raz na jakiś czas niepolski komplement w stronę nadwiślańskiego wykonawcy, dopiero wówczas otrząsa się z letargu skorupa środowiska i przyznaje ospałym basem, że przecież to oczywiste, że pan X albo Y jest genialny. Gorzej, gdy trzeba to stwierdzić, skomentować, ocenić pierwszemu tutaj - pisze Agnieszka Chylińska w "Machinie".

Co jakiś czas natykam się w prasie na taki czy inny artykulik pod tytułem: polski artysta estradowy gówno wart. Jakiś przeambitny mesjasz polskiego dziennikarstwa próbuje dowieść, że to dlatego nie potrafimy zdobyć szacunku wśród polskiej publiczności i branży, bo zamiast realizować się i pławić w ojczystych kujawiakach i oberkach, my małpujemy z Zachodu, bo przecież to skandal uprawiać hip-hop, rocka lub soul, skoro to nie na naszej polskiej ziemi się zrodziło.

Krytykuje się rodzime gwiazdy popu za pokazywanie cycków lub zwierzenia o dupie Maryni, ale gdy podobne historie wyczynia jakaś Jennifer lub międzynarodowa gwiazda popu Madonna, ten sam jeden z drugim piszczy z zachwytu. Z góry, zanim jeszcze dany wykonawca zdąży się pokazać i poznać szerszej publiczności, chrzci się go kategoryczną i szufladkującą ksywą w stylu polska Janis Joplin, polski Ricky Martin, tak jakby przekreślano na zawsze jego własną tożsamość i prawo do bycia sobą z imienia i nazwiska.

Reklama

Kiedy jednemu z naszych udaje się coś więcej niż trasa po Kozich Wólkach i występy w supermarketach, zaczyna się niszcząca debata w ciasnym kółeczku wzajemnej adoracji, że jak to możliwe, by taki ktoś mógł osiągnąć tak dużo. Z pewnością jest Żydem, pedałem lub ma jakieś układziki z mafią.

Gdy sprzedaje się zbyt mało płyt, jest się nikim, gdy sprzedaje się ich więcej, to też źle, bo pretenduje się wtedy do miana komercyjnej szmaty, która wciśnięta między Ich Troje i Stachurskiego ma czerwienić się ze wstydu. Prychający panowie recenzenci wychodzą z założenia, że ambitnym i godnym szacunku artystą jest tylko ten, który sprzedaje niewiele płyt, bo to oznacza, że nabyli je tylko oni, ich znajomi i rodzina wykonawcy, a więc elita i wybrańcy, a nie swołocz i pospólstwo.

Częściej czyta się pozytywne artykuły i recenzje na temat niszowych wykonawców, którzy w wielu przypadkach niewiele wiedzą o muzycznym rzemiośle, lecz mylnie ich nieprzejrzystość i kulawość muzyczną interpretuje się jako kultowy andergrand. Rzadziej chwali się tak zwane duże nazwiska, jak Kayah czy Edyta Górniak, a są to przecież profesjonalne i utalentowane panie.

Ale najbardziej smutno robi się, gdy odchodzi na tamtą stronę wykonawca za życia już nieco zapomniany, zaniedbany przez media i środowisko, bo nie bywał, bo chorował lub żył na uboczu. Wtedy nagle wygrzebuje się z zakurzonego archiwum stare nagrania i wskrzesza się mit nieco wyblakły. Na trzy cztery wszyscy sobie nagle o tym kimś przypominają, zapewniają w obłudnych wywiadach, że szanowali, że pamiętali... Na gwałt tworzy się chaotycznie zorganizowane imprezy na cześć i ku pamięci, gdzie Marek Grechuta czy Czesław Niemen doczekują się pośmiertnie żenadnych interpretacji swoich najsłynniejszych piosenek w wykonaniu etatowych "paprotek cmentarnych", które szybciutko wyrastają i przyklejają się do cienia nieobecnego mistrza, by chwilę pobyć, zabłyszczeć cudzym światłem.

Wtedy to wszyscy szanują i poważają. Polskiego artysty estradowego nie szanuje przede wszystkim jego własne środowisko, które zakompleksione, przegrane i podzielone samo tęskni za wielkością i międzynarodowym sukcesem. Toczone przez zawiść i lokalne przepychanki traci siły na kawiarnianych dyskusjach i plotkach jak znużone towarzystwo samozwańczych geniuszy w sopockim SPATiF-ie.

Zobacz teledyski Agnieszki Chylińskiej na stronach INTERIA.PL.

Machina
Dowiedz się więcej na temat: wykonawcy | Agnieszka Chylińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy